"KotOR: Knights of Suffering", czyli pozamiatane. Ta mini seria wbila mnie totalnie w ziemie. Poczatkowo wprowadzono wielu bohaterow, ktorych znamy z gry KotOR. Pozniej przyszedl czas na machlojki i powolne nakrecanie napiecia. Po czym ostatecznie dostalismy jeden z najlepszych zeszytow serii. Fantastyczen dynamiczne rysunki, czuc tam troche stary styl, ktory daje dodatkowy urok kresce. Pojedynek Zayne vs Raana Tey, cos fantastycznego. Takie starcia chcialo by sie ogladac czesciej. A zakonczenie? Fenomenalne... Nie spodziewalem sie, ze mistrzyni Jedi zrorzumie, ze Carrick jest niewinny. DObry jest motyw z "przepowiednia pieciu, ktorzy ukorza Republike i Zakon Jedi". My z KotORa wiemy, ze chodzi o Revana, Malaka, Nihilusa, Siona i Tryaraus, a w komiksie mozna brak tej wiedzy swietnie wykorzystac. W sumie wykorzystano go w jedna strone: padawani. Zayen jest teraz przekonani, ze chodzi o przeciwna strone: mistrzow. Dostal odpowiednie namiary, co dobrze wrozy na przyszlosc.
Teraz pozostaje tylko czekac na Vector, wierze w Randego, i spodziewam sie ze to bedzie prawdziwy hit : - ) !