Przyznam, że gdy po raz pierwszy zobaczyłem, że wśród klas do wyboru jest Agent Imperium to uznałem, że trochę im się pomysły skończyły. Spodziewałem się czegoś mało starwarsowego, bo to nie Lord Sithów, nie Jedi, nie łowca nagród, szturmowiec czy przemytnik. Ot agent tak na doczepkę. Coś w tym jest. Pewnie dlatego to była moja ostatnia klasa, ale jednocześnie muszę przyznać, że fabularnie to jedna z najlepszych historii. Pod niektórymi względami najlepsza i bijąca konkurencję o kilka długości.
To słowo, którym bym określił agenta to „wybór”. Po nim każda inna klasa wygląda dość liniowo, tu wybór ma całkiem spore znaczenie, ba nawet końcówki rozdziałów mogą być inne. I co pewien czas nurtuje mnie pytanie, co by było, gdybym dokonał innego wyboru. Owszem takie rzeczy muszą być w RPG, ale w żadnej innej klasie nie ma ich tyle i nie mają takiego znaczenia. Fajne jest to, że ta fabuła jest napisana tak, by uwzględniać decyzje, historia wciąż idzie do przodu, tyczy się tego samego, ale tło się pięknie modyfikuje. Choćby to dla kogo w danej chwili pracujemy. To mi się bardzo podobało, bo to naprawdę dobry RPG. O ile w żołnierzu jest jeden wybór, który jest ciężki, jednak gdy się ma profil postaci zrobiony wiadomo jak zareagować. Tu mi profil pomagał dokonać wyboru, ale jednocześnie bardzo chciałoby się zobaczyć alternatywę, w dodatku nie jedną. To sprawia, że ta historia bardzo dużo zyskuje.
O tym, że wybór tu jest istotny i zmienia fabułę, miałem okazję się przekonać. Przez 12xp trochę mi postać podskoczyła do góry względem tego co robiłem (pewnie też dzięki temu szybciej udało się przejść). Przyleciałem na Dromund Kaas i inny agent poprosił mnie o pomoc w queście. Niechcący sobie kliknąłem w niego i zaspoilerowałem (kogo mam zabić), lecz przez moje wybory w ogóle do tego questu nie doszedłem, bo on był po prostu alternatywny. Sprawdziłem, ale jeszcze nie doświadczalnie (może kiedyś).
Agent oczywiście też ma słabsze momenty, ale to wynika nie jako z samej postaci, która jest pionkiem, a nie graczem. Na niektórych planetach faktycznie niewiele się dzieje. Jednak jest to zdecydowanie rzadsze niż przy niektórych innych klasach. Ciekawy też jest klimat, który miejscami nawiązuje trochę do Bonda, miejscami próbuje być zabawny (w tym przebieranie się za gonka), ale czasem też chyba czegoś brakuje. Dobry przykład to właśnie to przebieranie, które było bardzo fajne na początku, potem jednak w ogóle tego motywu nie ma. A on jest mimo wszystko bardzo potrzebny w tej fabule. Zabawne są też kwestie agenta, choć akurat w kwestii dialogów najbardziej podobał mi się przemytnik.
Przyznaję także, że zaskoczyła mnie końcówka. Po wszystkich innych klasach spodziewałem się starcia z Hunterem i wpierw wybicia mobów. Po części to dostaję, ale po drodze są pułapki, których się nie spodziewałem, a samo zupełnie nie epickie starcie jest zaledwie początkiem wspaniałej końcówki. To dobrze, bo Thanaton i Imperator postawili poprzeczkę bardzo wysoko, przede wszystkim ze względu na klimat, epickość i ładunek emocjonalny. Tu znów całość mocno ratuje fabuła, dostajemy końcówkę w wielkim stylu.
Podsumowując agent to bardzo ciekawa fabuła, która co prawda faktycznie niewiele czerpie z „Gwiezdnych Wojen”, ale jednocześnie jest naprawdę przemyślana. Z tego byłby dobry RPG nie tylko w uniwersum Star Wars, a sam fakt, że jesteśmy pionkiem a nie panem własnego losu moim zdaniem pomaga, bo dzięki temu te twisty fabularne nie sprawiają wrażenia „Deus Ex Machina”, tylko całego spisku, który gdzieś tam jest za nami w tle. Bardzo, ale to bardzo mi się podobało. Inkwizytor wygrywa z agentem w moim mniemaniu głównie klimatem i mistyką, które mi się bardzo podobają, ale to agenta mam ochotę przejść jeszcze z 2 razy (cóż poczekamy na te 12x XP, może kiedyś coś z tego wyjdzie

).
O ile sam agent niewiele czerpie z uniwersum, o tyle jego towarzysze owszem. Całkiem sporo.
Kaliyo Djannis – czyli kim mogłaby być Assajj Ventress, gdyby nie Dooku (przynajmniej w starym kanonie, jak to jest teraz w nowym z TCW bez CW nie wiem). Trochę postrzelona, trochę psychopatyczna, ale spoko.
Vector Hyllus – dwumyślny, wciąż mocno zaangażowany w sprawy Killików, a przy tym dyplomata. Sam pomysł takiej postaci mi się podoba.
Doktor Lorkin – czyli gwiezdny doktor Jeckyll i mr. Hyde, który zamienia się w rakghoula. Podoba mi się ten pomysł. Szkoda, że znów było to tylko eksplorowane na początku. Potem robi się z niego rasowy, doświadczony agent. Taki personalny M i Q w jednej osobie. Choć nie tak decyzyjny jak M.
Raina Temple – niby pozornie najmniej ciekawa postać, bo służbistka imperialna, ale jednocześnie sam fakt, że ukrywa władanie Mocą, bo nie chce być Jedi, a u Sithów nie dałaby rady, znów bardzo mi się to podoba.
SCORPIO – droid w wersji kobiecej, psychopatyczny zabójca, w dodatku skonsrułowany przez Rakatan. Znów sam pomysł fajny, ale przydałoby się więcej miejsca poświęcić tej postaci.
Podsumowując moja lista wygląda tak:
Inkwizytor
Agent Imperium
Rycerz Jedi
Łowca nagród
Wojownik Sithów
Negocjator Jedi
Żołnierz
Przemytnik
Przemytnik byłby wyżej, gdyby klasa nosiła nazwę Agent SIS.