Za tydzień do kin wchodzi ep. 9 to i temat tradycyjnie Jak już ktoś obejrzy to niech się dzieli recenzją(ami )
Za tydzień do kin wchodzi ep. 9 to i temat tradycyjnie Jak już ktoś obejrzy to niech się dzieli recenzją(ami )
Krogulec 2/10, Szedał 3/10
#pierwszy
Ja, jako JA, daję 6/10 za scenario, a 9/10 za wizualio
#spoken
HAL oczywiście 10/10 i
Ja też 10/10, jak nie będzie Palpka. Ew. mogę podwyższyć ocenę.
Film będzie oglądany w technologii IMAX... To raz. A dwa, że będzie to IMAX 3D i z napisami (dubbing polski odpada; jedynie da się doświadczać kliku poszczególnych głosów: Rey, Kylo Ren, Armitage Hux). W tej kwestii nadaje się tylko właśnie szeroko immersyjny format IMAXa - o niebotycznym wrażeniu odbioru obrazu, dźwięku... Aż się boję, że Imperator - zależy w jakiej formie fizycznej: odrodzonej, czy nie - pochłonie mnie całkowicie... W IMAXie leży przyszłość kina! "The Rise of Skywalker", przybywajcie mój kochany filmie, któremu dam ocenę 1000000000/10! "Haa.
Bartoszcze 11/10 przed seansem
Nie podpisuję wyroku na TROS jak niektórzy, ale już zwiastuny i fragmenty, które widziałem w miarę pokazują mi jaki film dostanę. I myślę, że już teraz mogę powiedzieć z całą pewnościa, że najlepszy film trylogii sequeli to Ostatni Jedi. Najciekawszy, wywracający do góry nogami pewne schematy Star Wars, z którymi powinniśmy się pożegnać (i żegnamy się np. w Mandalorianie czy Rogue One, ale w tych produkcjach jakoś to nikogo nie boli). Aktualnie jedyny istotny problem jaki mam z TLJ to humor oraz rola Finna. I bardzo bym chciał żeby za jakis czas taki był odbiór tego filmu. Ale jestem przekonany, że dla większości taki bęďzie - musi tylko upłynąć trochę czasu, żeby się pogodzić z pewnymi decyzjami, docenić je. Mi to zajęło ok roku, choć akurat postać Luke`a chwaliłem od samego początku. I dalej uważam, że to jedna z najlepszych rzeczy jakie się przytrafiły SW - Luke z TLJ.
Temat tradycyjnie wszedł i tradycyjnie ludzie nie umieją czytać.
No ale niech będzie tradycyjnie 1/10
Bombelek +3
Vader +1
Reylo -100
Się nie nastawiam. Jak dla mnie fajnym mrugnięciem byłoby wrzucenie starego Fetta, ale można to było zrobić wcześniej. Nie hejtuje wskrzeszenia Senatu, ten temat można jakoś poprowadzić. Jeśli obietnice JJ są warte więcej niż funta kłaków i ten film faktycznie splecie zarówno tę chaotyczna trylogie jak i całą Sagę i nie potwierdzi się teoria o patchworku rodzinnym Rey to już będę zadowolony. No i byle bez Sokoła kamikaze.
10/10
Ogólnie będę zawiedziony i ocena w okolicach 5/10, ale - jak już niedawno pisałem - wszystko co Star Wars dostaje do oceny +5, więc choć będzie to słaby film na 5/10, to i tak zapewne obejrzę ze 2-3 razy prędko, czego nie robię z filmami dobrymi na 7-9/10. Dlatego właśnie 10/10. Dlaczego tak nisko? Wypowiem się po którymś obejrzeniu filmu.
Pomimo iż większość rzeczy w ST ssie to jednak ufam, że znajdzie się coś takiego jak Yoda w TLJ co mi siądzie. Styl Abramsa, muzyka Williamsa to już jest 2/10
-10/10, że zacytuję. ~
To myślnik czy już wchodzisz w operowanie liczbami zespolonymi?
Minus, Bastion zaniża oceny. ~
Jedna piękna scena z zawodzącym Chewiem, choć Leia Go, hmmm, olała. Mocne.
Jeden wniosek z filmu: Cała ta trylogia, z punktu widzenia SW, jest totalnie bez znaczenia. Po trzech filmach jesteśmy dokładnie tuż po EVI, tylko bardziej. ~XD Krótko pisząc - jak z(a)robić pierdyliard zielonych robiąc trzy filmy o niczym. Szacun.
Dla odmiany, od dwóch poprzednich części, słychać było muzykę. Choć raczej w kawałkach, które już kiedyś były.
Brakowało tylko, aby w scenie po napisach Bad Robot pokazał palec. Ale to za niego zrobił BB-8 w TFA. I nie był to kciuk. ..!.,
No i jest!!
Film jest świetny, jeśli chodzi o film jako film, jest znakomity, warstwa wizualna, techniczna, aktorska, artystyczna na bardzo wysokim poziomie. Muzyka jak zawsze klimatyczna, lepsza niż w TFA i TLJ, mnóstwo kawałków z dwóch poprzednich Trylogii, wariacji różnych utworów, najlepszy SW soundtrack od czasów ROTS. Dużo fanservicu i easter-eggów, nawiązań, nie tylko do poprzednich filmów (także do PT). Akcja wciąga już od pierwszych minut, trzyma cały czas tempo, kino nowej przygody, tak jak w TFA. Są momenty mroczne, wzruszające, nie dla wszystkich będą satysfakcjonujące, część rzeczy kupuje, część nie. Rozwój postaci powiedzmy jest wiarygodny, chemia pomiędzy postaciami wyborna. Jest to zdecydowanie najlepsza część z całej Trylogii, ale nie jest to coś wybitnego, nie dorównuje TESB. Są niespodziewane powroty, zaskakujące zwroty akcji, film kończy się w takim miejscu, gdzie jednocześnie mamy faktyczne zakończenie, ale również daje szansę na kontynuujące. W sumie jak w ROTJ, ale raczej bez tych samych emocji, bo tam zżyliśmy się z bohaterami, tutaj mimo, że lubię Kylo, nie mam nic do reszty, to jednak nie mam takich uczuć do nich jak do oryginalnej trójki. Do dziś jak oglądam ROTJ to mam banan na twarzy jak wszyscy świętują, jak Lando z Wedgem opowiadają sobie w tle o jakiś manewrach. Jest to nie do powtórzenia. Ale gdzieś tam się spodziewałem, że tak będzie więc nie ma co narzekać tylko czekać na przyszłość. Ostatecznie kupuje ten Epizod. Jeśli ktoś nie lubi TFA, TLJ, również nie polubi tej części.
Epizod IX oceniam 10/10,
Dla przypomnienia TFA 10/10, TLJ 7/10.
Jutro drugi seans już na chłodno, więc i wjedzie druga recka już ze spoilerami.
A jest co po/w trakcie napisów?
Ooo, entuzjazm??? Ciekawe! Zwłaszcza po tym wszystkim, co dziś czytałam na Bastionie mówisz, że nie jest tak źle?
Bo on widział, a reszta nie widziała a czytała tylko leaki.
Taka różnica
Jeżeli dajesz 10/10, a film nie dorównuje TESB, to w takim razie, jaką ocenę wystawiłeś ep.V??
odpuszczę oglądanie XD
Tak całkiem i w ogóle?
Nie wierzę...
Tak, widziałem minę LSa po pokazie prasowym i nie ma się co męczyć. Za to Mandalor to jest to ooo O OO!
Mam taką małą prośbę - proszę, tagujcie spoilerem jakieś większe plot twisty, przynajmniej przez pierwsze godziny, bo jestem mega ciekawy odbioru na Bastionie. I tak będę się starał mijać wzrokiem fragmenty podejrzane, ale jak ospoilerujecie to będę wdzięczny
Myślałam, że będzie gorzej. Znaczy, jakoś od 10 minuty ogladałam to jak pokaz slajdów, bez emocji, na autopilocie, bo zwyczajnie było za szybko, 70% filmu to nieistotne pierdoły i żałosne przekomarzanki trio i rzucany tu i tam fanserwis. Nie zadawałam pytań, nie oczekiwałam odpowiedzi, na stare pytania też, tu się rzeczy dzieją i tyle. Nie pytajmy o sens, bo go nie ma. TLJ się nie wydarzyło. Traktuję to jak autonomiczny projekt, oderwany od dwóch poprzednich części. I nie nazwalabym tego filmem, tylko bardzo długim teledyskiem. Bez wątpienia najgorsze sw i jeden z najgorszych "dużych" filmów, jakie widziałam. I nie biorę tu pod uwagę oczekiwań. Wymazuję z pamięci. Aha, początek spoilera na Ach-To Luke oznajmia Rey, że Leia na końcu swojej drogi (chyba drogi, czegoś tam) straci jedynego syna i w związku z tym ktoś musi przejać po nich rolę. Ben był zatem od początku skazany na zgon. I tak, Rey weszła w jego buty koniec spoilera. Dziękuję, Disneyu, nie zapomnę ci tego.
A, no to pozamiatane . Czyli lepszą inwestycją będą weekendowe browarki, a seansik może sobie poczekać na odpowiedni ... hmmm, czas ?
Oczywiście, że browarki. Na seansik radzę poczekać aż pojawi się w internecie. Żałuję nawet tych wydanych tylko 4 zeta za seans IMAX.
Tak sobie właśnie myślę, ale w sumie nic w tym filmie zbytnio nie przemawia za dorzuceniem się do wersji IMAX (może te początkowe sekwencje z Sokołem).
Zatem pewnie jeszcze 1-2 "normalne" seanse.
Teraz to już też wiem. Jednak nic nie pobije TFA w IMAX.
Namówiłaś mnie ostatecznie i nie idę
Ależ dajesz się kobietom za nos wodzić!
JOR, będzie beka, jak kiedyś to obejrzysz i będziesz sobie w brodę pluł, że nie byłeś na TROSie 20 razy w kinie... Ten film ma tak rozbieżne opinie, że równie dobrze może Ci się mega spodobać. W zasadzie ciężko przewidzieć, jak kto zareaguje. Mi przypasił zadziwiająco mocno.
W dodatku lubisz Dark Empire, a tu klimatów z tego komiksu jest trochę...
Właśnie jego wrażeń byłbym megaciekaw, pierwszy wyznawca TFA i pierwszy hejter TLJ
Ale zaraz, tobie strasznie podpasował TFA, więc tak na 85% ten też Ci się spodoba. Chyba ze jesteś miłośnikiem właściciela pewnej klaty czy fanem Reylo. To wtedy nie, może Ci się nie spodobać.
Lepiej się oglądało, gdy jest się świadomym, z czym się ma do czynienia po pierwszym seansie. Nie przeszkadzało już aż tak tempo, jeszcze bardziej wkurzało wynoszenie Kapitan Marvel ponad wszystkich. Po drugim seansie bardzo chcę dostać w łapki książkę TROS.
Ten film był przepiękny, daję mu 9/10, bo nie podobał mi się początek. Bardzo żwawy i możliwe, że mój odbiór jest zakrzywiony przez syfne kino. Odbiję to sobie w 1080p na tv.
Odrodzenie to prawdziwy finał finałów, ale nie zapomniano w nim, że on także musi mieć swoją mocną fabułę. Wszystko połączyło się w jedną wielką całość - i ta trylogia i poprzednie. Tym filmem stworzyli niesamowite podwaliny pod nowe kanonowe produkty komiksowe i książkowe. Wiele wątków można jeszcze rozwinąć i pociągnąć, jednak wątki filmowe są skończone i nie wymagają kontynuacji.
"Skywalker. Odrodzenie" to film przede wszystkim dla fanów. Dlatego jego odbiór przez pospólstwo zupełnie mnie nie interesuje. Wyniki procentowe na jakichś serwisach filmowych można sobie wsadzić, tak samo jak płacz hejterów. Idźcie w niebyt, bo jeżeli ten film do was nie przemawia, to musicie się zamknąć w kuli i oglądać sobie E4, E5 i E6 w kółko. Tam wasze miejsce!
Jako fan czuję się spełniony, że historia której oglądanie w dzieciństwie zacząłem, teraz się kończy na moich oczach. W dodatku w tak przepyszny sposób.
Jutro napiszę list gratulacyjny do Lucasfilm.
-Ten film był przepiękny, daję mu 9/10, bo nie podobał mi się początek.
Jak obejrzysz drugi raz to dasz spokojnie 10/10
Początek jest świetny, chyba że masz na myśli te pseudomustafar to zgoda, to zdecydowanie należało wyciął, bo jest okropne i niepotrzebne.
TROS mógłby się zaczynać jak Kylo przelatuje przez tę "mgławicę" <-O-> i byłoby OK.
-"Skywalker. Odrodzenie" to film przede wszystkim dla fanów. Dlatego jego odbiór przez pospólstwo zupełnie mnie nie interesuje. Wyniki procentowe na jakichś serwisach filmowych można sobie wsadzić, tak samo jak płacz hejterów. Idźcie w niebyt, bo jeżeli ten film do was nie przemawia, to musicie się zamknąć w kuli i oglądać sobie E4, E5 i E6 w kółko. Tam wasze miejsce!
Dobrze gada!
Dać mu wódki albo kolaloki
Aki-Aki
Mi się podobało, było dużo pew pew bziu bziu i różnych głupot, wizualnie miazga, a fabuła to taki miks EU np początek spoilera odrodzony Imperator - Dark Empire, przenoszenie duszy - DE, Exogol - Korriban, wizja tronu - Jacen z Dziedzictwa koniec spoilera zabrakło wizji na całą trylogie więc po prostu wrzucili co się da fabularnie leży ale bawiłem się świetnie
Oslo najlepsze są te komentarze że jednak TLJ byl fajny a jeszcze wczoraj disneeej zniszczyłes mi dzieciństwo XD
A no i PRZEPOTEZNIE ZGNILEM z początek spoilera I AM THE SPY XDDD HUX STIGLITZ koniec spoilera
Już na długo przed premierą było pewne, że nie będzie mowy o pełnym zadowoleniu. Było pewne, bo TFA było filmem Hana, TLJ było filmem Luka, TROS miało być... Muszę Abramsowi oddać głęboki hołd - że mając do dyspozycji tyle materiału, ile miał, dał nam smak tego, czym TROS mogło i powinno było być, gdyby Carrie żyła. No one`s ever really gone.
Z TFA wychodziłem z kina pełen radości, wręcz wszystko we mnie śpiewało. Z TLJ wychodziłem rozedrgany, emocje we mnie kipiały. Z TROS wyszedłem pełen spokoju, z nostalgiczną łezką na pożegnanie Lei; peace is in me, także w stosunku wszystkich tych, których w zasadzie nie rozumiałem, kiedy mówili "to nie moje SW". These weren`t Star Wars I was looking for, jeszcze przy fanfarach miałem ciary, a po rozpoczęciu crawlu wszystko gdzieś uleciało.
Była, oczywiście, jakaś kolorowa i dynamiczna fabułka, okraszona niezłymi dialogami. Bdb epizod Huxa, niezły Pryde... Wiadomość dla HALa: jest potwór! I oczywiście C3PO, prawie kradnie ten film.
Cóż, po 39 latach przygody z Sagą Skywalkerów: Princess, Red Five over&out. May the Force be with you.
Czyli ... nie tego jednak oczekiwałeś ?, dobrze zrozumiałem ?
Znaczy... ten film zupełnie do mnie nie mówi starłorsami. Przygoda, yeah, Moc, yeah, kosmos, yeah, nadprzestrzeń, yeah, ale nie mówi do mnie.
W końcu zrozumiałeś. Wiedziałem, że jest dla Ciebie jeszcze nadzieja. xD
Lubsok napisał:
W końcu zrozumiałeś.
-----------------------
W sensie że marudzących zrozumiałem? To fakt
E7 i E8 były starłorsowe w uj. Co do E9 to już poniżej podpisałem się pod Kathi, że czekam na prawdziwy xD
Wyobraźcie sobie, że jesteście na randce z cudowną osobą, jest wesoło, przyjemnie, uroczo - tylko co jakiś czas wam przeszkadza rzygający pies. Nawet jeżeli nie pochylacie się nad nim z troską, to jednak cały czas jest to rzygający pies, wiadomo że maksimum atmosfery i możliwego zadowolenia z tej randki nie będzie.
Takim właśnie filmem jest TROS. Reakcja na niego zależy od tego, na ile potrafimy nie dostrzegać rzygającego psa (kto nim jest w tej metaforze, nie muszę dodawać).
Na drugim seansie byłem z 15-latkiem. Ostatecznie wyszedł zachwycony, choć w trakcie nieraz kręcił nosem, i jeszcze przed wyjściem z sali powtarzał, że niektóre sceny były zupełnie bez sensu.
Za nami siedziały jakieś trzy dwunastolatki, słuchanie ich reakcji było budujące. Piszczały.
SW nie umiera, a na pewno nie od naszej oceny TROS.
Jeżeli masz w domu rzygajacego kota, to jest to tak naturalne że przestajesz to dostrzegać czy w ogóle zwracać uwagę na takie nieistotne rzeczy.
Nie czytać, jak ktoś nie oglądał, chciałem zaznaczyć spoilery po napisaniu tekstu, ale widzę, źe się nie da.
Film jest niesamowity, zakończenie piękne,
postaci rewelacyjne, dzwięk, muzyka efekty bardzo dobre, sama historia strasznie poplątana, ale bardzo ciekawa. Relacja Bena i Rey rozwiązana może trochę kontrowersyjnie, ale moim zdaniem to było najlepsze wyjście. Scena między Benem i ojcem niesamowita. Głosy dawnych Jedi (Yody, Obi-Wana, Anakina, Mace Windu, Qui Gona, Ashoki) to coś pięknego, łezja mi się w oku zakręciła. Cameo Wedga to bardzo miła niespodzianka. Film jest jednak strasznie pocięty, niektóre rzeczy niewyjaśnione, inne urwane w połowie. Akcja toczy się strasznie szybko i ciężko jest za nią nadążyć. Początek filmu też za szybki, powinni zacząć film wcześniej, nie gdy akcja już trwa i musimy się odnaleźć. BTW, skąd Kylo wiedział, że szukać wayfindera na tej lesistej, czerwonawej planecie i kim były te stwory z którymi Kylo tam walczył? I co się właściwie stało z Najwyższym Porządkiem? Przyłączyli się do floty Palpatine`a i razem z nią zginęli. Ci z First Orderu nie protestowali? Trochę się tu pogubiłem... Film powinien trwać co najmniej pół godziny dłużej. Wiele postaci miało za mało czasu ekranowego. Jannah, Zorri, Pryde nie zostali dobrze wprowadzeni, a film się skończył. Za mało Rose To wielki minus... Muszę jutro obejrzeć to na spokojnie. Myślę, że jednak ten film to godne zakończenie historio Skywalkerów, ciekawi mnie czy Rey już zostanie na Tatooine i Jedi przejdą na zawsze do historii czy jednak będzie trenować kolejne pokolenie i odegra jakąś rolę w odbudowie Galaktyki i Republiki... Takie trochę naciągane 9/10, gdyby nie był tak pocięty, akcja była nieco wolniejsza, rzeczy lepiej wyjaśnione i nie niedopowiedziane i mniej naciągane w paru przypadkach, może dałbym nawet 10 gwiazdek.
Ok już po filmie, będą spoilery:
-Fanservice w sumie na plus i ten memiczny cytat z Zemsty Sithów na początku
-generalnie film przez połowę naprawia gówno z Ostatniego Jedi.
-wkurzaało mnie jak musieli kluczyć z dialogami Rey-Leia na początku właśnie przez to że mieli tylko niewykorzystane sceny z poprzednich filmów
-finał słabiutki, Imperator nie mógł tego uratować a jego obecność ani na plus ani na minus
-Abrams musiał rzeźbić w gównie po The Last Jedi i wyszło mu takie coś. Dla mnie najlepszy film z sagi o Kylo Renie ale mimo to słaby
Powiem tak - jest to na pewno najlepszy film z tej trylogii - ale niestety czuję drobny niedosyt.
Wymienię plusy i minusy (bez ładu i składu):
Plusy:
+ Kylo Ren/Ben Solo i jego "odkupienie"
+ Hux jako szpieg FO
+ Imperator *.*
+ Finał na Tatooine
+ Walka z rycerzami
+ Głosy duchów (Anakina, Qui-Gon`a itp.)
+ Relacje Finn/Poe/Rey
+ C3PO - miał sporo fajnych momentów
+ Duch Luke`a i cały ten fragment na Ahch-To
Plusów jest więcej, ale nie będę wymieniał te mniej istotne
Minusy:
- Brak ducha Anakina - no nie wybaczę im tego!
- Za krótka końcówka, mogli bardziej rozwinąć finał
- To jest finał, więc oczekiwałem więcej smaczków dla fanów SW - więcej oczywistych "Easter egg`ów"
-/+ Muzyka to właściwie i plus i minus - było sporo starych nut, ale czegoś mi brakowało.
To w zasadzie w tej chwili wszystko, w piątek obejrzę jeszcze raz. Może coś się zmieni.
Tak podsumowując - film mi się podobał, ale niestety czuję niedosyt.
-
Jak to brak ducha? Był Anakin, Yoda, Obi-Wan, Mace Windu i Qui Gonn.
Aayla, Luminara, Ahsoka i Adi Galia też.
No i jeszcze podobno Kanan się przypałętał.
A no tak, był faktycznie. Choć on ponoć jest wilkiem mocy (Vilkala uważa że raczej wiewiórką)
Najgorszy. Epizod. Ever.
UWAGA SPOILERY!
Powiem tak: w porównaniu z tym co zobaczyłem, TFA to dobry film pozbawiony większych wad. Napisy zdradzają powrót Palpiego, ale jak przeżył upadek i wybuch tego już twórcy nie raczyli wyjawić, pewnie będzie w komiksie, w końcu to pierdoła nie mająca znaczenia, co nie Abrams? Aczkolwiek pierwsza scena z Imperatorem miała fajny klimat, potem już były jazdy w stylu Dark Empire, np. Palpi ciskający pioruny we flotę statków. xD
Co dalej? Cóż, Rey to wnuczka Palpatine`a i razi z dupy piorunami. Czyli moce Sithów są dziedziczne? Ciekawe, rozumiem więc, że Dooku to był brat Palpiego? Tak było Abrams? Poe skaczący sobie w nadświetlną co 3 sekundy... FACEPALM Widać Abrams oglądał ANH dupą i zapomniał, co mówił tam Han. Właśnie Han, wrócił. xD I to akurat plus, Ford zawsze na propsie.
A reszta wielkiej trójki? Tak jak myślałem, Luke nie dostał nic do roboty, a Leia umarła z przemęczenia... I ta rozpacz Chewiego - tutaj zrobiło mi się smutno bo wiem co poczuł - poczuł to co każdy wychowany na OT - po kolei odeszli Ci, których kochaliśmy, a których Disney spuścił w kiblu nie dając im ani jednej wspólnej sceny.
Jeśli chodzi o akcję - o rany... Wszystkie te sceny były cholernie nudne, film o tytule STAR WARS, a bitwy w kosmosie wołają o pomstę do nieba. Chyba nawet lot na Starkillera był lepszy niż to coś w finale. Bitwa z której nie zapamiętuje się ani jednego momentu, no chyba, że ten z końmi biegającymi po niszczycielu. Ja rozumiem, że to nawiązanie do Ewoków (btw. Wicket był w tym filmie razem z żoną xD), ale one działały na swoim terenie, a nie popylały po Gwieździe Śmierci.
A finał? O gurwa... Rey pokonuje Palpiego. Dlaczego? A bo jest super księżniczką Disney`a. Luke nigdy nie był takim przepakiem, przegrał i gdyby nie Vader to Imperator by go zabił. I Vader zabił Palpiego normalnie, a nie jakąś mocą przywołanych Jedi. I Ren oddający życie by ocalić Rey, która umarła przez... wymęczenie? xD Oczywiście obowiązkowy pocałunek, by fani Reylo byli usatysfakcjonowani. Choć chyba nie będą skoro Ben umarł. W ogóle jakiś typek na sali zaczął bić brawa jak Ren umarł. No tak, jedyna sensownie napisana nowa postać, a została odstrzelona i ludzie się cieszą... Upadek cywilizacji? Chyba tak. A Rey sobie przybiera nazwisko Skywalker, którego nie jest godna. BEKA. To ona powinna zginąć a Ren żyć, ale wiadomo #metoo i te sprawy. (zresztą były też lesbijki świętujące zwycięstwo) Acha, wklejeni na Tatooine Luke i Leia wyglądali tak sztucznie, że aż nie mogłem uwierzyć. I czemu nie było tam Rena? Walki Rena i Rey też były nudne. Serio, ile razy można naparzać się w ten sam sposób?
Chewie, Lando (który ma chyba wnuczkę, ach ten nieudolny foreshadowing Abramsa - to samo z Rey, każdy po 5 minutach już wie, że Rey to wnuczka Palpiego, a Abrams przeciąga wielki reveal do połowy filmu xD), R2 oczywiście zmarnowani. 3PO na szczęście dostał trochę więcej do roboty. Plus też za postać tego rebelianta co go grał Hobbit (i to jak wspomniał manewr Holdo - śmiechłem xD) oraz Pryde`a i scena jak zabił Huxa - to było piękne. Dobrze, że rudy zdechł w tak żałosny sposób, pasowało do jego postaci. Plusy też za muzykę (i cameo Williamsa) oraz głosy Haydena, Oza, McGregora i Neesona. Fajna była też scena walki młodych Luke`a i Leii - właśnie tak powinna wyglądać nowa trylogia, no ale trzeba by ją było zrobić w latach 90, a nie teraz. No i musiałby ją zrobić Lucas, a nie jacyś idioci nie rozumiejący SW.
Ocena końcowa to jakieś 3/10, bo jednak te plusy co wymieniłem trochę wspomogły oglądanie (bo filmu nie były w stanie uratować, za duo było szajsu). Cóż można rzec, SW umarły. Szkoda, bo siedzę w tym odkąd skończyłem 5 lat. Oby ta saga była nauczką na przyszłość, mam nadzieję, że Disney wyciągnie minimalne wnioski w kwestii robienia trylogii, bo naprawę - nawet TCW i Rebels są od tego crapu lepsze.
JJ Abrams dokonał niemożliwego - Stworzył film dwa razy gorszy od Ataku Klonów
Generalnie raczej wychodzi na plus, z tym że ja lubię moje starłorsy z odrobiną "kiczu" (angielskie słówko camp trochę słabo się tłumaczy) i banału, szczególnie w kwestiach Jedi i Sithów. Dzięki temu wątek Rey / Rylo Kena / Palpiego bardzo mi się podobał i nawet trochę wzruszeń było. Gorzej niestety z tym ogólnym konfliktem Resistance vs First Order (i co za tym idzie walkę o przyszłość galaktyki) który w ogóle nie był ani odrobinę interesujący, no ale to było już nie do naprawienia po dwóch poprzednich filmach. Ale przynajmniej na plus to, że trochę bardziej można w końcu poczuć że historia dzieje się w ogromnej galaktyce a nie w jakiejś bańce otaczającej tylko nasze pięć głównych postaci.
Stosunek Abramsa do TLJ chyba najlepiej podsumowuje to że na nic nie czeka, pierwsza scena filmu i od razu ostro jedziemy "początek spoilera Palpi żyje, Snoke to jego marionetka, nic w 8 części się nie liczyło, handlujcie z tym koniec spoilera". Z grubej rury i bez ceregieli, coś pięknego.
- to było już nie do naprawienia po dwóch poprzednich filmach. Ale przynajmniej na plus to, że trochę bardziej można w końcu poczuć że historia dzieje się w ogromnej galaktyce a nie w jakiejś bańce otaczającej tylko nasze pięć głównych postaci.
No właśnie, lepiej późno niż wcale, choć szkoda tych dwóch zmarnowanych filmów
Co to było!? Nadal nie mogę uwierzyć w to, co zobaczyłem :/ Jak mi nie pasują te wszystkie wybory fabularne, to się kupy nie trzymało. Ktoś mi wytłumaczy gdzie w tym wszystkim sens? W tej chwili jest to dla mnie najgorszy epizod. Nie mam w ogóle ochoty gadać o tym filmie. Focha na starwarsy nie strzelam, do kółka frustratów pokrzywdzonych przez nowe filmy też się nie zapisuję, ale muszę ochłonąć. Idę spać, może się obudzę i się okaże, że to tylko taki zły sen był Rian wróć i napraw starwarsy! Może jutro chociaż nowy odcinek Mando ukoi mój ból pupci... Bardzo przepraszam za bełkot. Dobranoc.
Muszę jeszcze to wszystko sobie poukładać w głowie, bo wszystko się tak szybko działo...
Ale w skrócie.
Plusy:
+ C3PO w formie! W końcu jego dobry występ w ST i początek spoilera po raz drugi wymazano mu pamięć koniec spoilera :O
+ może nie za dużo humoru, ale za to gdy już się pojawia, to nie ma zażenowania, jest taki gwiezdnowojenny, a nie Rajanowy;
+ Hux - występ krótki, a treściwy ale początek spoilera Nuka-Cola się załamie! koniec spoilera
+ początek spoilera pochodzenie Rey koniec spoilera jest ok!
+ forma audio-wizualna.
Minusy:
- zbyt duże tempo! Jakby upchnąć ze dwa filmy w jednym, więc niektóre wątki wydają się takie po łebkach i brakowało mi trochę większego rozwinięcia Kylo i jego motywacji;
- w pewnym momencie pomyślałem sobie, że przynajmniej nie ma początek spoilera kolejnej Gwiazdy śmierci, a tu po chwili pojawiają się statki z działami niszczącymi całe planety koniec spoilera - pytam się: po co? Czyżby sama liczebność nie wystarczała?? Moim zdaniem to niepotrzebne.
- walki na miecze świetlne, czy raczej mała ich ilość;
- może mi ktoś wyjaśnić po co Kylo właściwie sklecił sobie ponownie swoją maskę? Bo też tu sensu tego nie czaję.
To tak na szybko, w kolejnych dniach może mi się tego namnoży.
-początek spoilera Nuka-Cola się nie załamie, wręcz przeciwnie: Hux odszedł jako bohater! Swoim raportem - walić intencje, ważne są skutki - ocalił setki planet!
A w ogóle, to to tylko postrzał w pierś, no dajta spokój, nie takie rzeczy się w tym uniwersum przeżywa koniec spoilera
No w sumie początek spoilera nie widzieliśmy jego zwłok po postrzale, więc sprawa jest otwarta, Maul nie takie rzeczy przetrwał koniec spoilera
Jesteś zadowolona z jego występu w filmie? Moim zdaniem najlepszy z trzech części i aż żal, że tak niewiele, no ale przy milionie wątków ciężko by było coś dodać Ale moment, gdy początek spoilera przyznaje się do bycia szpiegiem - sztos koniec spoilera
Za mało!!! Było go zdecydowanie za mało. Ale jak już był ten mój początek spoilera Armitage Kloss koniec spoilera, wooow I tak, podzielam zdanie Poe - początek spoilera "coś tak czułem!" koniec spoilera
A poza tym jak zwykle - Hux odwala czarną robotę, dobrze Kylo radzi, Kylo go nie słucha (acz nie poddusza! Jest postęp!), nikt go nie słucha i początek spoilera stara zasada: nie ma Huxa - nie ma Porządku koniec spoilera.
A Pryde`owi to ja jeszcze podziękuję w fanfikach, oooj, podziękuję.
Rzeczywiście, może masz rację, że początek spoilera nie ma Huxa - nie ma Porządku koniec spoilera, bo wkrótce po tym, jak początek spoilera zszedł z tego świata, to przegrali bitwę koniec spoilera
-początek spoilera Stanowczo sprzeciwiam się określeniu "zszedł". Nigdzie nie zszedł. Gość żyje. Co najwyżej będzie kulał, ale wątpliwe. Wykuśtykał z tej kostnicy/celi/gdziekolwiek go tam zabrali, zabrał Millicent i poszedł w cholerę. Może matkę znajdzie, może zostanie przemytnikiem przyprawy albo zostanie królem Ewoków - co tam mu tylko pasuje. Ale żyje koniec spoilera
A no tak, racja tylko czy wtedy wcześniejsza teoria trzyma się kupy?
-początek spoilera Ta o tym, że odszedł jako bohater? No to teraz będzie sobie żył jako bohater ...kind of koniec spoilera
Wyszedł dziś Słownik ilustrowany.
https://66.media.tumblr.com/bab8c5c76bb76a48ec6c4c6d05c3d521/56ff0938e9e24274-a3/s640x960/4296a3725b74a5b558d35e67896e7fcae35df66a.jpg
Powiem tak - jeśli gość był taki sam, jak reszta kolegów papy Brendola (a był), to nie ma możliwości, żeby Armitage nie nosił pod mundurem, jak to nazwał Finster, "kamizelki blasteroodpornej"
Ale serio, jeżeli był taki jak koledzy "tatusia" ukazani w komiksie, to Rudy musiał być przygotowany na najgorsze przy każdym z nim spotkaniu.
Z drugiej strony, Pryde musiał być typem dominującym i wybitnie przebiegłym, że tyle się przy życiu uchował.
Przy czym biorąc pod uwagę, że dostał nad Kijimi, to musiał jeszcze mieć szansę niepostrzeżenie się wydostać z rąk FO
Nie no, w każdej organizacji ma się kumpli, ci wzięli "ciało" pod pachy i odtaszczyli poza zasięg wzroku, a potem razem uciekli
#takbyło #niezmyślam
https://66.media.tumblr.com/2f9065a363075ab3e9f14096f5504ba0/be59c6464af2b49e-f8/s640x960/02ab90a7ebce2159cab70defa4c8ec2db0075d9c.jpg
https://66.media.tumblr.com/0265e23d56198a53a388a8dee244933f/be59c6464af2b49e-11/s640x960/cc30c40bcc0de6bb2bf78836a8024578bc86e342.jpg
https://66.media.tumblr.com/19049c18227e5364a19335d1439de1f0/be59c6464af2b49e-9a/s640x960/826ff4fff2daa2d1d312929e9101ba39c416ad53.jpg
https://66.media.tumblr.com/65c11f8f578b793440c7fd8dc22f4a25/be59c6464af2b49e-2c/s640x960/befd0102cc2d7d4bf6d9ffcde9662d45d86bd703.jpg
Na porucznika Mitakę zawsze można liczyć <3
Nuka, chodź na discorda ;d dyskutujemy na żywo
Maska jest po to, żeby można było sprzedawać nowe maski i nowe figurki.
PS. Trochę detali.
Plusy:
+ BB-8 i jego powrót do charakteru z VII
+ Rose już nie jest tak ważną postacią jak w VIII;
+ Poe wypadł ok;
Neutralnie:
+- Finn i Maz - mają lepsze występy niż w TLJ, ale ten pierwszy jednak nie tak udany jak w TFA;
+- śmierć początek spoilera ostatniego Skywalkera, tzn. takiego z krwi i kości, a nie adoptowanego ale może to i lepiej, że ich los zakończył się w 9 epizodach? koniec spoilera
Minusy:
- zbyta mała rola Richarda E. Granta;
- zbyt powierzchowne wyjaśnienia paru spraw, np. po co początek spoilera Palpatine posługiwał się Snoke`m? Buduje i FO, i ma kolejną flotę? koniec spoilera WTF?
- początek spoilera sama śmierć Palpiego jakaś taka...taka sobie koniec spoilera
- początek spoilera Wedge koniec spoilera występuje dosłownie przez na parę sekund;
Dobra, muszę przyznać że jak obejrzałem po raz drugi to oglądało mi się lepiej niż wcześniej, zwłaszcza gdy już pogodziłem się, że ten Palpatine to nie jest jednak ściema. Drugi raz też łatwiej wszystko ogarnąć przy tak dużym tempie wydarzeń. Skupiłem się na interesujących mnie wątkach, dojrzałem parę rzeczy, których nie zauważyłem na premierze - jak np. rozmowa Kylo z podwładnymi o zdrajcy i poruszenie Huxa, który na uwagę Supreame Leadera zmienił temat na "twarzową" maskę
Abstrahując od tego czy wolałbym śmierć, czy przetrwanie Bena - rozwiązanie jego wątku było mocne i wzbudzające emocje (a już na pewno lepiej odegrane niż dajmy na to przejście Anakina na CSM). Nadal zaś za jedną z najsłabszych scen uznaję moment zabicia Sidiousa - noszkurdemol tylko na tyle było stać twórców? Heh.
Generalnie jednak całość odbieram pozytywniej niż pierwszy seans.
"The Lego Star Wars Holiday Special" z 2020 roku, sądzę, mimo swego legoludkowego uroku i takowej figurkowej sposobności kreacji świata przedstawionego; mimo swej zabawowości, i teoretycznie zarzucanego mu braku powagi i niespójności w przekazywaniu gwiezdnowojennych realiów, dość ciekawie... spaja jako twór audiowizualny (tym bardziej udowadnia, że z pomysłów na fabułę w tej krótkiej animacji tu zawartych, można by wyciągnąć w miarę konsekwentny sposób na fabułę kinowego obrazu, "The Rise of Skywalker") chaos wątkowo-fabularny kinowego Epizodu IX Star Wars. Bo, gdyby tak odjąć z tej 45-minutowej animacji w stylu LEGO jej ogólne zabawowe i lekko nonszalanckie podejście do prezentowanego materiału, to motyw początek spoilera podróżowania Rey w przeszłość za pomocą potężnych artefaktów, związane z tym spotykanie najważniejszych postaci z Sagi Skywalkerów, to - nie zdradzając za bardzo tego, co w tej animacji przedstawiono - dość dobry i wydajny sposób na połatanie dziur fabularnych kontrowersyjnego dzieła: "The Rise of Skywalker". koniec spoilera
Kupując niniejszym omawiany film J.J. Abramsa w wersji z polską oprawą na płycie Blu-Ray, pomyślałem, że warto mieć całą tą specyfikę "The Lego Star Wars Holiday Special" na uwadze - że kolejny - tym razem mój 4-ty seans "Skywalker. Odrodzenie", ale w domowym zaciszu - watching dziewiątego Epizodu Sagi, będzie przebiegał pod dyktando ,,co było, gdyby"... Abrams wykreował Rey, ba, cały swój film na modłę aspektów fabularnych tego oto legoludkowego "Holiday Special". Czyż Gwiezdne Wojny nie zasługują na miano kontrowersyjnego, ale i ikonicznego Unwiersum popkulturowego?
TROS udało się pobić:
- Holiday Special, jako najgorsze filmowe coś co przytrafiło się SW
- ROTS, jako najbardziej niewykorzystany i zmarnowany potencjał na film SW
1/10 - I to tylko przez wzgląd na kilka dobrych momentów...
Nie wiedziałem że Jar Jar Abrams może stworzyć aż tak słaby film... Wybaczam Rianowi wszelkie drobne błędy, braki i niedociągnięcia...
Dział ze spojlerami więc nie będę się oszczędzał
Ogólnie na początek: ogromne brawa dla JJ, że logicznie połączył ten bałagan który wprowadził RJ w logiczną całość i stworzył film, który ogląda się jakby był naturalną kontynuacją. I teraz qlue.
W mojej opinii jeśli ktoś kto nie zna SW, siadłby do seansu i oglądał każdy film od epizodu 1-9 po drodze między 3 a 4 częścią zahaczył o Rogue One to myślę, że byłby pełen podziwu jak to wszystko się klei i naturalnie komponuje od początku aż do finału. Natomiast dla fana SW, wiedzącego że wg ojca sagi Anakin był Choosen One, nowa trylogia nie była z góry zaplanowana a RJ dostał zielone światło na swoją wizję bez ustaleń JJ - jest to gwałt dla fanów
Do rzeczy:
1. Dlaczego Ray jest takim przekozakiem w mocy? Bo w jej żyłach płynie krew samego Palpatina, jest potężnym użytkownikiem w mocy, która ma do niej naturalny talent po dziadku, uśpiony i budzący się z każdym kolejnym etapem dochodzenia w niej do prawny o tym kim jest.
2. Dlaczego znalazła się na Jakku? Jej rodzice nie chcąc by Ray wpadła w łapska Palpiego woleli zostawić ją na Jakku u Udgara.
3. Kim byli jej rodzice? Ojciec był synem Palpiego a matka to random.
4. Kiedy Palpi spłodził syna - nie wiadomo, pewnie za czasów gdy był Kanclerzem.
5. Po co Palpiemu Ray? Palpi umiał przenosić swojego ducha z ciała na ciało - chciał by Rey go zabiła w rytuale Sithów aby wejść w jej ciało i stać się znów młodym pełnym życia i ogromnej mocy Imperatorem.
6. Jak Palpatine przeżył na GŚ? Nie wyjaśniono, najprawdopodobniej po upadku udało mu się jakoś przetrwać, znaleźli go kultyści, podpieli pod aparaturę potrzymującą życie i z biegiem lat zyskiwał na sile.
7. Kim był snoke? Był wynalazkiem Palpatine, klonem nad którym miał pełną kontrolę a który miał dwa zadania: odwrócić uwagę galaktyki od niego i przekabacić na swoją stronę Kylo Rena, potem Rey.
8. Co oznacza tytuł? Rey na końcu filmu pewnej starej babinie na Tatooine przedstawia się jako Rey Skywalker przy błogosławieństwie duchów mocy Luka i Lei. Żyją w niej bowiem wszystkie pokolenia Jedi, wraz z Kylo Renem który umarł przekazując jej swoją moc życiową.
9. Kylo Ren oficjalnie wrócił na Jasną Stronę, stawił czoło Imperatorowi razem z Ray ale szybko został pokonany, kiedy Ray odwróciła wiązkę błyskawic i wykorzystała niemal całą swoją moc by zniszczyć Imperatora jak i całe koloseum na którym był wraz z tronem i wyznawcami praktycznie umarła. Kylo uratował ją bo jak się okazało: Rey i Kylo mają nie tylko specyficzną więź w mocy ale i potrafią - dawać życie i leczyć. Kylo zginął oddając moce życiowe Rey.
Reszta jest mało ważna - Hux pomógł rebelii bo chciał by Kylo poniósł porażkę ale potem chciał by go postrzelono aby nikt się nie skapł - oczywiście zostało to wykryte i został zabity, Lando miał dosłownie 3 wejścia ale fabularnie zebrał ziomków w galaktyce żeby stawić czoło flocie imperatora, Luke miał występ jako duch mocy by dać kilka rad Ray...
I teraz najgorsze: wg legendy równowagę mocy przywróciła Ray - pozbyła się Sithów, została ostatnim Jedi. Nie Anakin - Rey. Tutaj będzie największy spór bo sam Lucas jasno powiedział: Anakin był wybrańcem, wg nowej trylogii był wybrańcem czasowym Shit happens
I w sumie tyle. Ogólnie film oglądało się dobrze, bez żenady jak w przypadku VIII ale widać że to był jeden wielki fun serwis i łatanie w ciąg logiczny tego co zostało po RJ.
Sam film dla mnie 7/10.
Prequele: 8/10
Stara Trylogia: 9/10
Nowa Trylogia: 6/10
Cała Saga 7+/10 jako fan
Jako osoba która lubi SF, oglądała by pierwszy raz od 1-9 myślę, że spokojnie oczko wyżej.
Tylko ten motyw Choosen One...jego nie strawie, wątpie by ktokolwiek strawił
Nie mam niestety czasu wchodzić w dłuższą polemikę, bo jutro rano do roboty - ale zazdroszczę ci takiego odbioru.
Twierdzenie, że JJ wszystko logicznie połączył i stworzył film, który jest naturalną kontynuacją jest dla mnie kuriozalne. Ten film jest tak z dupy wzięty, że aż zęby bolą.
Nie lubiłem TLJ. Ale w porównaniu do tego filmu to arcydzieło.
Postaram się skrobnąć coś dłuższego w weekend, żeby jakoś sensownie uzasadnić wszystko co powyżej.
Szanuje - dla mnie było to naprawdę in plus bo kiedy jeszcze nie znałem ani leaków ani filmu zachodziłem w głowę co tu zrobić żeby z tego wybrnąć - wg mnie wybrnął, nie w 100% ale wybrnął. Chętnie jednak poznam każdy inny punkt widzenia na to wszystko bo to będzie pole do dyskusji tutaj na lata
Jeszcze dodam bo teraz mi się przypomniało: wątek rycerzy Ren taki troche z pupy, niby się pojawili, niby ścigają z Renem Rey, potem są na planecie Imperatora i gdy Ren przechodzi na jasną stronę robią mu jesień średniowiecza póki Ren nie dostaje od Rey miecza "teleportem mocy" Tu szkoda bo liczyłem, że ich rozwiną ale cóż - trudno
Przyznaję rację wszystkim, którzy twierdzili, że nie było żadnego planu na nową trylogię. Pisane na szybko, bez pomysłu, bez wizji, bez planu na rozwój tego uniwersum. LSG to jakiś dziwny twór wydmuszka bez władzy, w sumie do końca nie wiem jaka jest ich rola skoro i tak poszczególni filmowcy robią co chcą.
Tutaj przyznaję rację Lubsokowi i innym miłośnikom filmów Marvela - pod względem spójności MCU > nowe SW. Te marvelowskie głupkowate, przewidywalne i robione od sztancy filmy jednak razem tworzą jakąś sensowną całość. O nowych SW nie mogę tego powiedzieć. Filmy MCU zasłużenie zyskały poklask u widzów i biją rekordy popularności, z czym nowe SW mają problemy.
Wyśmiewałem też pomysły z Legend uważając, że to co otrzymujemy w obecnym kanonie całościowo jest o niebo lepsze. G*wno prawda, po wczorajszym widać, że może być samo złe albo nawet i gorsze, bo zrzyna z EU i ma jeszcze mniej sensu. Przepraszam Legendy i wszystkich ich fanów za te drobne złośliwości w przeszłości
Wiesz co mnie w sumie tylko zabolało? To jak pięknie pokazali środkowy palec EU. Co robi Story Group o ile wciąż istnieje? Bo na bank nie czuwa nad jakąkolwiek spójnością.
Pave zjadło coś, Kare chyba w ogóle nie istniała, BTA moje ukochane nie ma racji bytu. Droga do TROS to też jakaś kpina, kończymy najważniejszą książkę z grupą Twi`lekków tymczasem w bazie ani kawałeczka Starych Ras.
Tyle, że film mi się podobał. Bo postaci, które najbardziej lubię, były takie jak lubię (spora zasługa aktorów, że czasami z dennego scenariusza dali radę wyczarować coś super). Z TLJ kocham po dwóch latach TYLKO wątek Luke`a. Reszta do zaorania dla mnie. Tu dostałam "moich" bohaterów i ocena automatycznie idzie w górę.
Dla mnie to nawet nie był środkowy palec tylko dostałem taki mocny strzał w pysk. Broniłem tej nowej trylogii, jarałem się na myśl kiedy zostaną w końcu odsłonięte tajemnice, wierzyłem w LSG, wierzyłem, że to wszystko jest chociaż trochę rozpisane/zaplanowane i dokądś zmierza. O jak ja się myliłem
Z czytania tych wszystkich książek/komiksów nie rezygnuję. I tak momentami było to dla mnie trochę guilty pleasure, teraz już będzie guilty pleasure pełną gębą. Bardzo jestem ciekaw jak oni chcą to wszystko co się wczoraj odwaliło wyjaśnić Czy w ogóle zamierzają wyjaśniać
A że film się podoba to przecież spoko. Zazdroszczę Ci i tym wszystkim którzy mają pozytywne odczucia. Mi po prostu film totalnie nie podszedł i tyle, świat się nie zawalił. Trochę sobie ponarzekam, ale nie zostanę smutasem nieustannie s*ającym w kierunku Abramsa, KK, LSG czy (co najgorsze) innych fanów, którzy TROSa lubią.
I co na sczerniałe kości Imperatora dzieje się ze Shrivem? Pod tym względem ogromny zawód.
Ooo dokładnie!
Wiecie co, to trochę jakby dwa uniwersa istniały - EU i filmy. Jedno sobie, drugie sobie, cuś jak w Legendach bywało. I też przyznaję się do naiwności bo długo wierzyłam, że tu będzie lepiej. Że to ogarną jakoś, może nie 100% ale większość. No też się pod tym względem wykiwana czuję.
Dla mnie zawaliło sprawę rzekome Story Group (serio wątpię czy wciąż istnieje,poza samą nazwą).
A Resistance Reborn dawało nadzieję, że choć część tych postaci się pojawi.
Czyli jednak odkładając decyzję o zakupie na później (czyli, jak widze, na nigdy) zrobiłem słusznie
Czyli jednak odkładając decyzję o zakupie na później (czyli, jak widzę, na nigdy) zrobiłem słusznie
vilkala napisał:
tymczasem w bazie ani kawałeczka Starych Ras.
-----------------------
A Sullustanin?
O tym rozwoju uniwersum to w zasadzie można by w osobnym wątku podyskutować.
O planie na trylogię - nie wiem co było zaplanowane (Driver wiedział jak Kylo skończy, więc bendemption pewnie od samego początku było zakładane), ale mam wrażenie że Abrams zwyczajnie nie miał pomysłu jak to dokończyć, więc wyciągnął koncept z poniżej pleców i oparł na nim film.
I znikła Twoja lista z sygnaturki.. czarne dni dla Bastionu.
Dobrze, że Mando 7 to zupełnie inny poziom rozrywki. Teraz niech się lepiej Project Luminous okaże czymś mega ciekawym.
BTW Soule wczoraj popełnił świetny komiks. Szkoda że czyta się go prawie ze łzami w oczach.
Wyjątkowo smutny post i wymiana zdań pod nim. Aż mi się żal zrobiło, serio. Współczuję, i mówię to jako osoba, której TROS pasuje.
Współczuję, bo... been there, done that. Nadal tu jestem, więc chyba jestem odporny na rzeczy, które mi "psują" SW. Mam nadzieję, że Ty też się otrząśniesz i nadal będziesz znajdował w SW tę magię.
Tyczy się to z grubsza też i reszty userów, rozczarowanych TROSem.
To forma terapii
-Przepraszam Legendy i wszystkich ich fanów za te drobne złośliwości w przeszłości
Radujmy się Albowiem, jak mówi Pismo, wielka jest radość z grzesznika, który się nawraca.
Ale tak na serio to mnie wystraszyłeś - lubiąc Legendy nie przeszkadzały mi nowe SW i lubię je dalej. Jeszcze prze jakieś 8 godzin z pewnością A potem to zobaczymy.
(liczy) yyyyy, znaczy, Ty dopiero teraz? Zaczynasz? Kończysz? Doczekać się nie mogę (albo nie dojechałem z czytaniem wonteq`u). ~
Pisanie postów i domykanie przyszłorocznego budżetu paralelnie to nie był najlepszy pomysł
Tłumacząc z polskiego na nasze, po poście koleki mkn nie byłem pewien, czy po obejrzeniu TROS-ki dalej mi się te nowe SW będą podobać. Ale może być. Fajny film, trochę jak TFA, dobre 3/4 i na koniec wjeżdża #nowasuperbronzajebista... i JJ nie wie jak skończyć.
Napisałbym zaraz po wyjściu z kina, ale tym razem wracałem samochodem, który sam prowadziłem także nie mogłem wcześniej.
Mogę umierać... Tak, to zdecydowanie czas na to bym mógł umrzeć. W sumie to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko śmierć.
Osiągnąłem już w życiu co chciałem, miałem tylko iść i zobaczyć ten film! Miał być podsumowaniem 22 lat bycia fanem, czyli praktycznie całego mojego świadomego życia!
I co???!!!
I czas zdychać! Jako najszczęśliwszy fan Star Wars na całym świecie! Spełniony pod każdym względem!!!
Abrams, dziękuję Ci!!!
Jutro drugi seans. W noc z piątku na sobotę maraton całej nowej trylogii - zdecydowanie najlepszej trylogii SW jaka kiedykolwiek powstała.
Plan minimum: 15 seansów - niemniej, jak się uda to chcę by ich było jak najwięcej - najlepiej tak z 50
Na tym etapie nie wiem co tym wątku jest sarkazmem, a co jest na serio.
Pośmiane, czekam teraz na prawdziwy EIX.
P.S. Adam Driver jest bóstwem i nie zasługujemy na jego dobro.
Peace!
Nie uważasz, że Driver miał trochę zbyt mało kwestii mówionych jak na tak długi występ?
uważam że rola Adama była cudem nie wymagającym praktycznie korekt, wyłaczywszy może jego ostatnie sekundy na ekranie, które są tam nie wiadomo po co bo wszyscy wiemy że początek spoilera Ben żyje koniec spoilera
Myślę że spostrzegasz go przez pryzmat jego gołej klaty ukazanej w TLJ i przez to trudno Ci utrzymać obiektywizm
Myślę Jor że znowu mierzysz wszystkich swoją miarką, a jest między nami spora różnica rozmiarów, tak wzdłuż jak i wszerz.
Dodam, że jego ostatnie sceny są FENOMENALNE.
początek spoilera Ben Solo nie powiedział chyba słowa, ale jest tak uroczy, tak przyjazny, tak podobny to ojca i mamy, jak bierze oddech w walce z Renami, to jest tak urocze. koniec spoilera Nagle uwierzyłem, że Driver mógłby dobrze zgrać Indianę Jonesa .
490/10... no no 490 się jednak ciut inaczej zapisuje, ale przy odrobinie dobrej woli można uznać
Kathi Langley napisał:
Pośmiane, czekam teraz na prawdziwy EIX.
-----------------------
^this
Prawdę mówiąc mam to samo. Nie piszę dużej recenzji teraz, to by trzeba za parę seansów, ale dla mnie ten film jest niepoważny. Sam siebie nie traktuje poważnie. A zatem i ja nie mam potrzeby traktować go poważnie, tylko dobrze się bawić. I tym samym bawiłem się na TROS świetnie!
Emocje jeszcze nie opadły, jutro planuje skrobnąć reckę, zarówno samego epizodu jak i całej trylogii sequeli, bo chyba najwyższy na to czas.
Ale tytułem wstępu: wam się serio prequele nie podobały?! Ta trylogia była po prostu zbędna, mogli robić Mando, TCW, książki i komiksy.
Smierć Disneyowi, niech żyją Yuuzhan Vong i ich prorok, Darth Krayt.
krzmar napisał:
wam się serio prequele nie podobały?!
-----------------------
Nie były totalnie złe. Były technologiczną innowacją. Miały kilka ładnych ujęć i piękną muzykę (z wyjątkiem ROTS). Można w nieskończoność je rozkładać na czynniki pierwsze. Można je interpretować "niekanonicznie" i to jest w nich fajne.
Ale odpowiadając na Twoje pytanie. Serio. Bardzo niedużo im brakuje do... no powiedzmy bycia totalnie złymi. Z mojej strony, największy zarzut to totalny brak energii, tempa, harmonii. Analogie muzyczne nie są przypadkowe. Lucas zaprojektował SW jako filmy prawie nieme. Ale taki utwór musi mieć rytm. Prequele w ogóle się nie ruszają, są bardzo ociężałe. Są jak człowiek bez wyczucia rytmu na imprezie tanecznej. Po prostu stoją pod ścianą. Jedyny częściowy wyjątek to AOTC. I pierwszy akt ROTS (do "another happy landing").
Sequele są fabularnie głupie, ale mają energię, tempo, rytm, wywołują szybsze bicie serca. Te filmy pędzą! Kierunek nieważny! Dla mnie to jest czynnik decydujący. Plus jeszcze warstwa symboliczno - znaczeniowa. Mówią do swojej publiki, proste ale głębokie prawdy o życiu. Starzy to zrozumieją, dzieci to zrozumieją. To jest siła sequeli i uzasadnienie ich istnienia.
Anakin był czasowym wybrańcem...Palpi sam sobie ukręcił na siebie bicz płodząc syna którego wnuczka była jego Nemezis i ostatecznym gwoździem do trumny.
Cieszy wytłumaczenie Snoka, cieszy pochodzenie Rey, cieszy wytłumaczenie mocy i u Lei przez co wróżka z VIII już nie bije po oczach, cieszy ogólne zszycie tego wszystkiego co namieszane w pewną logiczną całość niemniej jednak teraz jak się obejrzało wszystkie trzy filmy widać jak ogromny był na to potencjał który w ostateczności został zmarnowany. TROS oceniam na równi z przebudzeniem mocy ale jako trylogia jest najgorszą z dotychczasowych trzech. A szkoda bo sama idea Palpatina jako odwiecznego wroga Skywalkerów jest ok i ma siłę przebicia
Wiedziałem że będzie dobrze, bo mimo że krytykowałem Abramsa i nadal uważam że nigdy nie powinien nawet zbliżać się do Star Wars, to facet jest inteligentny i wyciąga wnioski, uczy się na błędach itd.
Bla, bla, bla.
Cała ta nowa trylogia jest od początku spartolona przez decyzje Boba Igera.
Gdyby tak Abrams robił TFA pod ścisłym nadzorem Lucasa itd.
Nieważne, to już nie wróci.
Tak więc TROS>TLJ+TFA
Ale...
OT>PT>ST
Co do TROS.
Podsumowałbym tak:
https://youtu.be/1qNeGSJaQ9Q?t=155
It`s Alive!
Tak, film jest pełen życia
Da się? Da!
Udało się nawet to co niemożliwe, aktorzy którzy mnie irytowali w poprzednich częściach tym razem byli OK.
Jedynie Driver oj... Adam ssał na maxa, każde jego zdanie to muuuuuuuuuuuł, tony mułu bagiennego, błagałem, niech ktoś go zabije w końcu!
Najbardziej bałem się o Lando, bo nie wyglądał najlepiej na zdjęciach, a tu taka niespodzianka.
Został pokazany bardzo korzystnie i nie miał takiego pecha jak Leia w TFA (Abrams wyciąga wnioski cd.)
Największe rozczarowanie to bitwa, no cholera, taka flota i nic, zero pomysłu jak to pięknie pokazać. Nadal kosmiczna bitwa z ROTJ pozostaje najlepsza i już się chyba nie doczekam lepszej. Żenada.
Iger odejdź!
Lucas wróć!
Nie mam żadnych wątpliwości, że reżyser chciał zadowolić wszystkich a jak wszyscy wiemy... wszystkich się nie da zadowolić.
W efekcie tych starań dostaliśmy chyba najbardziej kuriozalną sekwencję której centralnym elementem był początek spoilera pocałunek koniec spoilera takie zjeść ciastko i mieć ciastko
Może przy następnym seansie będzie to bardziej strawne
Mam pytanie do tych co byli na wersji 3D, jak to wygląda?
I tak zobaczę, może namówię SW-Yogurta XD na kolejny seans, ale chciałbym wiedzieć czego mogę się spodziewać.
Czy jest tak dobrze jak TFA 3D?
Jedziemy. W 3D by IMAX. Obiecuję, że nie będę brechtał na głos. ~ Dogadamy się kiedy. Bo teraz może być tłok, a potem Święta..
3D nie jest tak dobre jak w TFA. Niestety
Iger nie posmarował. Szkoda
Byłem na Real 3D i w zasadzie tylko okulary przeszkadzały. Jest kilka scen ale generalnie słabo. Tylko, że to był jedyny seans co mi pasował.
I było dosyć pusto, jak na premierę (2D były pełne, zajrzałem z ciekawości)
Tak właściwie, to w tym miejscu zebrało się wszystko, na co narzekałem w poprzednich dwóch filmach. początek spoilera Jechanie na jakichś sentymentach bez pomysłu, wszyscy użytkownicy Mocy coraz silniejsi z chwili na chwilę - teraz już potrafią się TELEPORTOWAĆ, a Palpatine w sumie po kij się bawił w te całe Wojny Klonów, skoro mógł po prostu porazić piorunem i tą nieskończoną flotą każdego, kto by mu się sprzeciwił xD A no i oczywiście, że na tą flotę szybciutko zorganizowała się jeszcze większa flota sojuszników Ruchu Oporu - przecież po tym co się odjechało w TLJ nie mogło być inaczej. Skakanie między statkami poza atmosferą? Co to dla nas? Niszczyciel 10 planet na raz w E7 to było mało? Teraz każdy z chujliona ISD jest wyposażony w DSowy laserek - po kij była cała ta DS, skoro łatwo można było w krótszym czasie zrobić znacznie bardziej efektywniejsze rzeczy... wystarczyło zaprząc do pracy ukrytą społeczność Sithów. No a córką/wnuczką kogoś ważnego Rey musiała być oczywiście. Jej pojedynku z Palpatinem nie skomentuję, bo to taki szczyt patosu i ściemy, że nie umiem tego wyrazić. xD koniec spoilera Ale to nic. No nie no - to wszystko. Bo dzięki temu wszystkiemu ten film jest tak wspaniały. To jest wydestylowana, doskonała parodia SW, przy której od pewnego momentu cały czas się śmiałem, a z kina wychodziłem naprawdę uchachany. Mogę polecić ten film jako najlepsze SW zaraz obok "Gwiezdnych jaj".
Onoma napisał:
To jest wydestylowana, doskonała parodia SW, przy której od pewnego momentu cały czas się śmiałem
-----------------------
Kurde, może byliśmy na tym samym seansie i to Ciebie słyszałem wybuchającego śmiechem przy randomowych sytuacjach?
Pora na spoilery i na początek plusy i minusy.
PLUSY:
początek spoilera
- Warstwa audio-wizualna filmu
- Muzyka + stare kawałki
- Humor, chemia pomiędzy postaciami
- Lekkość akcji, duch przygody
- Dobre aktorstwo
- Leia - godny hołd, dobrze wykorzystane sceny, wzruszające zakończenie wątku
- Wyjaśnienie Snoke`a
- Głosy Jedi (Anakin, Obi-wan, Qui-gon, Ahsoka, Luke, Yoda, Windu)
- Dew it!
- "wielu uznało by je za nienaturalne"
- Harrison Ford!!!
- Lando, Wedge - miłe akcenty
- Easter-eggi, fan-service
- Potężna flota Rebelii
- Knights of Ren
- Droidy + duży plus za C-3PO
- Zebranie rady FO
- Wszystkie sceny z Benem (oprócz ostatniej )
- Młody Luke i Leia
MINUSY:
- Śmierć Bena!!!! Nie leży mi ten wybór fabularny, że za przeproszeniem zarżneli wszystkich Skywalkerów co do jednego. Faktycznie zakończenie The Skywalker Saga; teraz czas na The Palpatine Saga...
- Dobra już umarł, jakoś to przeżyje jeszcze, ale dlaczego nie pojawił się jako Duch obok Luke`a i Lei?!
- Brak ducha Anakina!! Mógł przecież się nawet pojawić w scenie powyżej
- Za szybki finał
- Brak wyjaśnienia jak Palpatine znalazł się na Exogolu; trzeba się domyślać
- Brak starych ras
- Brak poczucia, że to faktycznie podsumowanie wszystkich trzech trylogii; jest tylko takie złudzenie, ale gdy się zagłębić to tak nie jest.
- Brak jednej jedynej sceny w jednym ujęciu oryginalnej wielkiej trójki; ale to zarzut generalnie do całej ST
- Potraktowanie Bena w finale jak randoma
- Ja wiem, że SW ma żelazne ramy i napisy końcowe zawsze są takie same, to jednak z racji, że niby to ostatnia część mogliby dać foty wszystkich aktorów z trzech trylogii, jak np. w Avengers:Endgame.
- Mało Luke`a
NEUTRAL:
- Pochodzenie Rey jest mi obojętne, cieszę się, że ma jednak jakieś korzenie, ale totalnie mi to wisi czy to wnuczka Palpatine;a, Obi-wana czy innego Dooku.
koniec spoilera
Na razie tyle. Czekam na kolejne seanse.
Dział forum ze spojlerami xD?
A tak dla sportu. Przypadkowy oglądacz nie zginie od razu. Dobry zwyczaj.
Na razie krótko, ale jutro idę drugi raz, to coś skrobnę więcej jak przemyślę.
Mój ulubiony z Sequeli. Wreszcie poczułem, że to Star Wars, dotąd tylko w Spin-offach to czułem.
Tak, ten film jest miejscami głupiutki.
Tak, ten film wprowadza motywy nagle z dupy.
Tak, są dziury logiczne.
Tak, jest za krótki, a akcja pędzi na łeb, na szyję. Przydałoby się ze 30 dodatkowych minut.
ALE!
Ja pier**lę, jaki ja fun miałem oglądając go. Od pierwszych minut. Akcja dobra, bohaterowie dają radę, jest przygoda, jest klimat. Jest jakiś galaktyczny rozmach, różnorodność (brakowało mi tego w VII i VIII), są emocje.
Ale przede wszystkim, są tu - głupie, przyznaję, ale mega-klimatyczne - motywy rodem ze starego EU. I to mi przypieczętowało pozytywną ocenę totalnie.
Poza tym jest dużo naprawiania TLJa i trochę dopowiadania do TFA, i jest to zrobione w sposób, który mi pasuje.
Ogólnie jest tu się do czego przyczepić, jak. np. do tego, że Abrams wrzucił tu kilka odważnych rozwiązań fabularnych tylko po to, by się zaraz z nich wycofać. Ale całościowo film wygrywają dla mnie elementy następujące: fun, klimat, akcja, pomysły rodem z EU. Jak się otworzycie i wyłączycie myślenie, to jest genialna jazda.
...czyli z grubsza podobnie do TFA, tylko takiej kalki chamskiej z innego Epizodu nie ma.
Polecam, więcej za jakiś czas.
Gunfan napisał:
Jest jakiś galaktyczny rozmach, różnorodność (brakowało mi tego w VII i VIII), są emocje.
-----------------------
Zgadzam się w 100%, rozmach jest imponujący, wielki wszechświat, czuć ogrom. Spora zaleta tej części.
Gunfan napisał:
Tak, jest za krótki, a akcja pędzi na łeb, na szyję. Przydałoby się ze 30 dodatkowych minut.
-----------------------
raczej przydałby się poprawny ósmy epizod .
-Wreszcie poczułem, że to Star Wars,
Ech, nasze dyskusje o istocie starwarsowości
JJA w swoim najlepszym wcieleniu, czyli totalna hiperkineza. Ale ja to mówiłem od razu po ogłoszeniu Abramsa reżyserem EIX. Jeżeli ktoś uważa TFA za film który się RUSZA... to TROS po prostu zapierdala. Tempo zrywa kask ale mimo tych wszystkich zakrętów fabularnych, pozostaje jednak bardzo prostą i zrozumiałą historyjką. Tzn, dopóki nie zacznie się myśleć
TROS padł ofiarą Klątwy Trzeciego Odcinka, czyli jak robimy trylogię to zawsze okazuje się, że w trzecim odcinku mamy za mało czasu, i trzeba na szybko wymyślić zakończenie. To samo spotkało ROTJ i ROTS. Nic nowego.
Cóż można powiedzieć, są momenty genialne, są momenty słabe, nie ma żenujących. Wygląda wszystko pięknie; technicznie, aktorsko, na najwyższym poziomie. Pod względem story i scenariusza mamy raczej powrót do kina dla młodych widzów. Jestem na 100% pewien, że 8, 9-latki za 20 lat będą mówiły o TROS - najlepszy film, jaki kiedykolwiek widziałem/am
Na zgredzie jak ja, aż takiego wrażenia nie zrobiło, ale trzeba przyznać, że działa i można obejrzeć.
Fajne w trylogii sequeli jest to, że każdy z tych filmów egzystuje tak jakby w swoim własnym wszechświecie, i jest zupełnie inny. Faktycznie, jakiejś super-ciągłości nie ma, szczerze powiedziawszy filmy są raczej luźno powiązane. Mi, OSOBIŚCIE, bardzo się to podoba. Nie znoszę posklejanych w 100%, maniakalnie przywiązanych do detali epizodycznych opowieści. To jest zabójstwo dla różnorodności, dla kreatywności.
TROS jest bardzo przyjemnym filmem, przypominającym klimatem i tempem moich ulubieńców z lat 80-tych. Czułem się momentami jak dzieciak oglądający po raz pierwszy The Goonies. I za to jestem bardzo wdzięczny. Mam tylko nadzieję, że film spodoba się publiczności, może nawet zaklei pęknięcie w fandomie... choć to mało prawdopodobne. Liczę na sukces kasowy, i następne filmy gwiezdnowojenne, może robione w nieco mniejszym pośpiechu
-Jestem na 100% pewien, że 8, 9-latki za 20 lat będą mówiły o TROS - najlepszy film, jaki kiedykolwiek widziałem/am
Najmłodszy członek mojej rodziny ocenił ten film na ZERO i powiedział że jest to druga najgorsza rzecz SW.
Najgorszą jest Baby Yoda
HAL 9000 napisał:
Najmłodszy członek mojej rodziny
-----------------------
Ale wiesz HAL, że to nic nie znaczy? Być może "najmłodszy członek Twojej rodziny" jest 40-letnim bezdzietnym chłopem. W językach naturalnych znaczenie zależy od kontekstu. W Twojej wypowiedzi brakuje kontekstu.
Kontekst był:
Jestem na 100% pewien, że 8, 9-latki
Ale dla Ciebie może być i łopata:
najmłodszy członek mojej rodziny ma lat 10 (dziesięć).
Myślę że stare zgredy nie doceniają dzieciaków i często czytam w recenzjach że coś jest dla 8, 9-latki
Nie twierdzę że nie ma na świecie głupich dzieci, ale tak samo jak jest mnóstwo głupich dorosłych.
Ja osobiście mając lat dziesięć czytałem już Lema i Dicka, znałem nie tylko Chaplina i Hitchcocka ale także Lyncha i Greenawaya, a im bardziej film był zakręcony i inny, tym lepszy, z przerażeniem czytam jak społeczeństwo głupieje od seriali zapewne i chcą wszystko przedłużać i wyjaśniać w nieskończoność
Jak się zgubiłem w odjazdach LSD Dicka to cofałem się o dwie strony i czytałem jeszcze raz aż zrozumiem, proste i skuteczne, nie logowałem się na forum i nie pisałem że Dick jest ujowy.
Gdyby TVP zamiast klasyki puszczała MCU, to pewnie byłbym zachwycony, ale może i dobrze że nie miałem wyboru, z drugiej strony czasem łapię się za głowę jak odświeżam sobie filmy z "dzieciństwa", ostatnio:
"La grande bouffe"
"Cet obscur objet du désir"
Wracając do TROS, nie widzę tu żadnych sprzeczności z TFA i TLJ oraz dziur które trzeba by łatać itp.
A że nie było koncepcji/planu na 3 filmy, to oczywiste i jasne jak słońce, przecież od samego początku, TFA było pisane na kolanie:
https://screenrant.com/wp-content/uploads/star-wars-7-force-awakens-abrams-kasdan.jpg
Zalecam wszystkim więcej luzu, chyba że jesteście dzieciakami, to wtedy nie.
Nie wiem jak z tym zaklejaniem pęknięcia, patrząc na reakcje to spowodował nowe
Okazuje się po prostu, że fandom jest jeszcze głupszy niż do tej pory myślałem. Spoko!
A jest głupi bo? Mamy łykać bez popity takie coś jak TROS? Jaja sobie robisz?
Nic nie musisz łykać, sam od roku wiedziałeś, że film ci się nie spodoba. Mogłeś nie iść do kina, mogłeś nie pisać na forum, szkoda czasu, myślisz że kogoś przekonasz? Że Disney padnie na kolana i się pokaja? Na jakim ty świecie chłopie żyjesz. Idź jeszcze ze 3 razy na to TROS, utwierdzisz się w przekonaniu że jest do d... a mi zrobisz prezent, mam akcje Disneya.
Po pierwsze, nie chodzić do kina na nocne seanse. Film, który kończy się o 1:30AM jest fizycznie męczący. Całe szczęście, że jestem już na świątecznym urlopie - ale konieczność wstania dziś o 5:30 zrobiła ze mnie zombie w stanie hiperaktywności
Wszystkie starwarsowe filmy są ze sobą bardzo luźno powiązane. Starwarsy to nie uniwersum, to nie dzieło jednego geniusza, który stworzył spójną językowo-koncepcyjnie strukturę "podstawową" (vide Tolkien). To raczej swobodny misz-masz różnych gatunków i idei, powiązanych chyba głównie stylistyką wizualną. Wszystkie filmy z głównego cyklu mają taką właściwość, każdy egzystuje tak jakby w swoim świecie, te różnice są jeszcze bardziej wyraźne (większa nieciągłość) pomiędzy poszczególnymi trylogiami. W wypadku Sequeli, trzeci epizod odstaje bardziej niż w poprzednich trylogiach. Jest koncepcyjnie i stylistycznie oddalony od TFA i TLJ. Mam wrażenie, że EIX gdzieś się zgubił, a to co dostaliśmy, to sklejona do kupy czwarta trylogia Poruszane są inne tematy, klimat i styl jest zupełnie inny, widzimy "inny świat". Ale to wcale nie znaczy, że jest źle!!
Począwszy od Prequeli, mam wrażenie, że Gwiezdne Wojny padają ofiarą własnego anachronizmu. Prequele byłyby o wiele lepiej odebrane w latach 40 lub 50-tych, czyli w czasach gdy powstawały filmy będące ich inspiracją ten statyczno-formalny styl byłby wtedy o wiele bardziej na miejscu, zrozumiały i bliski tamtejszej widowni. Mam wrażenie, że to samo dotyczy TROS. Gdyby ten film wyszedł 20 lat temu, ewentualnie w czasach Matrixa 2 - wszyscy padliby na kolana. I mówię tu o tzw Fandomie. Mam wrażenie, że dzisiejsze nastawienie publiki nacechowane jest bardzo cynizmem i negatywnym światopoglądem. To jest efekt przesycenia informacją. To mogą nie być czasy na starwarsy Jak na film zareaguje publika globalnie? Ano się okaże.
Mi osobiście TROS przypomina najbardziej trzecią część Piratów z Karaibów. Podobnie zakręcona, pozornie wielowątkowa opowieść która idzie tak jakby nie wiadomo gdzie. Ale mimo tych powierzchownych podobieństw, EIX jest jednak bardziej strawny, głównie za sprawą lepszych postaci, lepszego aktorstwa, lepszej chemii ekranowej. Nie ma dłużyzn, tempo jest STRASZLIWE, narracja wizualna oszałamiająca ale nie przytłaczająca.
Podobały mi się relacje i starcia Kylo-Rey. Ich konfrontacje to wielka siła tej części. Pojedynki na miecze są naprawdę imponujące. Są bardzo fizyczne i dotykalne, wrogość tych postaci wprost wylewa się z ekranu. Techniki "mieczowe" są dla mnie najlepiej przedstawionymi formami z całego cyklu. Widać wysiłek, pot, energię, zmęczenie, wypompowanie emocjonalne. W OT pojedynki to symbolika. W PT, zupełnie abstrakcyjne machanie świetlówkami, nie wymagające żadnej siły, żadnego wysiłku emocjonalnego, psychicznego. Bohaterowie okładają się mieczami bez żadnych konsekwencji fizycznych czy emocjonalnych. Gra komputerowa, i to kiepska - nie wspominając o słabej choreografi (bezcelowe młynki, praca nóg kompletnie olana). Anakin i Obi Wan walczą bez żadnego zmęczenia przez dobre 10 minut.
Tutaj pojedynek Rey i Kylo na wraku DS-2 to jest to. Walczący opadają z sił, fizycznie i emocjonalnie. Wspaniała rzecz.
Nowe FORCE POWERS-y ... bezbłędne. Ten trans-wymiarowy pojedynek, poezja. Teleportacja miecza, świetny pomysł. W sumie nic nowego, podobnie jak lecznicze własności Mocy, ale w końcu ktoś to pokazał, dobrze wpisuje się to w stylistykę filmu i istniejące "Jedi Lore"
Podobały mi się lokacje, faktycznie w porównaniu z poprzednimi dwiema częściami świat jest bardziej otwarty i "oddycha", czuć ogromne odległości. Misja Poe i Finna naprawdę zabiera widza w daleką podróż.
Finalna bitwa zrobiła na mnie konkretne wrażenie. Desant samobójczego oddziału, ich walka, bardzo sprawnie przedstawiona. Można odczuć fizyczną konfrontację, ogień, eksplozje, to wszystko jest prawie dotykalne.
Sprawa Palpatine`a to osobne zagadnienie - Imperator wydaje się być trochę z "innej bajki". ALE! Dzięki jego obecności, mamy wspaniale nakręcone, intensywne sceny. Ciekawa sprawa, Imperator w każdej trylogii jest kimś kompletnie innym, zarówno pod względem fizycznym jak i charakterologicznym (kolejny argument za "nieciągłością"). Tutaj, mamy do czynienia z... ciężko to nazwać, maniakiem religijnym? fundamentalistą? sekciarzem? Palpatine okazuje się być autentycznym przywódcą religii śmierci, zdecydowanej na przejęcie władzy totalnej. Bardzo podobały mi się sceny na tym "stadionie", gdzie zgromadzeni (kim te istoty były? Sithowie) skandują te niesamowicie złowieszcze "przyśpiewki stadionowe" świetna rzecz!!
Palpatine w swoich scenach jest autentycznie przerażający. Te błyski światła, charakteryzacja, wygląd i mimika, przywodzi na myśl straszliwego Kapitana Howdy z Egzorcysty. Dla oglądających ten film 8, 9-latków te sceny będą źródłem koszmarów na następne 20 lat Szacunek dla Iana McDiarmida!
Zakończenie jak i cały film są w pewnym sensie bardzo bezpieczne, pozytywne i optymistyczne. Ostateczne przesłanie okazuje się być treści: nieważne, kim się urodzisz, ważne co z tym zrobisz. Jako nośnik takiego przesłania, film jest BARDZO pozytywny mimo strasznych scen, wydarzeń i chwil okropnej beznadziei. Dobra lekcja dla dzieci, ale nie tylko. Niektórym "starym" też należało by o tej prawdzie przypomnieć!
Szkoda trochę zmiany kursu w ostatnim epizodzie - porzucono treści i symbolikę skierowaną do dorosłych, na rzecz tematyki bardziej instynktownie zrozumiałej przez dzieciaki. Być może dało by się to pogodzić - ale niestety SW to nie Pixar, być może JJA nie potrafił tego zrobić, może też takie techniki narracyjne nie sprawdziłyby się w wypadku Gwiezdnych Wojen?
Reakcja fanów... no słabo. Niedobrze. Nie chciałem tego tu pisać (być może to była próba zaklinania rzeczywistości i myślenia magicznego z mojej strony), ale obawiałem się jeszcze gorszej reakcji na TROS, niż na TLJ. I chyba tak się stało. Reakcje fanowskie są chyba bardzo negatywne. Reakcje kilkorga casuali, z którymi oglądałem film (jednak nie musiałem iść sam! Yay!) są o wiele bardziej pozytywne. Jaki będzie finalny odbiór, dowiemy się z Box Office i badań typu Cinemascore. Sondy internetowe, niestety nie mają żadnej wartości. Słabe recenzje krytyków są w sumie zrozumiałe, szczególnie w kontekście filmu będącego bezpośrednią kontynuacją TLJ (który naprawdę jako jedyny poza TESB zahaczył o bycie "prawdziwym filmem", a nie tylko starwarsami). Na szczęście też słaba opinia krytyczna pogrzebuje argumenty o kupowaniu krytyków przez Big D (tzn, świrów nic nie przekona, ale zostawmy ten temat).
Wracając na chwilkę do reakcji fandomu. Nie jest to zdrowe środowisko. Nie jest to zdrowe podejście do, bądź co bądź, popkulturowej rozrywki. Minęły dwa lata i w ciągu nich wydaje się, że nikt nie dorósł - tylko jeszcze głębiej okopał się na swoim niechętnym i niezadowolonym, malkontenckim stanowisku. Gwiezdnowojenne fanostwo nosi znamiona pewnego niebezpiecznego zjawiska psychologicznego. Stąd też niemożliwe jest, jak się wydaje, dla wielu "fanów" luźne i radosne podejście do tego zupełnie niepoważnego przecież filmu. Fandom niszczy sam siebie, niszczy produkt i markę, której jednocześnie pożąda i nienawidzi. To nie jest zdrowa sytuacja, ani dla "fanów", ani dla biznesu (doświadczył tego MARVEL, bankrutując w latach 90-tych). Moim zdaniem, jedyne wyjście z tej sytuacji, to odcięcie się twórców od fanowskiej "core group", zignorowanie fandomu i koncentracja na "general audience" (opinię ukradłem od jednego z użytkowników Reddita, ale się z nią w 100% zgadzam).
Podsumowując tę ścianę bełkotliwego tekstu, ostatni epizod i Trylogia Sequeli są moim zdaniem zdecydowanie na plus. Pamiętam ROTS w maju 2005, zakończenie Prequeli zdołowało mnie i zmęczyło. Minęło prawie 15 lat, i zakończenie Sequeli podniosło mnie na duchu, rozśmieszyło, dało nadzieję na przyszłość i rozbudziło ochotę na więcej. Mam szczerą nadzieję, że to nie jest koniec kinowych Gwiezdnych Wojen. Czekam na wyniki finansowe, na ogłoszenia następnych planów przez Lucasfilm.
Było fajnie, skończyło się (oby tylko na jakiś czas). Ale pamiętajcie, Moc będzie z nami... już na zawsze.
https://imgur.com/3fwgBUr
No właśnie jedna z rzeczy, z jakimi mam problem, to przesłanie. Pierwsze dwa sequele wyraźnie szły tropem dojrzewania (choć każdy na swój sposób). Tu poza odrzuceniem determinizmu właściwie nie czuję żadnego.
Może to faktycznie film dla młodych widzów...
bartoszcze napisał:
No właśnie jedna z rzeczy, z jakimi mam problem, to przesłanie. Pierwsze dwa sequele wyraźnie szły tropem dojrzewania (choć każdy na swój sposób). Tu poza odrzuceniem determinizmu właściwie nie czuję żadnego.
Może to faktycznie film dla młodych widzów...
-----------------------
Moim zdaniem, zdecydowanie. To jest świadoma korekta kursu, mam wrażenie. Disney i LFL najwyraźniej poddał się, i zaprzestali walki o dojrzałego widza, fana. Ci ludzie są nie do zaspokojenia. Nie da się. Trzeba inwestować w dzieci, młodzież, nowych widzów, nowych klientów, publikę "ogólną". Ludzi, którzy za 3 lata pójdą do kina z radosnym podnieceniem. Nie w mrukliwych 30-40 latków, którzy idą na seans powodowani koniecznością wynikającą z "bycia fanem". To wszystko ma swoje konsekwencje finansowo-biznesowe.
To jest moim zdaniem najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie zmiany stylistyki i treści.
Czyli muszę obudzić w sobie dużo młodsze dziecko niż do tej pory
Nic na siłę
TROS jest naprawdę specyficzny. Zastanawiam się, czy należy do kategorii "Love it or Hate it", czy może będzie np potrafił "dotrzeć" do widza po pewnym czasie (czy nawet drugim seansie, hue, hue, ale po co iść drugi raz na film, który się nie podoba? Ale z drugiej strony, wszyscy poszliśmy drugi raz na The Phantom Menace ).
Ba, TPM uważam dziś za najlepszy z prequeli
O widzisz, a ja AOTC, który jest dziś wyśmiewany i uważany za najgorszy z Prequeli (czy może w ogóle najgorszy epizod), a w maju 2002 spotkał się z uznaniem. Wtedy uważano, że uratował Gwiezdne Wojny (i ja też tak sądzę).
https://www.polityka.pl/archiwumpolityki/1807680,1,ciemna-strona-mocy.read
Gdyby nie mój Ś.P. kolega Wojtek, który "poszedł był" jako pierwszy sam do kina na AOTC, i niechętnie przyznał, że "to już bardziej przypomina film", pewnie bym z tego gwiezdnowojennego interesu wypadł
- Ale z drugiej strony, wszyscy poszliśmy drugi raz na The Phantom Menace
A wiec w całej galaktyce, zostałem tylko ja
AOTC, który jest dziś wyśmiewany i uważany za najgorszy z Prequeli (czy może w ogóle najgorszy epizod), a w maju 2002 spotkał się z uznaniem. Wtedy uważano, że uratował Gwiezdne Wojny (i ja też tak sądzę
I ja też tak sądzę [2] Mimo głupot o piasku, skaczącej żaby i ujeżdżania krowy.
Finster Vater napisał:
I ja też tak sądzę [2] Mimo głupot o piasku, skaczącej żaby i ujeżdżania krowy.
-----------------------
Bardzo mi miło! Myślałem, że po odejściu mojego kolegi, zostałem sam na świecie z tą opinią
Wiesz, kibicowałam tym nowym GW, ale teraz potrzebuję co najmniej tygodnia alb dwóch, zanim pozbędę się żałoby i będę mogła pójść na ten nowy film bez poczucia, że to rodzaj masochizmu. Jest tak źle.
To jak nauczka, żeby się nie angażować przesadnie w żadne fandomy i nie ufać że producenci masowej rozrywki powstrzymają się przynajmniej od oszukiwania w wywiadach, czy wykażą jakąś konsekwencję w tworzonych produktach.
Szczerze czekałam na Twoją wypowiedź w tym temacie. Idę na SW dopiero w niedzielę. Ale słowo "żałoba" jest dokładnie tym co czuję w tej chwili po przeczytaniu spoilerów. Ponieważ od początku grudnia byłam na endorfinowym haju tym bardziej teraz odczuwam zjazd. Nie zależało mi szczególnie na Reylo czy Bedemtion ale nie chciałam więcej śmierci I o to mam żal do Disneya.
Nie obiecuję , że dam radę pójść do kina więcej niż jeden raz. Ehh...
Zaskakująco dużo negatywnych emocji, jak na tak pozytywny i budujący film. Skąd ta żałoba? Skąd ta rozpacz? Zaczynam rozumieć Papcia Lucasa, który zmienił zakończenie ROTJ, a jak Kurtz się upierał, to go wywalił Czyżby publika nie chciała zaakceptować choćby odrobiny smutku w happy-endzie?
Tu nie chodzi o zakończenie. To był smutny film zupełnie z innej perspektywy
Chopie... jak tam sobie chcesz. Może i był "smutny", ponieważ był dla Ciebie do dupy. Dla mnie był bardzo pozytywny i zupełnie w porządku. Możesz i przez następne 7 lat tu pisać, jakie to było g... Najwyraźniej nie masz nic lepszego do roboty. Nie dało by się znaleźć czegoś, co Ci się spodoba? Dalej się będziesz zamęczał tymi starwarsami? Ja też niektórych filmów nie trawię. Np Sagi "Zmierzch". Zgadnij, ile razy byłem na tym w kinie. I ile postów o tym napisałem.
Ojejku i co te stęki majom tu wnieść, hię?
SW są długoterminowe, pod odpowiednim przywództwem mogą trwać wieczność, i se je ludki będą oglądać, słuchać, czytywać, ogrywać. "Failure is the greatest teacher" o to tu chodzi, o pfu nadzieję Jak Lucasfilm tego nie ogarnie to nie szkodzi, przecież trylogia sequeli i tak nie istnieje.
Zmierzchu nigdy nie oglądałem zacznijmy od tego. Może całkiem dobre kino, kto wie??
disclaimer napisał:
Ojejku i co te stęki majom tu wnieść, hię?
-----------------------
No to o to samo pytam Ciebie Stękasz i stękasz jakie te starwarsy nie są do dupy. I co to da, ja się pytam.
Jak to co, wzbudza radość
Ech... no dobrze, każdy musi coś takiego mieć, he he...
Przecież ten film jest najzabawniejszą komedią roku, już o tym pisałem przed premierą. Po premierze dodaję, że wręcz memogenną parodią Star Wars. W takich założeniach to po prostu musiało się udać! Dodaj do tego alko ze znajomymi i masz ubaw po pachy.
disclaimer napisał:
wręcz memogenną parodią Star Wars.
-----------------------
Ja chyba wolę taką parodię, niż te prawdziwe starwarsy zupełnie na poważnie, wiesz o których mówię
Dodaj do tego alko ze znajomymi i masz ubaw po pachy.
-----------------------
Ja nie piję, i nie mam kolegów, więc może o to chodzi?
To tracisz. Nawet się nie zorientowałeś, że to przygnębiający film o ludziach, którzy nie mogli zamoczyć.
Ni to Poe ni Finn ni Kylo. Były szturmowiec skończył zanim zaczął. No, Beniowi udało się liznąć co nieco, zszedł w trakcie spełnienia. Poe miał najgorzej, nawet nie chciała zdjąć tej suszarki ze łba i pokazać buzi na dzień dobry i do widzenia.
Serio nie widzisz, że to jest tragedia?
Masz rodzinę której członkowie po kolei cierpią i kończą żywot z powodu machinacji złego. Poświęcają się, żeby ostatni z nich został wyrwany z łap zła, miał jakąś szansę.
No i to się po wielu cierpieniach udaje, tylko że potomek rodu ginie 10 sekund później - po tym jak jego matka także oddała za niego życie.
No po prostu ubaw po pachy.
To tak jakby Bestia chwilę po odczarowaniu kipnął na zawał.
Po prostu jakby mi ktoś dał w twarz.
Tu już nawet nie chodzi o samego Bena ale o jego rodziców poświęcających się aby go przeciągnąć na Jasną Stronę Mocy ( w sumie i Luke w tym brał udział nie chcąc walczyć na Crait z Benem). Cały czas liczących, że ich dziecko wróci do domu. Giną z tą myślą po czym potomek dołącza do nich kilka sekund później. Tyle czasu, energii, nadziei, ludzkiego życia poszło w piz..u. Naprawdę zakończenie sagi przez wybicie wszystkich członków rodziny to pójście na łatwiznę. Rozumiem, że bali się rzygających teczą jednorożców gdyby Ben i Rey się zeszli i mieli dużo dzieci- to byłby bajkowy banał. Liczyłam jednak, że taką firmę jak Disney stać na bardziej kreatywnych scenarzystów.
asch napisał:
Tu już nawet nie chodzi o samego Bena ale o jego rodziców poświęcających się aby go przeciągnąć na Jasną Stronę Mocy ( w sumie i Luke w tym brał udział nie chcąc walczyć na Crait z Benem). Cały czas liczących, że ich dziecko wróci do domu. Giną z tą myślą po czym potomek dołącza do nich kilka sekund później. Tyle czasu, energii, nadziei, ludzkiego życia poszło w piz..u.
-----------------------
Zaraz, to w przeciąganiu na JSM chodziło tylko o utrzymaniu rodziny przy życiu? Bo w filmie jest pewna wypowiedź, która to wyjaśnia (co najmniej parę osób w tym fragmencie dopiero idzie na film, więc nie zdradzę kto i co mówi).
Asfo napisał:
Serio nie widzisz, że to jest tragedia?
Masz rodzinę której członkowie po kolei cierpią i kończą żywot z powodu machinacji złego. Poświęcają się, żeby ostatni z nich został wyrwany z łap zła, miał jakąś szansę.
No i to się po wielu cierpieniach udaje, tylko że potomek rodu ginie 10 sekund później - po tym jak jego matka także oddała za niego życie.
No po prostu ubaw po pachy.
To tak jakby Bestia chwilę po odczarowaniu kipnął na zawał.
Po prostu jakby mi ktoś dał w twarz.
-----------------------
Cóż mogę powiedzieć. Chyba tylko jedno - dobrze, że film Cię porusza, że wywołuje jakieś emocje, zamiast znudzić i zostawić obojętną. Ja to tak widzę. Mnie "Logan" też okropnie zdołował kilka lat temu. Mimo to go doceniłem po jakimś czasie. Tak czasem bywa.
Ja tragedię Skywalkerów widzę tak: Live for Nothing, or Die for Something. Wiem, głupi cytat z głupiego filmu, ale pasuje. Wielkie zwycięstwa wymagają wielkich ofiar, gdyby już tak podejść do TROS na poważnie (choć lepiej nie ).
Nawrócenie Bena jest piękną i potężną sceną, ciśnięcie miecza w odmęty porównywalne z:
https://pl.pinterest.com/pin/201043570838845732/
Ale wiesz, co to za gadka że "dużo negatywnych emocji". Myślisz, że ja lubię mieć depresję z powodu Disneya i chodzić do kina jak na pogrzeb?
No nie. I dlatego czekam z oglądaniem, aż mi przejdzie i zamierzam olać SW na jakiś czas.
Zabiegi twórcze Abramsa taki właśnie stan psychiczny wywołały i nie ma tu z czym dyskutować. Może jakbym była w tym osamotniona, należałoby pomyśleć u wizycie u psychiatry, ale najwyraźniej podobne odczucia ma duża grupa osób.
Nie wiem, czy ten efekt jest wywołany celowo, czy to złośliwość czy niekompetencja ze strony Disneya, po prostu czuję się paskudnie i już.
Nie ma sensu wchodzić z numbersem w jakiekolwiek dyskusje. Ten typ żyje w innej rzeczywistości, jest zaślepiony i nie widzi jak markę SW zarżnięto na oczach milionów fanów.
Na pewno żyję w innej rzeczywistości... w takiej, która się nazywa "rzeczywistość". Jednym się film podoba, drugim nie, i tak to po prostu jest. Nie obrażam się na multimilionową korporację, że zrobiła film, który mi się nie podoba. Nie podoba ci się film, trudno. Nie trza było iść do kina i Disneyowi kabzy nabijać, tym bardziej, że od roku wiedziałeś że film będzie do dupy, nie? I co, kasę za bilet zapłaciłeś czy przynajmniej wszedłeś za darmo tylnym wejściem jak prawdziwy gangster z Podlasia?
Mi się film podoba. Fanów mam w dupie. Wiesz dlaczego? Bo to głupki. Co widać na każdym kroku. Uważajcie sobie, że wam markę zarżnięto, co mnie to
Wiesz, bo to im zarżnięto, te ich własne wyimaginowane starłorsy
Lubsok... jak chcesz. Możesz dalej chodzić do kina, płacić szmal za bilety na filmy, które ci się nie podobają. Jak uważasz to za normalność, to OK, ja cię nie będę przecież nawracał.
Ja bym tak jednak nie jechał bezrefleksyjnie po Lubsoku. Bo w jednym ma on rację i jest to powód do niepokoju - jeżeli film się nie spodoba "szerokiemu widzowi" i mało zarobi, to oznacza to własnie to o czym Lubsok mówi - "D" wrzuci SW na dno szafy i najbliższy film zobaczymy za 15 lat, jak nie później. Czyli - vulgo - "zarżnięcie marki". Nie jest to powód do radości.
Przesadzam? Może, ale sam zobacz, co się stało po "SOLO" - gdzie zniknął trzeci spinn-off?
Czy ja po Lubsoku jadę? Może i trochę jadę? Jeżeli tak, to sorry Lubsok, gangsterze z Podlasia. Ale sam lubisz dym na forum, więc chyba nie cierpisz bardzo?
A jak będzie z opinią "szerokiego widza"... zobaczymy. Ja mam nadzieję, że film "trafi". Jak nie, to też nie tragedia. Fajnie by było, gdyby były nowe kinowe SW, ale ja nie mam zamiaru załamywać rąk, jeżeli Disney to ubije, a LFL rozwiąże i rozgoni na cztery wiatry. Kiedyś nie było SW w kinie przez kilkanaście lat, a żyliśmy. Wcale nie potrzebujemy być karmieni SW jak te gęsi tuczone na otłuszczenie wątroby. Ja osobiście wolę dostać film, który MI SIĘ SPODOBA, a zabije markę, niż taki, który BIZNES utrzyma przy życiu, a mnie zostawi obojętnym i znudzonym.
Też bym wolał, żeby wszyscy byli zadowoleni i żebyśmy się tu prześcigali w zachwytach na forum. Ale tak nie jest - trudno. Mi się Sequele podobają, włącznie z TROS. Każdy jest inny - ja najwyraźniej jestem "inny inaczej" i nie będę za to przepraszał
Ja się tylko wtrącę a propos SOLO i filmów od M. w kontekście Lubsoka:
Przed filmem specjalnej TRoSki poleciały reklamy (granda!) i wśród nich jakieś marvelowskie piedoły o jakiejś wdowie, czy cóś (nie znam się) na koniec info: JUŻ W LECIE. ~
Lato zacznie się gdzieś w połowie lutego (lub wcześniej), zaraz jak się Vivaldi skończy, dużo czasu nie zostało
Yyy, to lato zacznie się na przełomie kwietnia i maja. Sprawdziłem, bo jak resztę produktów M. mam tam, skąd wypełzł Palpi.
Tak czy siak, nie przeszkadza im nic w promowaniu czegośtam. SOLO nie mógł być reklamowany, bo cośtam, a w grudniu nie mógł być, bo kolidował z g.*^2. Normalnie plan siedmioletni. ~:/
TRoSka & ST stworzone wg tego samego planu. Musi tanio wyszło.
U nas leciał trailer filmu, który wejdzie na ekrany w lipcu. W ©$¥<»` Lipcu... Film od tego samego €&@#":€ Disneya.
To nie był plan siedmioletni, to było celowe działanie, żeby pokazać że się nie da, że ludzie nie kupią i bez sensu te drogie spin-offy kręcić. Za szybko i od razu zrezygnowali.
Poznaj zastosowanie dialektyki: początek spoilera wg myślenia dialektycznego wykończenie Skajłokera może być odrodzeniem Skajłokera, klęska - sukcesem itp. I na odwrót.
koniec spoilera
Asfo napisał:
Ale wiesz, co to za gadka że "dużo negatywnych emocji".
-----------------------
To nie było do Ciebie osobiście. Chodziło mi o reakcję zbiorową tu na forum. Jeżeli to odbierasz jako osobistą zaczepkę, to przepraszam, ale to nie miało tak zabrzmieć.
Myślisz, że ja lubię mieć depresję z powodu Disneya i chodzić do kina jak na pogrzeb?
-----------------------
Sorry Asfo, ale jeżeli trochę infantylny film wpędza Cię w tak zły nastrój, to prawdopodobnie podchodzisz do tego o wiele zbyt poważnie. Przykro mi, że coś co mnie rozbawia, Ciebie totalnie dołuje, ale nic na to nie poradzę.
Jep, nie chodzi o reylo (niech sobie ono siedzi w fanfikach, które są bardzo często lepiej skonstruowane od tego co serwuje Disney) tylko po prostu o szczęśliwe zakończenie. Tylko tyle chciałam.
PT to było narodzenie zła, w OT wszystko się ostatecznie dobrze skończyło. ST mówią nam, że jednak nie, nie całe zło pokonane, poświęcają kolejne postaci żeby je pokonać, po czym cała rodzina, po latach nieszczęść i walki, ostatecznie ginie, a Rey ląduje dokładnie tam, gdzie zaczęła - samotna na pustyni, tylko z (domniemanym bo nie pokazanym) PTSD.
Zmarnowana szansa na opowieść, która jednocześnie psuje to co było opowiedziane wcześniej. Po co to w ogóle było?
Rozumiem, że fajne przygody Poego mogą być fajne, ale to miało być Odrodzenie Skywalkera, a nie "Palpatine realizuje zemstę" albo "Fajne przygody Poego".
Jestem też wkurzona na kłamliwe zapowiedzi, przez które prawie do końca miałam nadzieję, że jednak będzie jakoś tam ok. Trąbią dwa lata o nadziei, rodzinie, pozytywnych końcach, że będzie zabawa, po czym cała rodzina ginie a Rey oprócz bycia sierotą jeszcze bardziej niż na początku, to jeszcze zostaje tak-jakby wdową. Ubaw po pachy. Do tego odwoływanie w panice rzeczy, które się samemu wsadziło do TFA i TLJ - to nie jest tak, że Johnson umieścił w TLJ cokolwiek bez akceptacji firmy. Nieprofesjonalne i niesmaczne.
Asfo napisał:
Jep, nie chodzi o reylo (niech sobie ono siedzi w fanfikach, które są bardzo często lepiej skonstruowane od tego co serwuje Disney) tylko po prostu o szczęśliwe zakończenie. Tylko tyle chciałam.
PT to było narodzenie zła, w OT wszystko się ostatecznie dobrze skończyło. ST mówią nam, że jednak nie, nie całe zło pokonane, poświęcają kolejne postaci żeby je pokonać, po czym cała rodzina, po latach nieszczęść i walki, ostatecznie ginie, a Rey ląduje dokładnie tam, gdzie zaczęła - samotna na pustyni, tylko z (domniemanym bo nie pokazanym) PTSD.
Zmarnowana szansa na opowieść, która jednocześnie psuje to co było opowiedziane wcześniej. Po co to w ogóle było?
Rozumiem, że fajne przygody Poego mogą być fajne, ale to miało być Odrodzenie Skywalkera, a nie "Palpatine realizuje zemstę" albo "Fajne przygody Poego".
Jestem też wkurzona na kłamliwe zapowiedzi, przez które prawie do końca miałam nadzieję, że jednak będzie jakoś tam ok. Trąbią dwa lata o nadziei, rodzinie, pozytywnych końcach, że będzie zabawa, po czym cała rodzina ginie a Rey oprócz bycia sierotą jeszcze bardziej niż na początku, to jeszcze zostaje tak-jakby wdową. Ubaw po pachy. Do tego odwoływanie w panice rzeczy, które się samemu wsadziło do TFA i TLJ - to nie jest tak, że Johnson umieścił w TLJ cokolwiek bez akceptacji firmy. Nieprofesjonalne i niesmaczne.
-----------------------
Calkowicie się zgadzam z tym postem; napisałam dzisiaj w konwersacji -
płakać to mam ochotę teraz, jak pomyślę że dowalenie Palpora w 9tce i zrobienie z Rey początek spoilera jego wnuczki a naszego wybawcy koniec spoilera sumuje się do konkluzji że SW nie są sagą o Skywalkerach ale o Palporze który dręczy rodzinę Skywalkerów aż do ich wymarcia.
Również się pod tym podpisuję. Już pal licho że Sequel trilogy to lepsze lub gorsze filmy ale zniszczenie całej sagi Skywalkerów, zakończenia ROTJ, sprawienia że Palpatine to jednak najważniejsze nazwisko w tej sadze...
Jedno pytanie: gdyby rodzina S poświęciła się dla JSM w celu walki z innym przeciwnikiem niż Palp (choćby i z tym nieszczęsnym Snołkiem), to byłoby inaczej?
To wtedy tytuł tej częsci nie miałby najmniejszego sensu? Nie żeby teraz miał...
Wątpliwe. Nie byłoby.
OT miało to szczęśliwe zakończenie, z rzygającymi jednorożcami i komu to, kurła przeszkadzało?
Disney mógł zrobić wszystko, po czym zaserwował tragedię rodzinną. W filmie w zasadzie dla dzieci. Na święta.
Jak bym się chciała dobijać, to bym siedziała w fandomie Lovecrafta.
No ale...
To JJ tak prowadził Benka w TFA, i to jest konsekwencja. Lor San - ciach (no OK, miał z nim kosę może, w końcu pokażmy go jako złola), Tatuńcio - ciach (już gorzej, no rozumiem że Han mógł nie być idealnym ojcem, bo niektórym lepiej latać po galaktyce z psem niż siedzieć w domu i zmieniać pieluchy [ale, od czego droidy], mimo wszystko to nie powód do takiego radykalizmu), wioska wieśniaków - ciach (i to jest głupota JJ-ra,) i to takie głupie, bezsensowne okrucieństwo sprawia że od początku sagi wiemy jak postać skończy, no nie oszukujmy się, potem jeszcze nasz zły porywa i torturuje nadobną dziewicę i co, to ma wszystko mu tak zostać wybaczone (ok, wybaczyć można) ale jeszcze nagrodzone?
Już pomijam, że w międzyczasie w LaResistance wyszło, że wioska na Jakku to nie taki jeden wybryk, tylko Kyluś tak ma i po prostu lubi wyrzynać wszystkich w pień po całej galaktyce.
JJ najwyraźniej wprowadził postacie i wątki bez koncepcji co z nimi będzie dalej, a teraz jeszcze sam sobie zaprzecza w różnych aspektach.
Całościowo - z filmów, komiksów i reszty - jednak wyłania się postać, która popadła w łapy ciemniej strony nie z własnej winy, po czym pędzi ponury żywot i cierpi. A kiedy się z tego wreszcie bohatersko uwalnia, po pół godzinie dostaje w nagrodę zgon.
Jednocześnie jest to ostatni Skywalker, cała rodzina poświęca życie żeby go wyrwać spod złego wpływu, ale te śmierci w zasadzie idą na marne.
No i to jest właśnie podsumowanie tej bajki - jak masz pod górkę w życiu, to jakbyś się nie starał i tak masz przerąbane. Może i ok, ale niekoniecznie jako podsumowanie 40 lat Star Wars.
popraweczka - urąbanie bohatera to jest lenistwo scenariuszowe, by nie rzec, przeru****y motyw w popkulturze w 2019. Poza tym co jest lepszą karą czy nagrodą - zginąć, czy żyć i odpracować swoje błędy długą a mozolną pracą?
-zginąć, czy żyć i odpracować swoje błędy długą a mozolną pracą?
Ale tu nie idzie o "odpracowanie błędów" mozolnie, metodą "na Kmicica" przez kilka filmów, a raczej o to że należy mu się - "żona, dworek, dzieci, jedi co przykładem świeci" bo tak.
Przy całym braku planu i chaosie to jedno chyba JJ planował od samego początku "VII"
Właśnie się zastanawiam, jako kogo Abrams planował Snoka pisząc scenariusz do E7.
Jeśli planował go tak jak zostało to przedstawione w E9, to "brak planu" mamy załatwiony.
Jeśli planował go inaczej, to tylko on wie dlaczego zrobił takiego fikołka (choć to w sumie Lucas-style).
Jeśli w ogóle nie planował...
Nie planował bo jego przygoda z SW miała się skończyć na 7 czesci
Po sensie, więc powiem Ci tak - ten film (o ile nie jest się fanką Reylo czy miłośniczką Rena) ma pozytywne zakończenie, nowi bohaterowie początek spoilera dobrej strony zostają przy życiu - Ci pierwszoplanowi koniec spoilera
Ja się tylko chciałam podpisać. Bo nie, kolega mroczny nie mógł tego odkupić, sorry są rzeczy w życiu nie do odkupienia ciężką i mozolną pracą. Nawrócił się, pomógł i kaput i tu się z Kathi będziemy spierać bo mi się to zakończenie PODOBA. Główni bohaterowie pozytywni żyją i mogą rozpocząć nowe życie, odbudowując pokój (bez Mon I jej durnych pomysłów może im się uda). I obojętnie jak super Adam to zagrał, tam nie było innego wyjścia. I przekaz z full redemption I happy endem dla Bena moim zdaniem dopiero byłby szkodliwy!
A rodzina to coś więcej niż więzy krwi i to jest dla mnie przekaz tej trylogii. Nazwisko Skywalker staje się legendą i nadal żyje. No kurka strasznie mi się to podoba.
vilkala napisał:
A rodzina to coś więcej niż więzy krwi i to jest dla mnie przekaz tej trylogii. Nazwisko Skywalker staje się legendą i nadal żyje. No kurka strasznie mi się to podoba.
-----------------------
Dokładnie. Jest takie powiedzenie "The Blood is thicker than Water". Ludzie to interpretują jako "więzy krwi są najważniejsze, a więc rodzina na pierwszym miejscu". A to jest błędna interpretacja, bo w pełnym brzmieniu to jest tak : "The Blood OF THE COVENANT is thicker than Water Of THE WOMB".
To nie więzy rodzinne są najważniejsze, a poszczególne świadome wybory, które człowiek dokonuje. To jest dość konsekwentnie wbijany przekaz w całej trylogii Sequeli. Rey nie jest nikim, ale jej pochodzenie nie determinuje jej losu.
Ben nie był do uratowania, bo był zbrodniarzem. Sam konsekwentnie i z uporem chciał być coraz gorszy, i był. Kylo i Ben to ta sama osoba, mimo, że nie ta sama. dobrze, że się chłopak nawrócił, ale to nie wystarczy żeby przeżyć. Podobnie jak Vader, ech, nie lubię tej gadki o odkupieniu Vadera.
Rey ma pełne prawo do przyjęcia tego legendarnego nazwiska. Też mi się to zakończenie podoba!!
Fakt, tego bym się akurat nie czepiał. W końcu nikt nie wie skąd się wzięło nazwisko Skywalker
Potrzebujemy kolejnej trylogii wyjaśniającej skąd wzięła się Shmi - bądź co bądź Skywalker
Asfo napisał:
OT miało to szczęśliwe zakończenie, z rzygającymi jednorożcami i komu to, kurła przeszkadzało?
-----------------------
Mi prawdę mówiąc trochę przeszkadzało. Szczególnie jak się dowiedziałem, że oryginalnie miało być trochę bardziej smutno i podniośle. Tak Lucas z Kurtzem planowali, ale potem produkcja zabawek wzięła górę, Lucas przestraszył się reakcji publiki (czasy były ciężkie) i zmienił zakończenie na lżejsze, a Kurtza wywalił
Disney mógł zrobić wszystko, po czym zaserwował tragedię rodzinną. W filmie w zasadzie dla dzieci. Na święta.
-----------------------
I tak jest lepiej niż w tym cholernym Rogue One. Tamten film naprawdę zepsuł mi święta!
Faktycznie szkoda Bena ale ogólnie zakończenie jest bardzo pozytywne, narody powstały przeciwko tyranii, wnuczka największego złoczyńcy nie chce mieć z nim nic wspólnego (podobnie jak i syn), Ben vel K.R. wyrzuca miecz w absolutnie pięknej scenie, może i najwspanialszej w całym cyklu!
https://www.tednasmith.com/tolkien/maglor-casts-a-silmaril-into-the-sea/
Faktycznie zakończenie TROS to jednak heartbreak, ale szkoda nam tego, co mogło być, jakichś odjazdowych przygód duetu Ben-Rey, potencjalnie romansu, wielkiego szczęścia gdzieś w nieokreślonej przyszłości. Prawdziwe zwycięstwo dobra okupione jest jednak ogromną stratą osobistą. Rey naprawdę zostaje sama na pustyni, jak pisałaś, i przyjmuje nazwisko Skywalker razem z całym jego dziedzictwem dobra i zła, z "dobrodziejstwem inwentarza". Jestem zdania, że to jest idealne, piękne zakończenie ponieważ tryumf jest jeszcze podkreślony, zaakcentowany porażką i tragedią. Nie ma radości bez smutku. Takie zakończenie jest o wiele bliższe oryginalnym planom Lucasa i w mojej opinii daje widzom szansę przeżycia takich emocji, jakie miały towarzyszyć zakończeniu Powrotu Jedi. Świetna rzecz!
Jak bym się chciała dobijać, to bym siedziała w fandomie Lovecrafta.
-----------------------
https://www.youtube.com/watch?v=IeqtAB1WgEw
P.S. Off-Topic: Czy w Lovecrafcie jest coś dobijającego?
No a ja się nie zgodzę, tak jak nie zgadzam się na karę śmierci Uważam że dożywotnia pokuta jako bezimienny to odpowiedni rodzaj kary/happy endu. Może przemawia przeze mnie chrześcijanin. Może apologeta. Nie obchodzi mnie to, uważam że mam rację a wy nie
Nie potrzebujemy, SW-Yogurt już wszystko wyjaśnił kiedyś.
Pod koniec filmu przez chwilę myślałem, że to ten moment, kiedy kolega zaczyna pisać pozew o naruszenie praw autorskich. Na szczęście jednak nie
o odkupienie w postaci dożywotniej kolonii karnej i ciężkiej pracy na rzecz Republiki w owej kolonii (może być fabryka prefabrykatów do budowy domów, które poniszczył plus jego wynagrodzenie idzie na rekompensaty dla rodzin). Żadnej Rey (niech sobie wreszcie wolna ułoży życie), żadnej taryfy ulgowej.
Tak to bym przyjęła.
I nie wiem co przeze mnie przemawia, ale na pewno Ren nie zasłużył na happy end w postaci umiłowanej i szczęśliwego życia do końca swych dni.
Choćby za to, że brutalnie i definitywnie zabrał szansę na szcześliwą starość rodzicom, a w zasadzie oboje załatwił
Ktoś żałuje Vadera, że po odkupieniu nie miał szansy nacieszyć się życiem, które miał zrąbane od początku (niewolnik, więzień sekty, cierpiący pod każdym względem przegryw służący CSM)? Nawet nie spojrzał na córkę własnymi oczami
(Princess się nie liczy)
No, w tym sensie i kontekście to ja mogę się zgodzić, szczególnie że ostatni argument koleżanki jest nie do odparcia
Niemniej różnica między wyganiem i spędzeniem reszty zycia na odległych rubieżach a szczęśliwym pomieszkiwaniem z młodą żonką i gromadką dzieci jest jednak spora.
nigdy nie mówiłam że Reylo jest dla mnie romantyczną relacją. Mają chemię. Ale to jest ten typ postaci (oboje w sensie) który nie może być razem ani nie może być osobno, bo cała elektryczność bierze się z tej ich odległości.
Złe byłoby gdyby skończyli razem jako małżeństwo (skąd w ogóle się tu wzięliśmy, nigdy nie mówiłam o tym że powinni być razem-razem, wszystkie serniczki są tego świadkami), ale równie złe jest dla mnie to że skończono to na romantycznym wysokim C po to by urąbać Bena. Dlatego bronię swojego scenariusza, gdzie bezimienny Ben jest nikim w nowej siedzibie Mistrzyni Rey. Nie dlatego że mogą uciekać na schadzki jak nikt nie widzi i się miziać w warzywniaku między marchewkami, tylko dlatego że tworzy to permanentny dystans między obojgiem. W kolonii karnej można zapomnieć, zacząć nowe życie z jakąś inną kobietą i wyjść po 30 latach odmienionym. Dożywocie u boku Rey, jako latarnią moralną i kompasem - ale nie z nią w związku - jest najdotkliwszym i najsłodszym zarazem rodzajem okrucieństwa.
Wydaje mi się to tak bezwzględnie oczywiste że jestem w szoku że muszę to tłumaczyć i opisywać
Wiesz co ale to dożywocie u boku Rey a jednak daleko, jest dla niego karą, ale DLA NIEJ TEŻ.
A ja jednak zdecydowanie jestem #teamRey. Jej nie potrzebny jest exstalker odmieniony i pokutujący, którego widzi na każdym kroku niemal i na dodatek jest odpowiedzialna za jego pozostanie po jasnej stronie, bo ewentualne pójście Benka w ciasteczka, będzie wisiało na niej, jako jej porażka.
Dziewczyna jest młoda, mocna Mocą, cała Galaktyka przed nią. Niech wreszcie ŻYJE, nie czekając. I to daje jej tylko śmierć Bena (albo ta dożywotnia kolonia karna).
a poza tym idę na priva z argumentami innymi, oraz musimy na serniczek
Dodam jeszcze, by uzupełnić wypowiedź wyżej, rzecz którą napisałam na discordzie i do Strida - siłą Reylo było dla mnie to że to nie jest klasyczny romans. Ten film tą relację do romansu płaszczy. Uwielbiam brukowe romanse i tanie emocje... ale nie w moich SW. To co mamy w TRoS to drama w fanfikowym stylu właśnie skręcająca na ten bruk.
W wariancie drugim, mając pod bokiem kobietę do ktorej coś czujesz, wręcz na wyciągnięcie ręki ale na zasadzie "patrz i nie dotykaj", przez dziesięciolecia to jest wyrafinowany rodzaj okrucieństwa. Naprawdę może mu się wtedy coś pod czaszką poprzedstawiać. A zważywszy na przeszłość i to że jest potężnym użytkownikiem mocy, to chyba nie jest to najlepsze rozwiązanie.
W karaniu zawsze trzeba uważać, zeby nie przesadzić, żeby karany nie przestał uważać, że jeszcze ma coś do stracenia.
Po tym filmie to ja Rey nie lubię, więc jak dla mnie to może widzieć twarz Bena od rana do nocy wypaloną na siatkówce oka.
Kolejny minus, film mi popsuł jej postać. Nie chciałam znajdować tego minusa.
Muszę ci powiedzieć, że teraz Finn, Poe i nawet Rey mi powiewają, mimo że do tej pory lubiłam te postaci.
Rey była fajna podążając "ścieżką bohaterki". Ale została z niej wykopana i przestała istnieć jako silna postać żeńska, a przeistoczyła się w ucieleśnienie "świętej dziewicy", z opcją "babochłopa".
Scena z Rey na sankach to trochę tak jakby Abrams podprogowo wołał "zobaczcie, ona znowu jest dzieckiem na Jakku" ale ja nie chciałam, kazali mi.
Tak, to wtedy byłby wydźwięk `Skywalkerowie złożyli ostateczną ofiarę by ocalić galaktykę`, nawet gdyby przeciwnikiem był Palp
Asfo napisała:
...po prostu o szczęśliwe zakończenie. Tylko tyle chciałam.
Zmarnowana szansa na opowieść, która jednocześnie psuje to co było opowiedziane wcześniej. Po co to w ogóle było?
Rozumiem, że fajne przygody Poego mogą być fajne, ale to miało być Odrodzenie Skywalkera, a nie "Palpatine realizuje zemstę" albo "Fajne przygody Poego".
-----------------------
Ja tę żałobę przechodziłem od Ostatniego Jedi. Luke Skywalker nie żyje, Akademia Jedi zniszczona, bohaterowie Rebelii przegrali, a ich następcy to okropni ludzie (Rey, Poe i Finn w TLJ są źli). Najsmutniejszy film popkultury.
Niestety, z powodu niezrozumienia pewnych potrzeb mitycznych, JJ i Rian wspólnie postanowili zrobić trylogię Star Wars o zabijaniu starszego pokolenia. Niestety, ostatni film trylogii nową nadzieję rozumie jako nowe otwarcie, a nie uratowanie prawdziwego rodu Skywalkerów. Z drugiej strony błędów Epizodu 7 i 8 nie dało sie odwrócić bardziej.
Również w tym kontekście porównywanie OT i trylogii sequeli nigdy nie będzie miało sensu. Z pewnego punktu widzenia po imprezie na Endorze już nic się nikomu nie stało, nic się nie wydarzyło.
Zaakceptowałam śmierć Luka, uważając to za wstęp do uratowania Bena - Luke się poświęca, żeby wykopać swojego siostrzeńca na drogę cnoty.
No ale potem trzeba było odwołać TLJ, więc odwołano różne pomniejsze rzeczy, poza tym elementem który najbardziej ludzi zdenerwował, czyli Luke nadal nie żyje, dodatkowo nie objawia się Benowi, mimo że obiecywał.
Odbieram to jako brak profesjonalizmu i klasy.
darth_numbers napisał:
Gwiezdnowojenne fanostwo nosi znamiona pewnego niebezpiecznego zjawiska psychologicznego. Stąd też niemożliwe jest, jak się wydaje, dla wielu "fanów" luźne i radosne podejście do tego zupełnie niepoważnego przecież filmu.
-----------------------
Ja się zastanawiam jak to będzie wyglądało u nas po premierze netflixowego Wiedźmina. Każda odchyłka od pierwowzoru, najdrobniejsza zmiana, czy to koloru skóry, czy fabuły może pociągnąć za sobą falę niezadowolenia większą, niż to będzie tego warte.
darth_numbers napisał:
https://imgur.com/3fwgBUr
-----------------------
Otóż to.
Disneyu, mam ci do powiedzenia jedno:
https://pics.tinypic.pl/i/00994/lddp7fdwpgci.jpg
Właśnie wróciłem z kina.* Poznań, Stary Browar, 19. Jeżeli był ktoś z was na sali i słyszał czyjś krótki, zdławiony śmiech w scenie, gdy Ben po pocałunku pada jak długi, to byłem ja. Przepraszam.
* posta napisałbym wcześniej, ale po wyjściu z Multikina musiałem najpierw rozchodzić żenadę, potem pójść do pubu na jednego szybkiego, potem wrócić do chaty i napić się w spokoju piwa. Potem trochę pograłem w Fallen Order. Teraz na spokojnie, bez przekleństw.
Rzuciłem okiem na swoje starsze posty, więc pozwolę sobie na początek skopiować krótkie, wyrwane z szerszego kontekstu zdania:
Post z 30.09 z tematu Jak Palpatine oszukał śmierć:
"I na koniec ważne! Będzie serio
Pytanie, które sam sobie zadaję, to czy termin przydatności do spożycia tego pomysłu (samego powrotu Palpatine`a) przypadkiem nie minął z napisami końcowymi TLJ. Z powrotem Palpatine`a rodzi się jeden moim zdaniem poważny problem - on na 95% (nie pytajcie o metodykę obliczeń ) zostanie ubity. Jeżeli miałby wrócić do sagi tylko na chwilę po to, żeby zostać zgładzonym przez Mary Sue (dla której po TLJ najwyraźniej brakuje już wyzwań), to moim zdaniem wracać nie powinien."
Post z 22.10 z ploteczkowego tematu:
"Najbardziej ciekawi mnie jak rozwiążą powrót Imperatora. O ile wycieki dotyczące przebiegu filmu do momentu pojawienia się Palpatine`a wyglądały super wiarygodnie, logicznie, tak wszystko, co dzieje się na Exogolu, jest momentami śmieszne, pastiszowe wręcz. Myszka Miki musi być naprawdę odważna (i mieć grubą skórę), jeżeli przywołuje do życia tę kultową postać tylko po to, żeby ta została natychmiast zgładzona przez Mary Sue. Liczę, że szykują tutaj jakąś bombę, że to nie będzie, wiecie, rachu ciachu i do piachu, a potem happy end w stylu Powrotu Jedi. Czegoś takiego chyba nie przełknę w kinie."
I jeszcze jeden z 12.11, też z ploteczkowego tematu:
"Dlatego właśnie nie chce mi się wierzyć w wyciek fabularny dotyczący Imperatora, tego wszystkiego co dzieje się na Exogolu - moim zdaniem wyciek w tym fragmencie jest śmieszny (Imperator paralityk przykuta do wyra czeka 30 lat aż ktoś łaskawie wbije do niego na chatę. Następnie następuje remake finału RotJ xD)."
Widzicie więc jaki był mój stosunek do powrotu tej postaci. I tak, dokładnie tak się dzieje. Imperator wraca na 15 minut, żeby silna niezależna kobieta mogła go ubić (a sama metoda zgładzenia Imperatora to jest cyrk na kółkach - ale o tym dalej)
To najgorsza część nowej trylogii. Abrams popełnił jeden, niewybaczalny grzech - spuścił w toalecie najpiękniejszy moment w całej historii SW, a następnie nakręcił finał ROTJ jeszcze raz. Nie wytłumaczył przy tym jak Palpatine przeżył śmierć w ROTJ. Naprawdę. Nie wytłumaczył.
Żeby tego było mało, Abrams nie miał kompletnie pomysłu jak zabić Imperatora. Zrobił z tej postaci kompletnego kretyna, który w filmie tak naprawdę popełnia samobójstwo. Scena walki z Windu w ROTS jest fantastyczna - Imperator wie, kiedy przerwać atak, by następnie wzbudzić litość w młodym Anakinie. Co robi "nauczony doświadczeniem" przekocur Palpatine w finale TROS? hurr durr je**ć prądem teraz się uda xD
Potem się rozpada
Tak, to ta sama postać, z którą nie poradzili sobie Windu, Yoda i Anakin. I ona zostaje zgładzona przez kobietę, która wali mind trickami nie wiedząc czym one są
Czy film tłumaczy siłę Rey? A jakże! Otóż według Abramsa Rey umie (bez treningu) w te klocki, bo jest wnuczką Palpatine`a. To zadaję, Panie Abrams, pytanie: czy gdyby Palpatine był jej, teoretycznie, praprapraprapraprapradziadkiem, to też władałaby mocą lepiej niż Yoda u szczytu swoich możliwości? "I`m your father" w TESB było jak uderzenie cegłą w twarz, według ciebie, Panie Abrams, wrażenie ma zrobić na mnie jakaś piąta woda po kisielu? Trzeba było zrobić film o synie Palpatine`a.
Scena batalistyczna na Exegolu jest najgorzej nakręconą tego typu sceną z wszystkich epizodów dotychczas. Brakuje minut, emocji, odniosłem też wrażenie, że jest za mało szerokich kadrów. Tej scenie przyjrzę się bliżej przy drugim seansie, ale imo jest gorzej, niż w dwóch poprzednich filmach. Scena batalistyczna na Scarif z Rogue One jest arcydziełem (i nawet z tym nie dyskutujcie ), wielka szkoda, że nie zaproszono Garetha Edwardsa do współpracy, bo finał sagi pod tym względem jest jak echo dawnych czasów - najlepszych bitewnych scen. Moim zdaniem Abrams z reżyserią poradził sobie dużo lepiej w 7 epizodzie.
Czy jest coś dobrego w tym filmie? Muszę go obejrzeć jeszcze raz
A tak poważnie, niesamowita jest scena z Hanem. Oglądałem to, serio, na jednym wdechu. Uwielbiam Forda, chemia między Hanem a kudłatym ciągnęła za uszy słabe sceny TFA (np. ta z kanjiklubem na Sokole), i szczerze żałuję, że zginął tak szybko, bo mógł w TROSie zrobić różnicę. Jeżeli od początku był plan na ubicie trójki bohaterów klasycznej trylogii, to moim zdaniem - przepraszam, że to napiszę - należało zacząć ubijanie od aktorów najmniej utalentowanych, którzy osiągnęli w swoim aktorskim życiu najmniej, czyli od Fisher. Ona już w TFA była cieniem dawnej postaci, a w TROS nie pełni już żadnej funkcji (nie, nie jest mistrzynią Rey. Postać, która umie mind tricki nie wiedząc czym one są jest mistrzynią samą dla siebie). I skończyć właśnie na Hanie Solo.
A pożegnanie Lei jest niesmaczne (w kontekście śmierci aktorki). Z śmiercią aktora w wielkim stylu poradzili sobie producenci Szybkich i wściekłych 7 (scena "wyścigu" łapie za gardło). Co zrobili wielcy myśliciele z Lucasfilmu? Uznali, że przykryją ciało plandeką, nad którą dumać będą bohaterowie. Brawo. Nie ma już dla was nadziei, gamonie.
A, właśnie, bo powinienem was przeprosić za chaotyczny styl tego posta, ale uznałem, że chaos w tym poście współgra z chaosem w filmie. Nie będę go więc wygładzał.
I to też nie jest moje ostatnie słowo. To jest ostatnie słowo teraz, bo jest przed 3 w nocy, a rano trzeba wstać do pracy. Więc niech moc będzie z wami, a uszaty gryzoń niech spada na drzewo.
Właśnie wróciłem z kina.* Poznań, Stary Browar, 19. Jeżeli był ktoś z was na sali i słyszał czyjś krótki, zdławiony śmiech w scenie, gdy Ben po pocałunku pada jak długi, to byłem ja. Przepraszam.
Ojtam w Krakowie w galerii Kazimierz śmiało się tak z pół sali
Ja tylko miałem wrażenie, że gość obok mnie w katowickim Heliosie robił facepalmy
Wróciłem właśnie z kina i też coś wyskrobie od siebie bo w głowię mętlik który szybko zasnąć nie pozwoli. Po przeczytaniu leaków, i ogólnego narzekania na TROS szedłem na ten film bez specjalnych oczekiwań i może dzięki temu odbieram go lepiej niż oczekiwałem. Ogólnie widać jak dużo do ogarnięcia po TLJ miał Abrams i utrwaliło mnie to w przekonaniu co do TLJ. TLJ samo w sobie złym filmem nie jest, ale jako część czegoś większego (trylogi) jest totalną beznadzieją, beznadzieją którą przy oglądaniu całej trylogii sequeli można pominąć i nie wiele się straci. Wracając do TROS to na początek:
PLUSY:
-Film jest piękny, od strony wizualno-dźwiękowej mistrzostwo.
-Renowcy (DLACZEGO NIE WCZEŚNIEJ??
-Wspólne sceny Rey i Kylo, oglądało mi się je świetnie a i sama Reylo scena na koniec była na prawdę ładna.
-Fajnie było zobaczyć jeszcze raz Hana, a sam Ford z Driverem tworzą duet kapitalny który oglądało się z zapartym tchem.
-Ogrom floty imperatora, w końcu było czuć potężne zagrożenie a nie kilka stateczków goniących jeden stateczek jak w TLJ
-Fan service
-Wytłumaczenie pochodzenia Rey, przynajmniej w jakimś stopniu można jej potęgę wytłumaczyć.
- Wytłumaczenie wątku Snoke`a.
-Exagol, wygląda mega klimatycznie.
-Głosy duchów mocy.
-W końcu trójka głównych (dobrych) bohaterów działa razem.
-Postać Rey, ale od strony jej emocjonalnych rozterek. Bo tak to jednak trochę zbyt OP jest.
- I na koniec jak dla mnie największy plus, nie tylko filmu ale całej trylogii a mianowicie postać Kylo Rena/Bena. Uważam że jest to najlepsze co spotkało tą trylogie, nie wiem czy to bardziej zasługa tego jak ta postać jest napisana czy rewelacyjnego Adama Drivera, o nim samym dowiedziałem się pewnie jak większość dopiero przy okazji Star Wars ale zrobił na mnie takie wrażenie że postanowiłem obejrzeć kilka filmów z nim i tylko utrwaliło mnie to w przekonaniu jak rewelacyjnym aktorem jest i życzę mu z całego serca żeby powalczył w lutym o Oscara za "Marriage Story".
MINUSY
-Zdecydowanie za krótki, film pędzi jak TJV, dzieje się tak wiele tak szybko że nie ma czasu tego wszystkiego ogarnąć, wszystko jest takie rwane i ściśnięte najbardziej jak się da. O wyjściu do WC w trakcie filmu lepiej zapomnieć.
-Kompletnie nie wyjaśniona kwestia przeżycia Palpatine`a, po prostu jest.
-Sam wygląd Palpiego, spodziewałem się więcej a wyglądał o dziwo całkiem nieźle.
- Mimo wszystko zbyt OP Rey.
- Finn, postać od TFA kompletnie nie potrzebna.
- Mało Kylo/Bena w drugiej części filmu.
- Finałowa walka, ani ta w powietrzu ani ta na ziemi nie zrobiła na mnie specjalnie wrażenia.
- Palpiego powinien zabić Ben, wtedy rzeczywiście dokończyłby to co jego dziadek zaczął.
- Te nowe postacie to takie średnie bym powiedział, kompletnie nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia a ta z przerwą między jedynkami nie wiedzieć czemu to nawet irytowała.
-Porgi, tak pół żartem to kiedy je widzę to ciemna moc we mnie narasta, miałem nadzieje że Rey je weźmie i rzuci do tego palącego tie fightera.
- I największy dla mnie minus, śmierć Bena.
To tak na gorąco, na podsumowanie całej trylogii przyjdzie czas. Przepraszam za pewnie kulawą składnie ale zmęczenie już bierze górę.
nawet jak bez sensu często.
Świetny Hux, nijak nie przypominający miągwy z VII. Fajny, myślący Poe, nijak nie przypominający buńczucznego jełopa z VII. Bardzo fajna Rey, taka moja.
Rewelacyjny Ben (bo Kylo to tradycyjnie ble) nawet to, czego się bałam, czyli początek spoilera nieszczęsny pocałunek koniec spoilera nie był taki zły, zwykła wdzięczność, że się ogarnął WRESZCIE plus jak już początek spoilera umrze, to wreszcie przestanie ją stalkować. koniec spoilera Bo zaiste kolega Ren/Solo to patron stalkingu. Nawet początek spoilera wywalony do otchłani musiał wypełznąć by postawić na swoim. koniec spoilera
No ale wielki podziw dla Adama, bo końcówka zdecydowanie należała do niego. To jak się fizycznie zmienił, coś pięknego.
Poza tym bida panie u rebeliantów, na zatrzaski w koszuli Damerona zabrakło. Jakby mu jeszcze jeden odpadł, to w zasadzie mógłby w ogóle bez pomykać. Hux znalazł grzebień, co też mu na dobre wyszło. Zdecydowanie zgadzam się z Nuką, czymże taki jeden banalny strzał wobec przecięcia na pół czy wybuchnięcia.
Świetne nowe bohaterki, mimo ograniczonego czasu mające coś do zrobienia i nieźle zarysowany charakter. Super pokazana dynamika trójki, plus sporo śmiechu.
Postać której nie lubię okazała się totalnymi 4literami i na dokładkę początek spoilera zginęła bez sensu. Bye Snap, lubiłam cię jedynie do drugiego tomu aftermacza. Niestosownie uśmiechałam się szeroko w czasie wybuchu koniec spoilera
Autentycznie ruszył mnie żal Chewiego. Plus kurcze Leia. NIE obchodzi mnie że wklejona, że mało miała roboty. Leia wróciła na jeden film. To jest najpiękniejsze.
Ogólnie idę jeszcze na bank dwa razy, raz z rodziną, raz z Kathi jesteśmy umówione A może nawet trzy, bo akcja pędziła i nie wszystko zauważyłam.
vilkala napisał:
raz z Kathi jesteśmy umówione
-----------------------
Tylko rtzeba wyhaczyć seans na którym będzie pusto byśmy mogły sobie pokomentować :>
Szedłem do kina znając przecieki, więc moje nastawienie było średnie, ale stwierdziłem, że pójdę się po prostu dobrze bawić Star Wars,zobaczyć jeszcze raz Lando, Imperatora i posłuchać dobrej muzyki i co? Takie nastawienie to najlepsze co mogłem zrobić.
Siedziałem na sali jak 10-latek i lykalem wszystko czym mnie ten film karmił
Znając wycieki pewne rewelacje nie powinny robić wrażenia, ale jednak przeczytać coś a usłyszeć i zobaczyc to w kinie to jednak różnica
Pierwsze 2 akty to było dla mnie 10/10 no ale dochodzimy do finału...
Tego się najbardziej bałem, gdy rey leci do palpa to mówię do dziewczyny "no to niestety zaczynamy"
I tu aż prosilo się o wydłużenie tej końcówki, zwłaszcza, że mieli na to czas i film mógł spokojnie trwać z 15 minut dłużej. Dorzucić parę dialogów z imperatorem, dac benowi z nim powalczyć już nie wspominając o końcowej celebracji trwającej 2 minuty a może i nawet mniej... tak chciałem usłyszeć podczas tej radości muzykę z Powrotu Jedi to by sprawilo, że końcówka byłaby jeszcze lepsza.
I tak płakałem, Leia [*] Ryk rozpaczy chewbaccy, mnie rozłożył tak jakby z nim się czuło, że już nikogo nie ma
Jeszcze z minusów muzyka. Liczyłem na większe wykorzystanie starych motywów.
Ogólnie film super, ja i moi koledzy fani zadowoleni, moja dziewczyna, która oglądanie rozpoczęła od przebudzenia mocy i nie czytajac przecieków no na niej to wszystko największe wrażenie zrobiło
9/10 <3
niech ich ktoś zabierze do kina, gdyż niewymownie tęsknię za ich reckami
Szedał niech sobie daruje TROS. Lepiej by Mando ocenił.
Nie nie, koniecznie muszę przeczytać te recenzje
Dla mnie film super, najlepsza część z tej nowej trylogii. Abrams dał radę jakoś to do kupy poskładać. W kinie oglądało się to super, na prawdę nie mam do czego się doczepić. Jedno mnie ciekawi, bo nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem początek spoilera nie za bardzo przemawia do mnie wizja, że Palpi zrobił dziecko, bardziej to rozumiem w ten sposób, jak jest to z Vaderem pokazane w nowym kanonie, że stworzył za pomocą mocy nowe życie, okazało się ono słabe (czyt. jego syn) i odpuścił sobie ten projekt, zajął się innym, czyli Anakinem. Tymczasem jego "synalek" podrósł, zrobił dziecko i Palpi w nim wyczuł potęgę, której się wystraszył. W takim kontekście zarówno Rey jak i Ben są wnukami Palpiego, bo był on twórcą Anakina i jej ojca i stąd ta więź między nimi. Powiedzcie mi, dobrze to ogarnąłem? haha Bo w sumie tak czy inaczej nawet jeśli spłodził syna, to skoro stworzył Vadera stąd ta więź mocy? koniec spoilera Niech moc będzie z wami!
Ja krótko - najlepszy z sequeli. Super, mega, ekstra dziwny, ale jeśli nie wadzą Wam Ojciec, Syn i Córka lub podróżujące w czasie wilki, będzie okej. Tempo jest za szybkie, ale z drugiej strony nie da się tu nudzić. Dużo detali, muszę koniecznie zamówić Słownik Ilustrowany. Nie podoba mi się podejście do tematu śmierci - z jednej strony dużo śmierci disnejowskiej:
https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/DisneyDeath
Z drugiej sporo zgonów wydaje się... mało znaczących? Mamy do tego ładne zamknięcie sagi Skywalkerów, ale... hmm, potencjał na ciąg dalszy jest bardzo duży . Za mało obcych.
I jeszcze jedno: początek spoilera Palpatine fu*ks. koniec spoilera
Na świeżo po seansie mam bardzo mieszane uczucia. Generalnie film był w porządku. Nie nudziłem się przez te ponad 2 godziny, momentami trzymał w napięciu, akcja jest bardzo szybka i płynna (czasami trochę za szybka). Na pewno jest to dobry film dla casualowych widzów, którzy obejrzeli wszystkie filmy raz czy dwa i nie siedzą tak w tym wszystkim i przyszli do kina na film, żeby się rozerwać. Jeśli patrzeć na to pod tym kątem, to film jest na prawdę ok. Jednak jak patrzę na to z perspektywy fana SW, to jednak dużo rzeczy mi tu nie gra.
SPOILERY
- w ogóle nie wiadomo w jaki sposób ten Palpatine przeżył po wybuchu gwiazdy śmierci, oraz jak zbudował tą całą flotę
- nie ogarnąłem do końca tego wątku z Leią i Kylo (ona od początku wiedziała, że on przejdzie na Ciemną stronę i że będzie musiała oddać swoje życie, żeby go nawrócić?), w ogóle naciągana ta jego przemiana
- z tego Huxa to zrobili jakiegoś totalnego debila, zachowuje się jak gówniarz, który ma w dupie zwycięstwo Nowego Porządku i szpieguje dla Ruchu Oporu, żeby tylko zrobić Kylo na złość. Już myślałem, że serio jest szpiegiem i był nim od początku i to byłby spoko twist, a tak to chciało mi się tylko z tego śmiać
- olanie motywu Anakina jako wybrańca (i w ogóle całej postaci Anakina)
- w ogóle to odrodzenie Palpatine`a, i że to Rey go ostatecznie pokonuje psuje postać Vadera i Luke`a (tak jakby w ogóle cały Powrót Jedi i tak nie miał żadnego znaczenia)
- jakim cudem Lando tak szybko zdobył tylu sojuszników?
- sama konfrontacja Rey z Palpatinem. W Powrocie Jedi miało to wszystko jakąś głebię, że jednak miłość ojca do syna sprawia, że udało się pokonać Ciemną Stronę i Sithów. A tutaj mamy po prostu siłowanie się na Moc, kto jest silniejszy, Rey wyciąga drugi miecz i elo, po Palpatinie. Takie płytkie to było.
- sama ta Rey jest przekoksowana, wszystko jej wychodzi, bez praktycznie żadnego treningu napierdziela Mocą lepiej od Yody
- czasami już przesadzali z tymi nawiązaniami i jechaniem na uczuciu nostalgii wśród fanów
- podobnie z humorem, generalnie były fajne momenty, w których faktycznie się zaśmiałem, ale miałem wrażenie, że też z tym trochę przesadzają i za dużo tych żartów wciskają
- Ci główni bohaterowie... To jest w ogóle zarzut do całej trylogii. W ogóle nie czułem się związany z tymi postaciami, jakieś takie mdłe mi się wydają. Jedyny wyjątek to Kylo, zdecydowanie najlepsza postać nowej trylogii, najciekawiej napisana, ale no już jak wspomniałem to jego nawrócenie było dla mnie mocno naciągane i w sumie dość przewidywalne
- na plus na pewno twist z tożsamością Rey. Nie czytałem żadnych spoilerów przed seansem, więc byłem tym mocno zaskoczony
- wizualnie wszytko super wyglądało (szczególnie ta flota Imperatora)
- mimo wszystko w niektórych momentach udało im się mnie złapać na ten fan service
- w niektórych momentach film wzbudził we mnie jakieś emocje (łza mi się w oku zakręciła jak Chewie rozpaczał po śmierci Lei)
Podsumowując jeśli patrzeć na ten film, jako na oddzielny film, który ma dostarczyć rozrywkę i nic więcej to jest spoko. Ale jeśli patrzeć na niego jako na zakończenie całej sagi i spięcie klamrą całej historii rodu Skywalkerów, to zdecydowanie wolę żeby saga zakończyła się na Powrocie Jedi.
Przespałem się z tym i w sumie utwierdzam się w przekonaniu że podobało mi się. Dopiero teraz do mnie dociera jak bardzo ten film idzie w klimaty ze starego EU - przecież ta fabuła mogła by być prawie że żywcem wzięta z 90sowych książek i komiksów post-ROTJ, i to nawet tych niespecjalnie najlepszych. I jako ktoś kto lubi te klimaty, naprawdę to doceniam. Dość mocno poszło w tym kierunku i na pewno się tego nie spodziewałem. Ale jednocześnie boję się, że ogólną publikę może trochę odstraszyć - to dość specyficzny rodzaj starłorsów. Fanów dalej będzie dzielić, ale cóż - póki do ludzi nie dotrze że nie ma już czegoś takiego jak "jedyne prawdziwe Gwiezdne Wojny" i różni ludzie doceniają różne części tego uniwersum, to podziały, wojenki i narzekanie będzą zawsze.
weird.vector napisał:
póki do ludzi nie dotrze że nie ma już czegoś takiego jak "jedyne prawdziwe Gwiezdne Wojny"
-----------------------
Nigdy nie dotrze nie ma szans.
Podobieństwa do EU nie złapałem - ponieważ nigdy nie przeczytałem żadnej książki EU! A mimo to film ujął mnie swoim cudacznym, szalonym klimatem. Mam też wrażenie, że film jest zdecydowanie pod "casualową" publikę - ponieważ zupełnie ignoruje fanowską "wiedzę ekspercką".
Normalną recenzję pewnie napisze w weekend po drugim seansie, ale chociaż coś chcę od siebie dodać.
Gdy poleciały napisy początkowe, potem Mustafar, Imperator i Snoke to dosłownie trzęsłem się z emocji, ale już na etapie przygotowań do lotu na Pasaanę czułem, że coś z tym filmem będzie nie tak. Niby dalej bawiłem się dobrze, ale widziałem, że to grzeszna przyjemność. Mamy Luke`a-kozaka - kicz, Palpatine`a prądzącego statki - kicz, Huxa: jestem zdrajcą - przepraszam, ale to wyglądało jak mem. Właściwie cały ten film, który dla mnie nie jest filmem, tylko kiepsko zmontowanym zbiorem scenek, obrazków i rozwiązań zagadek, które J.J. Abrams chciał umieścić w TFA, ale nie starczyło mu miejsca. Jestem bardzo zawiedziony, bo zawsze staram się do Gwiezdnych Wojen podchodzić optymistycznie, ale jednak chcę też, aby prezentowały sobą coś więcej niż filmy superbohaterskie, a tak tu niestety nie jest.
Na plus zaskakująco muzyka. JW się postarał, chyba najlepszy soundtrack z sequeli. Warto posłuchać osobno, bo w filmie często ginie.
Przyznam się bez bicia, że musiałem się przespać z myślami po seansie TROS. Wcale nie dlatego, że film mnie zawiódł, czy był kontrowersyjny, bo mimo, że sprawdziły się wszystkie przecieki, które zdążyłem przeczytać, to bawiłem się znakomicie. Jednak tych emocji było zbyt wiele, tempo filmu pędziło jak oszalałe. Nie wiem, czy to źle, czy dobrze, może jednak dobrze. Najważniejsze jest pierwsze wrażenie, humor danego dnia, więc jeśli komuś nie podeszło za pierwszym razem, to będzie czuł dystans do tego filmu, ale ja jestem zadowolony.
początek spoilera
+/- Nadal mam żal po śmierci Bena Solo, ale myślę, że Disney dojrzał do takich decyzji i nie wyobrażam sobie, że inne wyjście byłoby tak satysfakcjonujące, jak zjednoczenie się z Mocą matki z synem. Tak, Ben był manipulowany przez cały ten czasy, po czym zginął, ale była to ewidentnie jego decyzja, żeby poświęcić własne życie za kogoś, kogo kochał i takie zakończenie historii Skywalkerów mi odpowiada, bo po raz pierwszy od dłuższego czasu zobaczyłem tak zaciętą walkę o czyjąś duszę- Leia, Rey i Han jako wspomnienie. Totalnie to kupuję i jestem usatysfakcjonowany. Ponadto, liczę, że jeszcze kiedyś Skywalkerzy gdzieś się pojawią, a może to czas na eksplorację trylogii solowymi filmami o ich przygodach? Np. Anakin i Ahsoka na wspólnej misji? Byłbym zadowolony, gdyby takie produkcje znalazły się na platformie Disneya.
+ Relacja Poe Zorri - To jest ten Poe, którego znam i cenię, zagrany bezbłędnie, zawadiaka i cwaniak, ale też inteligentny przywódca. Zorri intrygowała mnie od początku jej pojawienia się w filmie. Ważnym czynnikiem ich głębokiej relacji, było odsłonięcie oczu przez Zorri, dzięki temu mogłem zobaczyć jej emocje, to, w jaki sposób patrzy na Poego. Myślę, że to oni osłodzili mi śmierć Bena Solo, bo zachwycając się tą nową i udaną relacją bohaterów, skupiłem się bardziej na nich i ta część moich oczekiwań została zaspokojona, więc duży plus. Dzięki, J.J Abrams.
+ Tłumy w świątyni Sithów niczym na koloseum. Podejrzewam, że to zwykli wyznawcy, jednak słowa Palpatine`a, rytuał, który Rey miała wykonać, dał mi do myślenia, że hmm... Być może ten tłum to coś więcej niż zwykli wyznawcy? Pomyślałem wtedy "Kurcze, fajnie byłoby, gdyby gdzieś tam w ich szeregach zasiadali wielcy Sithowie, jak Revan, Bane etc. Nie zakładam, że żyją, bo byłoby to głupie, ale w różny sposób możemy to wytłumaczyć. Czekam na rozwinięcie w komiksach, adaptacji itd.
+ Palpatine w stylu ROTS to był po prostu miód. Wizualnie urzekł mnie ten film bez dwóch zdań.
+ Zakopanie mieczy świetlnych na Tatooine. Bardzo symboliczna scena i szczerze, to spodobała mi się, bez dwóch zdań, ale zadałem sobie pytanie "Za ile lat pojawi się tam jakiś złomiarz, złomiara i odkopie te miecze świetlne? Widzę w tym potencjał na nowe filmy, ale... Może jeszcze nie teraz i... W innym stylu.
+ Humor był najlepszy z całej trylogii sequeli, jeśli nie ogólnie w całej sadze. Nie było go zbyt wiele i jednocześnie nie był na siłę. C3PO wielokrotnie kradł show swoimi kwestiami, ale nie tylko on. Nawet proste kłótnie pomiędzy Poe i Finnem dawały mi dużo radości.
+/- Wyciągnięcie myśliwca Luke`a. No, wtedy spojrzałem na moją casualową towarzyszkę i szepnąłem "To myśliwiec Luke`a z VIII części", bo byłem pewny, że tego nie zrozumie.
+ Podobały mi się detale w tym filmie, np. brak palców Palpatine`a.
- O ile podobała mi się relacja Zorri z Poe, to tak naprawdę byłem zdziwiony jej zmianą nastawienia do głównych bohaterów na Kijimi. "Wydamy was. *małe zamieszanie z Rey* Jesteś w porządku. Skopmy dupę Najwyższemu Porządkowi."
ORAZ NAJWIĘKSZY PLUS:
++++++ Tajemnica wokół rodziców Rey, dostaliśmy tyle, ile potrzebowaliśmy, ale jeszcze wcześniej, gdy napięcie rosło, spodobał mi się wątek Ochiego.
koniec spoilera
To tyle ode mnie, jeszcze nie ochłonąłem, w piątek wybieram się na maraton i myślę, że powiem jeszcze więcej, może coś sensem. Dzięki za uwagę. Możecie ustosunkować się do mojego punktu widzenia. Chętnie wejdę w jakąś polemikę.
Na razie nie zamierzam się zbytnio rozpisywać, bo w tym momencie targają mną emocje i ogólno pojęte zdenerwowanie (eufemistycznie rzecz ujmując). Poza tym po pierwszym seansie na ogół jeszcze nie wiem, co o filmie SW sądzić, więc nie dość, że to był dopiero pierwszy seans, to w dodatku zakończony z kilkanaście godzin temu, w związku z czym nie zamierzam go oceniać poprzez pisanie wnikliwej, analitycznej recenzji. Tym niemniej myślę, że o ile po pierwszym seansie wszystkich nowych filmów SW, chyba nawet włącznie ze spin-offami, nie wiedziałem, jak je ocenić albo jeśli jakkolwiek je bym nie ocenił, to oceny te ulegały nierzadko dość diametralnym zmianom po kolejnych seansach i w związku z upływem czasu, a co za tym idzie - nagromadzeniu się dodatkowych przemyśleń, to o tyle mam przykre wrażenie, że w przypadku TROS w ogóle nie idzie o to, czy to film dobry czy film zły. Czy genialny, czy dramatyczny. Czy wzbudzający same pozytywne emocje, czy same negatywne. Mam wrażenie, że to dalece nieistotne. Film ten miał być nie tylko podsumowaniem całej trylogii, ale tak naprawdę w dużej mierze całej sagi. Miał ją w swoisty sposób spiąć, sprawić, żeby wszystko stanowiło prawdziwą jedność. I nie jest to jedynie moja opinia i nie było to jedynie moje oczekiwanie, ani opinia czy oczekiwanie znaczącej rzeszy fanek i fanów. Był to może nie wprost zadeklarowany przez twórców i twórczynie tej trylogii cel, jaki przyświecał temu filmowi, ale jednak klimat i aurę takiego podsumowania i spięcia wszystkich filmów w całość dało się w zapowiedziach i komentarzach odnośnie do tego filmu odczuć. I właśnie taki jest między innymi problem z tym filmem - nic nie wyjaśnia, wiele w dodatku komplikuje, wprowadza rozwiązania proste, nielogiczne, niespójne, niedające się obronić, zbyt od czapy, niesprawiające wrażenia, że ktokolwiek miał poczucie, jak powinno wyglądać zakończenie tej trylogii i - przynajmniej wedle na razie obowiązujących zapowiedzi - sagi. Najczęstsze zdanie, które miałem w głowie podczas oglądania TROS było mniej więcej takie: „Ale to jest chaos”. Bo to jest i był chaos. Pomijam na razie chaos w warstwie artystycznej, kompozycyjnej tego filmu, czyli to, co kilka osób już zdążyło zauważyć - mianowicie że akcji jest za dużo, wszystko za szybko się dzieje i przez to można było się pogubić. Mam raczej na myśli chaos w warstwie intelektualnej, duchowej, jaki ten film wprowadza do całej sagi. Nie dość, że nic w nim nie jest logiczną kontynuacją nie tylko poprzednich dwóch trylogii, ale i poprzednich dwóch części tej obecnej, to w dodatku wprowadza ten film wątki, które sprawiają, że żyje on własnym życiem, w zupełnym oderwaniu od reszty sagi i nawet trylogii. Nic tu nie wynika z niczego. Tyle czytałem pięknych teorii (niektóre rzeczywiście były już wówczas, czyli jeszcze przed seansem, piękne, a niektóre teraz stwierdzam, że są piękne, po tym, co widziałem na ekranie) albo nawet zrębów różnych innych teorii, które po połączeniu ze sobą stanowiłyby świetną klamrę może paradoksalnie nie tyle tej trylogii, co całej sagi, podkreślając ważność każdej trylogii i włączając w ostateczny przebieg różne elementy pozafilmowe, ale kanonicze, które wprowadził do owego kanonu Disney, a które świetnie przysłużyłyby się do opowiedzenia spójnej, logicznej, zwięzłej i dosyć zgrabnej w formie finalnej historii. Ku mojemu olbrzymiemu zaskoczeniu twórcy i twórczynie zrezygnowali kompletnie z kapitału, który przez kilka ostatnich lat stworzyli. Zamiast tego postawili na absolutnie absurdalne rozwiązania, widoczne na ekranie od napisów aż do sceny końcowej.
Wyszło tak, że nie wspomniałem w tym poście żadnego nazwiska ani imienia, co oznacza, że uniknąłem spoilerów. Nie taki był mój zamiar, ale myślę, że tak nieintencjonalnie skonstruowany post dowodzi tylko, że rzeczywiście nie jestem w stanie po pierwszym seansie - i to w dodatku tak niedawno odbytym - wdawać się w meandry przedstawionej historii, tak jak nie jestem w stanie poddać wnikliwej analizie losów poszczególnych postaci, ich użyteczności, a także sensów ich wystąpień (co tyczy się przynajmniej kilku). To wszystko także jest niezwykle istotne, ale wobec zasadniczej, fundamentalnej kwestii, którą stanowi ścieżka, jaką na zakończenie trylogii i sagi wybrano oraz ogólna jej spójność, a raczej w tym przypadku owej spójności brak, muszą te wszystkie wątki zejść na dalszy plan. Szczegółowo omówię to pewnie po świętach, mimo że już teraz wiem, że nie zmienię zdania w wielu kwestiach, a za te kilkanaście dni i kilka dodatkowych seansów moje wyczulone - mam wrażenie i nadzieję - oko wyłapie więcej niespójności, nielogiczności, absurdalności, niedopowiedzeń i niejasności. Na razie jestem poza tym niezdolny do wnikliwej analizy scen, rozwiązań, sposobów przedstawienia poszczególnych bohaterów ze względu na - z przykrością muszę to stwierdzić - ból egzystencjalny, jaki dostarczył mi ten epizod, i w którym trwam od wyjścia z sali kinowej. A wiąże się ten ból ze wszystkim tym, co powyżej napisałem i z masą innych kwestii (początek spoilera śmierć mojej ulubionej postaci z tej trylogii, czyli Bena, do tego tak nielogiczna i zupełnie niepotrzebna, tym bardziej mnie w ten stan wpędza koniec spoilera).
Niech Moc będzie z Wami.
Nie wiem czy ktoś już tutaj o tym wspomniał ale... gdzie niszczyciele mają swoje tarcze? Jak szybkie trafienie w działo powoduje eksplozję całego statku? Kto to zaprojektował? To tak jakby mieć najbardziej newralgiczny punkt całkowicie odsłonięty, jeden przypadkowy strzał i bum...
Kwestię braku tarcz poruszono w samym filmie - było wyjaśnienie, że w atmosferze nie działają.
Co innego kwestia rozwalania całych niszczycieli po odstrzelenie działa.
Niemniej, SW to baśń - w niej wszystko jest możliwe
Kurcze, musiało umknąć w takim razie. Ale w myśliwcach tarcze działają w atmosferze a w tych ogromnych niszczycielach nie? :O But why...
Efektu "wow" już nie ma, ale po drugim seansie wiem że film na pewno bardzo mi się podoba i jestem z niego bardzo zadowolony Blu-ray i DVD kupię na pewno, jak tylko się ukaże
Zasadniczo nie mogę się doczekać trzeciego seansu - a to już jutro podczas maratonu całej trylogii
Nie będę się wypowiadał, szkoda mi słów na to by skomentować politykę chciwego Disneya, który całkowicie olał proces planowania tej trylogii. Ona w ogóle nie trzyma się kupy. Mam nadzieję że teraz wyciągną wnioski i mając w zapasie dodatkowe dwa lata, sklecą sensowną historię, która nie będzie parodiowała Oryginalnej trylogii.
Jedna scena mi się podobała, jedna... gdy widzimy retrospekcje, a w niej walkę Luke`a i Leii. To była jedyna rzecz dla której warto było ten film obejrzeć.
To trzeba zobaczyć jeszcze raz, żeby ocenić. Na teraz określam ten film najlepszy z najgorszych (czyli sequele). Czuję bardzo zmarnowany potencjał, bo mogło być o niebo lepiej. Mega podjarka Lando, co ta postać tam odwaliła to banan mi nie schodził przez długi czas.
Ale zakończenie takie niedokończone, a tak mówili, że to już koniec, ja myślę, że Rey i paczkę zobaczymy jeszcze (Oby)
bezspoilerowa, więc dla tych co jeszcze przed
https://zpopk.pl/skywalker-odrodzenie-bez-spoilerow.html
i spoilerowa, dla tych co trawią
https://zpopk.pl/skywalker-odrodzenie-spoilery.html
Kilka rzeczy za dużo.
1. początek spoilera po kiego Han koniec spoilera
2. Albo idziemy w rę albo we te.
3. początek spoilera Wedge mogłby mieć długi wątek, coś pokazać, doradzić, a nie 5 sekund na ekranie koniec spoilera.
I tyle. Lando mega, zwłaszcza ostatnia scena.
Ziemniaczane Pole trafione zatopione https://youtu.be/bePqwl0HKSs
Ten też nie bardzo https://youtu.be/jjtkm0dxnWg Ten by se rwał włos z głowy jakby miał https://youtu.be/SS_r1Pz96s4
Właśnie obejrzałem, masakra w ocenie filmu
Mówiłem mu to już dawno ale nie chciał słuchać
Ziemniaczane Pole dalej zdegustowane https://youtu.be/7bIlfamAMf0
Poniekąd słusznie ale późno. O parę lat.
Jakby kogoś interesowało, to Princess oceniła na 1. xD
Nie żartuj?! Nie podobało jej się odejście największego (wg niej) złola???? Niemożliwe, to pewnie przez ten pocałunek
Princess za samo to, że to dzieło Disneya, odejmuje 10 punktów na starcie.
Widziałem TROS w Belgii z francusko-niderlandzkimi napisami, i pierwsze co chciałbym skomentować, to że w Belgii KIBEL W KINIE JEST PŁATNY 40 euro centów! Skandal, zepsuło mi to seans. ;/
A tak na serio to... ok. Nie spodziewałem się arcydzieła. Wg mnie najlepszy z trzech, ale wciąż meh.
Najbardziej mnie boli, że ten film z łatwością mógłby być znacznie lepszy - wystarczy dodać takiego L. Kasdana jako jednego ze scenarzystów. Bo wydaje mi się, że scenarzyści TROS nie widzieli na oczy EU.
Okazuje się nagle, że Poe początek spoilera przed przystąpieniem do Resistance był przemytnikiem. Ale przecież dobrze wiemy, że był też pilotem NR. koniec spoilera Tak trudno wspomnieć o tym w filmie, żeby historia trzymała się kupy?
Albo taki początek spoilera Łedżu. Super! Naprawdę się cieszę, że się pojawił! Ale czemu nie ma żadnego dialogu ze swoim najlepszym uczniem, Poe? Czemu wydaje się obojętny na fakt, że przed chwilą zginął jego przybrany syn Snap? koniec spoilera
Serio, cieszę się, że przeczytałem Resistance Reborn, bo bez tego oceniałbym ten film o wiele gorzej. Pewnie, są w TROS fajne smaczki: początek spoilera głosy Jedi, Ghost, inne znajome statki... koniec spoilera Ale to wszystko zostało pewnie dodane w postprodukcji. xD Także praca scenarzystów pozostawia wiele do życzenia.
Ogólnie dużo rzeczy mi się podobało, trochę więcej rzeczy mi się nie podobało, ale "na nie" bardziej są detale, a "na tak" główna fabuła i przesłanie filmu. No nie wiem. Obejrzę jeszcze 2x i może będę miał bardziej skrystalizowaną opinię.
Hyperspace skipping ssie. Factory reset 3PO jest super.
Bazy aż się zarumienił jak początek spoilera Rey i Benek się całowali. koniec spoilera Byłem w innym kinie, mieście i kraju, ale widziałem.
BTW spustoszenie, jakie film posiał wśród fandomu... wow. Nie spodziewałem się tego. Myślałem, że Nuka będzie niepocieszona, ale nope - za to że mkn aż tak ciężko to przyjmie? Nie pomyślałbym. Parafrazując klasyka, "Trzymajcie się w tym Bastionie"!
Byłbym nawet w stanie przyznać Ci rację jeśli chodzi o to, że rzeczywiście nie pokazano reakcji Wedge’a na śmierć - w istocie - jego przybranego syna, czyli Temmina. I nawet gdy pierwszy raz przeczytałem to zdanie w Twoim poście, to byłem na tę sytuację oburzony. Ale spójrzmy na to realistycznie: nie widział Wedge jego śmierci na własne oczy i nie miał obowiązku w toku dziania się podczas - co by nie mówić - dosyć dużej bitwy jej widzieć. Przecież nie jest użytkownikiem Mocy, żeby poprzez nią wyczuć czyjąś śmierć. Miał prawo, będąc zaangażowanym w walkę, nie spostrzec śmierci Snapa. I powiedziałbym nawet, że to słuszne rozwiązanie - gdyby nagle pokazano Antillesa przeżywającego śmierć Wexleya to mogłoby to wyjść po prostu sztucznie, a do tego rozbić by to mogło główną oś i ciągłość akcji na ekranie.
Natomiast co do przeszłości Poe, to pełna zgoda. Powinni zasugerować chociaż, że wcześniej był w wojsku Nowej Republiki. Tym niemniej jako że byłem wczoraj (czy w zasadzie już przedwczoraj) na maratonie całej trylogii sequeli, to mam świeżo w pamięci, że gdy Poe na początku akcji przedstawionej w TLJ skontaktował się z Huksem, to przedstawił się - co ciekawe - jako komandor Poe Dameron z Nowej Republiki, a nie z Ruchu Oporu, na co Hux przytomnie odparł, że Nowa Republika już nie istnieje (a jej wojska o wiele zresztą dłużej). Więc to przynajmniej nie jest tak, że przy tworzeniu filmów kompletnie zapomniano, że Poe był wcześniej w Nowej Republice i że w związku z tym jeden fakt żyje swoim życiem w obiegu pozafilmowym, podczas gdy w filmach nie zwraca się na niego uwagę nawet wtedy, gdy wręcz wypadałoby to zrobić, jak to często w wielu przypadkach w SW się działo. Chociaż trzeba przyjąć zasadę bardzo naciąganej i korzystnej dla utrzymania kanonicznego porządku i zgodności interpretacji słów Zorii, żeby stwierdzić, że akurat Abrams o tym pamiętał, albo w ogóle wręcz wiedział.
A co do tych skoków w nadprzestrzeń, to też pełna zgoda. Podobny level krindżu, co skoku Hana Sokołem w TFA z hangaru.
Niech Moc będzie z Wami.
Update:
Po drugim seansie mam już jasno określone stanowisko, które jeszcze sobie potwierdziłem trzecim seansem.
Podoba mi się ten film dużo bardziej, niż mi się nie podoba. Naprawdę dobrze się to ogląda, czuję jakąśtam satysfakcję, jaram się informacjami z Visual Dictionary. Jasne, irytujące elementy wciąż tam są, ale nie skupiam się na nich.
Dobre Star Warsy.
Film wizualnie spoko, git, fanom jakiś tam Avengersów by się spodobało, bo to poziom Avengersów.
Cała trylogia sequeli niestety pochodzi od Disney,
które upychają tak wszystkie elementy w filmach, że na końcu wychodzi, że jest naładowany każdym gatunkiem filmowym.
Jak kocham klasyczną trylogię, jak kocham prequele ,tak muszę to powiedzieć. Sequele to dno. Tolerowałem tę przebudzenie mocy, potem nadszedł czas na ostatni jedi, który wprowadził tyle głupot, no i myślałem, że gorzej się nie da. Brakowało tylko jakieś mega wielkiej z dupy wziętej armii i gościa, który może wszystko ale jednak zostanie zabity. NO I NIESTETY stało się, powstało Skywalker ODRODZENIE. Tę rytuały sithów to mi zryły tak łeb,że po seansie kminiłem czy ten Abrams jakiś halucynek nie nażarł się, że nakręcił takie g*wno.Ja rozumiem, że moje ulubione star warsy miały takie dziwne elementy w uniwersum ale były one pokazane w ksiązkach,komiksach, a nie w filmach, które przyjemnie mi się oglądało.
2/10 oceniam ten film, tylko dlatego, że podoba mi się pochodzenie Rey.
aaa moc to oni tak zepsuli.. niech spieprzają i niech nie robią filmów z uniwersum Gwiezdnych wojen. No chyba, że powróci sam George Lucas lub reżyserem zostanie gość od Rogue One.
Sleemo, znana wszystkim wierna fanka i dostarczycielka starwarsowych newsów właśnie wyszła z seansu TROS.
Oto co ma do przekazania:
https://twitter.com/sleemo_/status/1207822783012655104
Nie znam typiary.
https://sleemo.com/ + konto na twitterze zawsze miała najszybciej różne newsy, wywiady itp. Często cytowana jako źródło na starwarsowym reddicie.
Po jakiemu to?
Kropka - spacja, czyli morsem, ale zaszyfrowane
Natomiast konto Ohtze jest dobrym miejscem do zapoznania się z przeglądem opinii reylo-fandomu.
https://twitter.com/Ohtze_O
W każdym razie tych bez przekleństw i gróźb karalnych.
a co, może ktoś zerknie
[url] https://star-wars.pl/Tekst/4546,Skywalker_Odrodzenie_Recenzje.html?fbclid=IwAR1UE8idtVO-LZHJ_LvQM8fmTAzOfQWMGQB05UFZVuH2pj19ECi9-u8LDYg#Lorn [/url]
No to mamy trzy największe zjawiska w popkulturze zakończone. Jak wypały? Endgame>TROS>GoT
Tyle już zostało napisane w tych recenzjach, że opinie praktycznie się powielają. Z jednej strony film jest zrobiony tak, żeby jakieś tam pozytywne emocje wywołać i sprawić wrażenie pięknego i udanego, ale w rzeczywistości każdy lekko chociaż obyty w kinematografii człowiek wie, że to była zła robota filmowa i zła gwiezdnowojenna robota, przynajmniej w części.
-1. Powrotu Imperatora nie akceptuje. To jest nagłe wrzucenie villaina i jego z dupy armii do całkiem ciekawego wątku jakim był FO i Snoke z TFA i TLJ. Nie jest to nawet wyjaśnione a sam performance tej postaci jest groteskowy i taki superhero w złym/kiczowatym znaczeniu. Na poziomie Imperatora z ROTS a nie z ROTJ.
-2. Zapierdzielanie filmu na łeb na szyję. Nic nie wybrzmiewa, nie ma głębi, eksploracji relacji między bohaterami, generalnie panuje chaos i odhaczanie kolejnych punktów fabularnych.
-3. Rozczarowały mnie zarówno główna bitwa jak i walki na miecze a bardzo na to liczyłem; że będzie tutaj miód. Niestety bitwa bez pomysłu (Scarif nadal rządzi) i jakaś taka wizualnie zamulona. Wolałbym, żeby była w kosmosie, po prostu. Walki na miecze z kolei takie bez ładunku emocjonalnego, co jakiś czas tam sobie powalczyli i tyle. To co było w TFA i TLJ jest o dużo lepsze bo tam to było w jednym, konkretnym momencie, na to się czekało i miało to swój klimat. w TROS jest niestety nijakość.
-4. Dużo cringu i kiczu. Byłem zażenowany że SW stały się takim gorszego sortu filmem superhero. W takim 7 odc Mandalorianina, który przywrócił mi wiarę w ten serial są moje Gwiezdne Wojny a nie jakieś strzelanie piorunami we flotę i kreskówkowe pojedynki dobrych ze złymi.
-5. Czas trwania i mnogość wątków. Gdyby to rozłożyć na 4 godziny, 2 filmy to może dałoby się coś sensownego powiedzieć. Tak mamy mission impossible i efekty widać jak na dłoni.
+/-6 Wracanie do motywów z TFA; np. rycerze Ren i tego typu rzeczy. To takie szczęście w nieszczęściu. Niemniej jednak sam motyw naprawiania po TLJ i tych kierunków w których miały iść wątki jest jakimś nieporozumieniem. Widać to znowu, bardzo wyraźnie i niestety trylogia na tym sporo straciła. Generalnie to ST nic praktycznie nie zmienia i nie ma większego znaczenia w universum SW.
+1. Były momenty. Najbardziej mi się podobało zakończenie; autentycznie się wzruszyłem ostatnią sceną i przypuszczałem, że jeśli film ma taki tytuł to tak musi to wyglądać. Spełnione oczekiwania. Wątki Kylo i Rey też nawet spoko, ale nie zawsze wszystkie sceny zadziałały. Pocałunek wywoływał raczej facepalm. Niemniej jednak było ogólnie sporo fajnych momentów, które każdy fan SW doceni. Jak np humor C-3P0 czy Chewie. Chewi generalnie w każdym filmie na propsie
Ogólnie uważam, że jest to film gorszy od TFA i TLJ . Jak widać Disneyowi wychodzą projekty spin-offowe, typu R1, Solo czy Fallen Order, ale z trylogią to nie udźwignęli zadania kompletnie. Tu trzeba było większego geniusza, który by pilnował całości. Wyszło na poziomie finału Got, choć pewnie trochę lepiej. Do poziomu Endgame nie ma jednak startu. Jak ktoś zamierza hejtować Marvela, to niech sobie daruje już na starcie. To jest generalnie inna liga, może i niższa, ale w tej lidzie udało się osiągnąć pełny sukces ostatnimi dwoma filmami. Bo właśnie tak to trzeba traktować. Infinity War i Endgame jako całość. Gdyby tak samo zrobili ze SW, czyli 4 godziny na finał, tak jak już pisałem może byłoby to lepsze. Poza tym Marvel pokazał, że tam da się satysfakcjonująco zamknąć 22 filmy i zrobić podwójny mega udany finał, w przeciwieństwie do SW, gdzie TROS w żaden sposób nie podsumowuje wszystkich trylogii. Myślę, że to po części specyfika czasu tworzenia uniwersum. MCU było na bieżąco od 10 lat i im bliżej końca tym dostawaliśmy lepsze filmy a te od braci Russo były z najwyższej półki. Dziwne jest też to, że SW próbowało być Marvelem marvelizując ten świat ale to właśnie nie wyszło. Takie rzeczy tylko w świecie filmów superbohaterskich. SW tak jak to kiedyś pisałem powinno skręcać w stronę bardziej realistycznej space opery.
Jeszcze luźna myśl na koniec. Moment w którym pojawia się zajebiście duża flota/zbieranina statków ruchu oporu jest totalnie z dupy. Nic nawet nie zapowiadało, że takie coś jest potencjalnie możliwe. Bardzo podobną scenę mamy w Endgame, gdzie wraca armia bohaterów, tyle że tam to było miodzio wykonane, wyczekiwane i ogólnie najlepszy moment filmu, Avengers Assemble. W TROS jakoś niespecjalnie czułem emocje, raczej WTF? To już myślałem, że Wedge będzie tutaj dowodził jakąś eskadrą, a Wedge`a było 1 sek.
Na moim seansie nie włączyli efektu 3D przez pierwsze 5 min więc kompletnie wybity z rytmu nie przeczytałem napisów początkowych i nie obejrzałem pierwszej sceny w której ponoć jakoś wyjaśnili Snoke`a Dalej nie wiem kim on był Jedno jest pewne, w weekend muszę zobaczyć to jeszcze raz. Jak to zwykle bywa z czasem, mając już obniżone standardy i oczekiwania może film spodoba mi się bardziej i pewnie jako fan SW na swój sposób go pokocham .
5/10
No dobra, już ochłonąłem, byłem na drugim seansie.
Dałbym solidne 7+/10
Dlaczego? Bo to film dla fanów. Ewidentnie skrojony pod miłośników kanonu starego i nowego, podejrzewam, że robili sondaże i analizy na podstawie narzekań fanów, stworzyli taką listę życzeń fandomu i na jej podstawie pisali scenariusz. W dodatku J.J. Abrams za punkt honoru postanowił wrócić do swojej wizji gwiezdnych wojen i pewne sceny, wydarzenia z TLJ prostuje dosłownie kosmicznym walcem. Może i darzą się szacunkiem z Johnsonem, może w oficjalnych wywiadach prasowych życzą sobie jak najlepiej ... ale za ileś tam lat padną bomby prawdy w jakiejś biografii albo tweet`cie. Ileż tu mamy pstryczków w nos! Rose jest może 3 minuty (+), Kylo przeprasza się z hełmem i z Rycerzami Ren (+++), fajnie tłumaczą znaczenie Snooke`a a raczej jego brak(++), nikt tym razem nie wyrzuca miecza z pogardą, wprost przeciwnie (+++PLUS+++), "manewr Holdo" jest tłumaczony jako niemożliwy do powtórzenia i podejrzewam, że nowy kanon wytłumaczy jego możliwe działanie tą aparaturą śledzącą w nadprzestrzeni, tak czy inaczej, ktoś w LucasFilm zauważył jak kosmicznie głupie to było.(turbo-kosmiczny-PLUS-)
Podobała mi się magia i alchemia w tym filmie, wolę jak Gwiezdne Wojny są space operą, bliższą fantasy, tu mamy sporo zapomnianych technologii, jakiś mistycznych zaklęć, zapomniane kulty, świątynie, pełne szeptów i błyskawic rodem z Mordoru, Rycerze Ren aż się proszą o jakiś spin-off gdzie będą zmuszeni zanieść artefakt Sithów do wulkanu z lawą, nawet wyglądają jak cywilizowani Uruk-Hai.
Teraz grube spoilery, co mi się spodobała a na co wielu fanów kręci nosem:
Rey
Rey Palpatine - jej pochodzenie znakomicie tłumaczy jej zdolności i umiejętności, wnuczka jednego z najpotężniejszych Sithów, co prawda dialog z Kylo Renem zdradzający jej nazwisko jest kuriozalny, istny retcon tego co Ben mówił w poprzedniej części, ale wolę, jak swe moce zawdzięcza genom, pochodzeniu a nie ślepemu losowi i motywowi wybrańca.
Palpatine
Za krótko, za szybko ale z werwą - gnijący upiór, otoczony kultystami i probówkami z nieudanymi Snooke`ami (?), (może próbował klonować mistrzów Jedi?), stosuje zaklęcia transferu manifestacji w mocy jak Darth Bane, dla fanów legend - ZŁOTO i fajna wariacja tego co znaliśmy z Dark Empire - to jeden z moich ulubionych komiksów, tam też jest sporo głupot i wielkich wybuchów, wielu fanów nie przepadało za tą historią co również teraz rzutuje na ich oceny filmu.
Co mnie najbardziej poirytowało, trzy rzeczy:
1.Flota Imperatora - pojawia się na 5 minut, równie szybko wybucha, jakoś tam wytłumaczyli realną możliwość jej zniszczenia, może kanon jakoś dopowie jej dalsze losy bo nie wierzę by wszystkie Niszczyciele uległy zniszczeniu, a co z flotą Nowego Porządku? Serio, każdy Niszczyciel Imperatora był w stanie rozsadzić planetę? Nie wystarczył promień dający efekt zbliżony do tego z Łotra Jeden, gdzie zdetonowali Jehde? Trzeba od razu popadać w taką przerysowaną megalomanię? Dobrze chociaż, że laser ten był bardzo podatny na atak. Ale walka zbieraniny ruchu oporu z tą armadą jest za krótka.
2."Teleportacja" przedmiotów w czasie połączenia umysłów Rey i Kylo - fajnie to zagrało w scenach walk ... ale jakoś to przenoszenie materialnych rzeczy do mnie nie przemawia, myślałem, że to jakaś autosugestia, manifestacja mocy albo wizualizacja tego co sobie wyobrażają ... do momentu, gdy Kylo zanosi medalion, który zerwał Rey z drugiego końca galaktyki do swojej Pani oficer w celu ekspertyzy.
3. Te błyskawiczne skoki w hiperprzestrzeń Sokołem - co za durnota, w dodatku wbijają się takim skokiem już do atmosfery, tłumaczą to rozregulowanym kompensatorem z Epizodu VII, nie mam słów, tłumaczę to sobie jakoś błyskawicznym montażem filmu, gdzie nie pokazano jak Sokół kilka minut wykonuje obliczenia potrzebne do skoku XD
I co bardzo mi się rzuciło w oczy - zdecydowanie mało humoru w tym filmie jest - co zaliczam na plus.
Te 57-59 na Rotten Tomatoo to gruba przesada, ale rozumiem tak skrajne oceny. Odbiór uzależniony jest od osobistych preferencji fana bo sam film stara się zadowolić cały fandom co jest niewykonalne bo gusta fanów to największe przekleństwo tego bizensu, czego i ja jestem najlepszym przykładem.
Liczę teraz na solidne eksploatownie nowego kanonu bo można tu opowiedzieć dziesiątki świetnych historii. Miałbym niezły ubaw, gdyby przez najbliższe lata opisywano dalsze losy bohaterów i ich zmagania z resztkami Imperium i Nowego Porządku.
cwany-lis napisał:
3. Te błyskawiczne skoki w hiperprzestrzeń Sokołem - co za durnota
-----------------------
Może ten cykl skoków był obliczony o wiele wcześniej, kursy przechowywane w pamięci komputera Sokoła i tylko wykonywane pstryk pstryk pstryk? Mi się ta scena podobała, taki szalony klimat jakiegoś przestępczego skoku (heistu).
Posłuchajcie pitolenia zawodowego krytyka. Przez 6 minut kłapie paszcza o tym, jaki jest mądry. https://youtu.be/4cCVGU2N_Uc
Miałem sporo obaw co do tej produkcji. Dużo spoilerów przed seansem nie miałem, a te, które miałem optymizmem nie napawały, ALE to przecież wciąż "Star Wars", obejrzeć trzeba, szczególnie, że słyszałem, że recenzje są raczej pozytywne.
Wykorzystałem więc wolne, ale niestety w godzinach interesujących mnie była tylko wersja z dubbingiem, czyli trochę słabo... choć z drugiej strony całe dzieciństwo spędziłem oglądając dubbingowane prequele i mi się podobało, więc w sumie co mogłoby pójść nie tak (poza tym najwyżej miałbym wymówkę by pójść do kina ponownie na napisy )
Zamiar ten wyparował doszczętnie już po około piętnastu minutach seansu. Wtedy już wiedziałem, że nawet gdyby to była wersja, w której głos pod Rey podkładałaby moja ukochana seiyu Yuuki Aoi w szczytowej formie, to dalej film byłby nie do odratowania. Logika leży i kwiczy jeszcze bardziej niż w obu poprzednich częściach razem wziętych. Tempo akcji tak zawrotne, że trudno się połapać, 80% filmu to sceny walki i efekty specjalne, w tym sceny rodem z jakiegoś Bollywoodu czy kina chińskiego, jak ta z przecięciem skrzydła myśliwca. Co się zaś tyczy fabuły, odniosłem wrażenie, jakby Abrams celowo wybrał sobie największe głupoty z EU w postaci odrodzonego Palpatine`a i jego wnuczki, i połączył z najgłupszymi a zarazem najbardziej popularnymi koncepcjami z fandomów (Reylo, Rey Palpatine, flota niszczycieli - gwiazd śmierci). Serio, brakowało już tylko myślących kryształów i duszy dawnej Jedi uwięzionej w statku . Ben/Kylo okazał się emocjonalnym trzynastolatkiem, który gdyby nie zdechł to pewnie za rok odciąłby się w ogóle od Mocy, a za dwa dołączył do armii Yuuzhan Vongów w Odległych Rubieżach, co w porównaniu z tym co widzieliśmy w filmie wcale nie wydaje się takie absurdalne. Hux - jedyna faktycznie oryginalna postać sequeli i moim zdaniem mająca spory potencjał, sprowadzona została do "kopnę Kylo w cztery litery bo go nie lubię". Do samego końca łudziłem się, że Chewbacca jednak wykituje, przynajmniej będzie jakiś dobry plot twist, ale nie, lepiej jechać dalej sztampę, mimo, że ten wookie i tak nic nie robił przez cały film. Najbardziej w sumie podobała mi się końcówka, przypuszczalnie dlatego, że mój mózg miał już chyba dość myślenia, a co za tym idzie szkalowania wszystkiego jak leci. I może faktycznie taki jest klucz to czerpania przyjemności z tego filmu - po prostu nie myśleć
Wyszedłem z kina czując się, jakbym właśnie obejrzał dwa ostatnie odcinki GoT hurtem - zażenowany do granic i ogólnie z niechęcią do życia. Przynajmniej cieszę się, że dopiero jedenasty film z serii stał się dla mnie okazją do zostania hejterem filmu spod znaku Star Wars, co się w końcu stać musiało. Obym następnym razem idąc do kina na nowy film z mojej ulubionej serii miał odczucia wręcz odwrotne
2/10, pozytywy też w sumie jakieś chyba są...
wyszedł z pierwszego seansu i napisał "jestem szczęśliwy"
razem byliśmy rozczarowani po TPM, tak samo byliśmy zachwyceni po TFA i TLJ
w sumie bardziej się cieszę że mu się podobało, niż niepokoję, że się różnimy w pierwszym odczuciu
Zaznaczam dużymi literami, żeby nikt nie miał pretensji - SPOILERY będą i nie będę ich ukrywać, bo mi się nie chce co chwilę wklepywać, także ostrzeżeni jesteście.
Powiedzmy, że nie najlepiej zniosłam potwierdzenie przecieków, a noc z 17 na 18 grudnia była istnym koszmarem. Sam seans był przygnębiającym wydarzeniem, ale jakoś po mnie spłynął, bo wiedziałam, co ma nastąpić, a poza tym zwyczajnie mnie wynudził. Wieszałam już JJa, KK i Igera za ten produkt filmopodobny i za to, co JJ zrobił tam w zasadzie z każdą z postaci, a szczególnie z jedną, wiadomo którą. Później na spokojnie obejrzałam wszystkie ważniejsze sceny z Benem, nie musząc być co chwilę rozpraszaną nagłymi zmianami planet czy wygłupami trio. No i, mimo, że nie wszystko, co z nim zrobili mi się podoba, to jedna rzecz im wyszła perfekcyjnie, a mianowicie jego finał. I w zasadzie po uświadomieniu sobie tego nie mam absolutnie żadnego problemu z jego śmiercią, bo przypadła w najlepszych możliwych okolicznościach i momencie. I po TROS nie mam wątpliwości, że to była jego trylogia, tylko opowiedziana z perspektywy innej osoby.
Teraz odnoszę wrażenie, że oddanie życia za ukochaną było tym elementem, o którym Driver wspominał, gdy JJ proponował mu rolę i to o tym wiedział od początku. To się też wpisuje w jego słowa o tym, że Kylo kończy inaczej niż Vader, co jest słuszne. Mam nadzieję, że w jakimś wywiadzie rozwieje wątpliwości co do tego. Dlaczego to zakończenie jest idealne? Otóż doskonale łączy się z Anidalą z PT, jak i z pokonaniem Sidiousa w OT, dopełniając i ostatecznie domykając tamte wątki, bez wymazywania znaczenia wydarzeń, które tam miały miejsce. Czego chciał Kylo Ren? Dokończyć dzieło dziadka, za które uważał zostanie nowym Imperatorem. Wiemy, że to była manipulacja Palpatine`a, ale mimo to dokończył to, czego nie dokonał tamten, choć nie tak to sobie wyobrażał, czyli uchronił ukochaną od śmierci. Ja w tym widzę tę wspominaną tyle razy przez reylo fandom odwróconą Anidalę: Anakin chciał uratować ukochaną, ale zwiodła go zaborcza miłość, która popchnęła go w ds, w efekcie żona umarła, ale on przeżył. Tym razem bezwarunkowa miłość ocaliła wybrankę, ale miało to swoją cenę, o której wiedział od początku, ale bez zawahania był gotów ją zapłacić. Anidala została zatem "uzdrowiona". No i dwa - był kluczowy przy ostatecznym (choć czy tu można mieć pewność?xD) pozbyciu się Sidiousa. Wiele osób narzeka, że mogli im dać razem go zgładzić, ja też tak na początku sądziłam i byłam zła na tę decyzję, ale już nie jestem. Rey może i robi spektakularną rozwałkę, ale nie miałaby szansy na to, gdyby Ben się nie pojawił. Zwycięstwo bez niego nie byłoby możliwe. Galaktyka go i tak zapamięta jako zbrodniarza, tak jak Vadera, ale my wiemy, że jego wkład był kluczowy. Nie było zatem lepszego momentu do uśmiercenia go, bo nie ma lepszej historii, którą by ta śmierć mogła podsumować i zakończyć, historii, która jest tak związana ze wszystkimi filmami SW. I m. in. dlatego to jest jego trylogia. Można sobie wyobrazić inne scenariusze, gdzie ginie, ale czy jest jakiś z większą siłą rażenia? Chyba nie. To jest odejście na miarę Luke`a, które uważałam zawsze za doskonałe. On w ostatniej chwili pozałatwiał niedokończone sprawy rodzinne, dał nadzieję Galaktyce, odszedł spełniony w spokoju. Ben pomaga uratować Galaktykę, metaforycznie rozprawia się z ojcobójstwem i jedna z ojcem, oddaje wybrance życie w darze, by w końcu mogła mieć rodzinę, której zawsze pragnęła (tu przy okazji Rey odnajduje swoją rodzinę, do której zawsze tak chciała wrócić, ale nie dzieje się to tak, jak się tego spodziewała, co jest podobne do tego, jak Ben dokończył dzieło dziadka nie tak, jak się spodziewał), bo raczej będzie ją mieć, sądząc po powłóczystym spojrzeniu, które rzuciła małym obcym. Odchodzi na własnych warunkach, spokojny, szczęśliwy, kochany i przez Rey, i przez matkę, z którą jeszcze symbolicznie na końcu łączy się w Mocy, odchodzi, rozliczony z dziedzictwem przodków, nie jako Skywalker, nie jako Solo, po prostu jako Ben, wolny od manipulatorów, od spełniania czyichś oczekiwań, po prostu człowiek wolny. Dodając do tego, że Rey ma pochodzenie związane z postacią, która krzywdziła jego rodzinę od zawsze i nie ma z tym kompletnie żadnego problemu (nadal uważam jej pochodzenie za kuriozum, które nie powinno mieć miejsca i które psuje do cna jej postać, ale w tym konkretnym przypadku to dodaje historii). Naprawdę, mogło być gorzej, tak mi się wydaje, a dostaliśmy przepiękną śmierć. Obawiałam się, że poświęcenie za ukochaną będzie punktem zwrotnym, które popchnie go ku ls, na szczęście dobrze z tego wybrnięto i zwrotkę zrobił wcześniej. Obawiałam się jednostronnego reylo, ale jakimś cudem do tego nie doszło, choć niektórzy i tak tam widzą przyjacielski pocałunek. Hm, ok.
W tym finale Ben w końcu dokonuje właściwego wyboru. W trzech filmach stawał trzy razy w takich sytuacjach, które były punktami zwrotnymi dla niego i najważniejszymi momentami tych epizodów. Żadna z postaci nie miała takich dylematów. W pierwszym dokonał kluczowego wyboru, by zabić ojca, co było najgorszym jego uczynkiem w trylogii, a mimo to nie umocniło go to w ds definitywnie, lecz przeciwnie - od tego momentu stopniowo piął się. W TLJ dokonał wyboru w sali tronowej, ale nie był on podszyty wyłącznie dobrymi intencjami, lecz także chęcią władzy - błędnym wyobrażeniem o dokończeniu dzieła dziadka. W TROS jego wybór wynika wyłącznie ze szlachetnych pobudek, jest wyzbyty jakiejkolwiek agresji, która miała miejsce w przypadku poprzednich, wzorcowy przykład tego, co uczyniłby Jedi. Jestem wdzięczna JJ`owi, że nie zrobił z jego wątku parodii, jak w przypadku innych bohaterów, z Rey łącznie. W zasadzie od TFA miałam przeczucie, że zabicie ojca to za dużo dla publiczności, żeby dać mu przeżyć, mimo, że nie popchnęło go to na samo dno. Obawiałam się, że jeśli dadzą mu przeżyć to odkręcą tą sytuację, bo to warunek konieczny, a z tym nigdy nie było mi po drodze, bo to zwyczajnie byłoby jak słabe zagranie ze słabego filmu. No i fajnie, że bohater jest niedoskonały i popełnia ogromne błędy, tym bardziej mu się kibicuje. Na szczęście tego nie zrobił, choć pasowałoby to do poziomu filmu. Tak samo pasowałoby jakieś wskrzeszanie jednego przez drugie. Nigdy nie byłam zwolenniczką tej idei. Po pierwsze, istniała obawa, że może być to zbyt łatwe, co groziło powtórzeniem sytuacji w przyszłości. Po drugie, gdyby już wskrzeszony wskrzesił wskrzeszającego go to odebrało by to wagi czynu tego ostatniego. Gdyby z jakiegoś powodu Rey w finale wróciła Bena z martwych lub zrobiłoby to kółeczko duchów Mocy, przy okazji dorzucając masę ekspozycji dla publiczności, której trzeba tłumaczyć dlaczego tak można - no, nie. Oszczędzono nam na szczęście w tym wątku takich niespodzianek, które sprowadziłyby to do fanfilmu. Tak mamy klarowną sytuację, że wskrzeszanie łatwe nie jest i wybór Bena dużo waży.
Pisząc o finale Bena nie mogę nie napisać o Driverze. Podobał mi się od samego początku, ale to, jak zagrał w TROS nawróconego wyzwoliło we mnie kolejne pokłady uczuć do jego bohatera. Przed seansem miałam obawy odnośnie czasu ekranowego i tego, że ma tak bardzo mało kwestii, co mnie niezmiernie dziwiło. Czasu ekranowego miał za mało i mógł on być lepiej spożytkowany nawet, natomiast wszystko z nim, co się działo na Exogol było rewelacyjne, a decyzja, żeby dać mu tam grać wszystkim czym ma, lecz bez słów to strzał w dziesiątkę. Driver mówił, że jest w TROS moment, w którym widzimy prawdziwego Bena, że nie jest to w tekście, lecz, że ma nadzieję, że publika to odczuje. Już wiemy, o który moment chodzi. I tak, odczułam na tyle, że mój ulubiony moment z filmowych SW ogółem znajduje się w najgorszym filmie SW. Tyle Driver daje sequelom. Od momentu, gdy wdrapuje się do Rey do swojej śmierci nie mówi ani jednego słowa (nie mam pewności, czy on mówi w ogóle cokolwiek, gdy znajduje się drugi raz na Exogol; jeśli nie mówi to jeszcze lepiej), dodatkowo Daisy też tylko wypowiada tak znamienne "Ben" i nic ponadto. Gdy w końcu dociera do Rey widać wszystko na jego twarzy i w gestach - rozpacz, moment, gdy podejmuje decyzję, pożegnanie, zdziwienie, niepewność, spełnienie, radość. I na szczęście w tym momencie Daisy też daje radę. JJ chyba potrafi z niej więcej wykrzesać niż Rian, bo u tego drugiego w TLJ momentami była drewnem, szczególnie, gdy w scenach nie było AD, ale też się jej zdarzało. Nie zepsuli tego momentu żadnymi słabymi dialogami, w sumie czasu nie było, ale mogliby to zrobić. Wyszło przepięknie, chyba nie mogłabym sobie tego lepiej wyobrazić. Było warto przebrnąć przez tego kloca, żeby dostać taką scenę. A SW życzę, żeby jeszcze kiedyś tak trafili z castingiem i żeby każdy aktor dawał tyle wartości dodanej, co Driver w tym przypadku. Dla mnie bez wątpienia najlepsza rola we wszystkich SW. W sequelach jeszcze błysnął Hamill w TLJ, ale poza tym nikt się nie zbliżył.
Przyszedł moment, żeby napisać co mi ostatecznie nie pasowało. Przede wszystkim zwalanie wielu rzeczy na "głosy w głowie" i manipulację innych jest zbytnim uproszczeniem postaci. Wydaje mi się, że mieli aktora, z którego możnaby wyciągnąć jeszcze więcej i napisać dla niego coś mniej oczywistego. Być może za dużo chcę od SW, gdzie uproszczenia są konieczne. Kompletne praktycznie wyrzucenie TLJ do kosza przez: niepokazanie prawdy w Akademii i wrzucenie tego do komiksu, kompletne olanie wątku Mocy, z którym po TLJ mogli zaszaleć, ale woleli pójść w tanie fajerwerki (a ja głupia nawet fantazjowałam o jakichś grey Jedi, echh), zbyt długie antagonizowanie reylo, z którego nic nie wynika poza tym, że Rey dowiaduje się o pokrewieństwie, pozostawienie wielu pytań po TLJ - wizje w chacie, częściowo wizja Rey z TFA (choć może pozostawienie tego do interpretacji to nie do końca wada? Nie wiem). O Rey też muszę wspomnieć, ale tylko pokrótce. Tę postać polubiłam już po pierwszych trailerach TFA za fajną energię z niej bijącą, wydawała się takim drugim Luke`iem. No i w TFA zwyczajnie mi podpasowała. W TLJ zaczęła mnie intrygować, jej rozterki w końcu stawały się dla mnie jaśniejsze i ciekawsze. Niestety, po TROS ta bohaterka jest mi całkowicie obojętna. Zniszczyli we mnie jakąkolwiek do niej sympatię jej pokrewieństwem, które kłóci się z narracją, która była budowana wokół niej. W zasadzie była po to, żeby pogrzebać wszystkich Skywalkerów na dobre (może Ben w jakiś sposób w niej przetrwał, ale nie wiem jak działa ta diada Mocy). Jest mi przykro z tego powodu, bo po TLJ przestałam lubić Finna, mojego trzeciego ulubionego, po Kylo i Rey, bohatera z TFA.
Ostatecznie z TROS będę pamiętać tylko wątek Bena, który jakoś jednak się obronił w tym festiwalu żenady. I tak, jak bardzo początkowo wydawał mi się zły, tak teraz mogę napisać, że jestem szczęśliwa z takiego obrotu spraw. Cieszę się, że to, co już widziałam od TFA nie było złudzeniem i że JJ, mimo potencjalnej krytyki ze strony fandomu, nie zabrał mi tego. To była jedna z najfajniejszych przygód z fikcyjnym bohaterem, jaką dane mi było przeżyć i za to jestem wdzięczna tym nowym SW.
Nie wiem dlaczego Ani.*, a nie Ami.*, ale za resztę dziękuję. ~
Ja na temat wątku Rey i Bena mam inne zdanie (możesz przeczytać tu: http://www.star-wars.pl/Forum/Temat/23796#767594 ). Ale rozumiem Twój punkt widzenia. Ja liczyłam na trochę większy happy end, może faktycznie powinno być tak jak mówisz... Ale mimo wszystko mam do tego wątku jeden żal- Ben umiera, Rey w pierwszej chwili to przeżywa... Ale co się dzieje potem? Wraca do bazy jakby nic się nie stało, nie widać po niej smutku ani żalu, a scena na Tatooin... Pojawiają się duchy Luka i Lei, Rey robi im symboliczny pogrzeb, a gdzie w tym Ben? Pominę fakt, że powinien co najmniej pojawić się z nimi, jeżeli nie tylko on jeden. Rey w żaden sposób nie pokazuje, ze o nim pamięta- żadnej pamiątki, wspomnienia- kompletnie nic. Parafrazując klasyk- umarł, to umarł i na *** drążyć temat... To mnie tak ubodło, że w tak symbolicznej końcówce o nim zapomniano...
Trzeba przyznać, że zaangażowanie Drivera to był strzał w dziesiątkę i teraz tym wszystkim, którzy na nim wieszali psy po TFA, powinno być głupio Stworzył on jedną z lepszych kreacji w całej sadze o już tylko z tego powodu trochę żal, że go więcej w tej roli nie zobaczymy. No ale skoro Adam twierdził, że od poczatku wiedział jaki los czeka Kylo, to widać taki był plan na jego postać i przynajmniej scena poświęcenia nie była kiczowata czy coś.
Na prawdę szkoda, że nie zrobiono podwójnego finału jak w Avegers, bo byłoby więcej czasu na wybrzmienie pewnych kwestii lub rozwinięcie innych lub chociaż wyjaśnienie powrotu Palpiego. Ba, nawet nie zobaczyliśmy za bardzo jak wyglądał FO pod rządami nowego Najwyższego Wodza - szkoda.