Skończyłem czytać Into the Dark, a więc pora bardziej lub mniej dokładnie wyrazić opinię o powieści. Nie jest zaskoczeniem, że książka Claudii Gray jest bardzo dobra. Nie jest to oczywiście genialne rozpoczęcie serii The Light of the Jedi autorstwa Charlesa Soule`a, ale poziom powieści jest wysoki i jest wyrównany od samego początku do końca. Bardzo podobało mi się, że bohaterowie wykreowani przez autorkę nie są tak bardzo stylizowani na niezwyciężonych herosów, a są przedstawieni jako postacie, które są po prostu z krwi i kości i mają swoje słabości, wątpliwości czy żale. Mówiąc o zranionej psychice należy wspomnieć o Cohmacu Vitusie, który przez całą powieść boryka się z własną głową, ale gdy trzeba to potrafi się ogarnąć i wznieść się na wyżyny swoich możliwości (pun intended). Odchodząc od mistrza Jedi, no może nie tak daleko, należy wymienić głównego bohatera, Reatha Silasa. Claudia Gray kolejny raz wykreowała świetną postać i ukazała jej przemianę w miarę rozwoju wydarzeń. Muszę przyznać, że na początku książki padawan nieco mnie irytował, ale z czasem polubiłem go i doceniłem w jak szybkim czasie potrafił zmienić sposób postrzegania rzeczywistości i dojrzał. Orla Jareni nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Mimo, iż jest elementem odstającym od Zakonu Jedi była po prostu jakaś przeciętna. Może rozwiną jej w przyszłych pozycjach. Affie Hollow zdecydowanie nie skradła mojego serca. Taki po prostu nastoletni zapychacz, który ma przypomnieć czytelnikowi o byciu dobrym/przyzwoitym. Ekscentryczny Leox Gyasi zdecydowanie na plus, a Geode to po prostu mistrz! Wyobraźcie sobie gdyby nawigator stał się głównym bohaterem jakiejś powieści.... no brałbym w ciemno!
Rola Nihilów jest troszkę zmarginalizowana, ale za to są Drengirowie. Generalnie koncept kozackiej rasy przerośniętych krwiożerczych roślin całkiem mi się podoba i z chęcią chciałbym ją zobaczyć w przyszłych projektach. Mięso musi się zgadzać! Na plus pojawienia się mistrzyni Jedi z rasy Lurmenów, a także dwóch Lasatów. Cieszą takie nawiązania do innych pozycji. Fajnie też było dowiedzieć się co nieco o przeszłości Cohmaca i Orli, a także pozytywnie oceniam to, że umiejętnie podsumowano to na końcu powieści. No i oczywiście wspomnienia o Sithach jak zawsze na propsie. Dopóki opowiadana jest ich historia, znajdowane są ich artefakty, ale oni siedzą w ukryciu i nie odbierają pałeczki głównego złego w serii od Nihilów to jestem zadowolony. Na minus zapisałbym jedynie powoli rozwijającą się akcję powieści, ale nie jest to jakoś bardzo rażące i całość czyta się bardzo przyjemnie.