TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Literatura światowa

Co ostatnio czytaliście IX

Rusis 2025-04-04 20:09:42

Rusis

avek

Rejestracja: 2004-02-28

Ostatnia wizyta: 2025-04-19

Skąd: Wrocław

Poprzedni temat już dosyć mocno rozrósł się, więc czas na następny. A podsumowanie mojego pierwszego kwartału to dobra okazja do jego zaczęcia

To był czytelniczo bardzo dobry kwartał u mnie. 9 książek, mocno różnych od siebie. Z fantastyki dzięki Shedaowi zacząłem jedną serię (Czerwony świt), którą będę ciągnął w przyszłości - choć na razie po pierwszej trylogii czas na dłuższą przerwę w niej.

Wojna futbolowa - Ryszard Kapuściński
Postanowiłem zabrać się za kolejnego klasyka gatunku czyli tym razem Ryszarda Kapuścińskiego, a Wojnę futbolową polecał mi akurat znajomy. Książka mimo iż bardzo ciekawa to jest jednak mocno nierówna i wydaje mi się że wiem z czego to wynika. Kapuściński jako korespondent prasowy PAP pisał zarówno reportaże jak i notki prasowe które były później publikowane i to po książce widać. Część rozdziałów jest napisana typowo jako reportaż w którym bieżące wydarzenia przeplatają się z tym co on przeżył aby dotrzeć w konkretne miejsca, co zobaczył, jakich ludzi spotkał - przepełniona jego odczuciami i emocjami. Część natomiast z tych rozdziałów wygląda jak sucha notka prasowa w której streszcza wydarzenia które się działy w danym rejonie świata bez dodawania czegoś od siebie. Pierwsza część (reportażowa) wyszła bardzo fajnie, drugą trochę bardziej męczyłem - bo to jest jak czytanie encyklopedii, tylko napisanej mniej składnie. Olbrzymi szacun dla Kapuścińskiego za to co zrobił i co przeżyć musiał aby to napisać bo niejednokrotnie widać, że ryzykował życiem aby zdobyć materiały do swoich reportaży czy notek prasowych. Niemniej jednak sposób w jaki to jest napisane chyba nie do końca mi odpowiadał, mam wrażenie że liczyłem na coś więcej (w głowie miałem tuzy reportażu pokroju Tiziano Terzaniego i Oriany Fallaci i może przez to za duże oczekiwania). Ciekawa pozycja, ale na pewno nie przekonała mnie do Kapuścińskiego na tyle aby w ciemno sięgnąć po całą resztę jego twórczości - choć na pewno po coś jeszcze kiedyś sięgnę.

Łowcy głów - Jo Nesbo
Jak na powieść kryminalną to książka bardzo słabo się rozkręcała. Przez pierwszą połowę powieści miałem wrażenie że autor próbuje szkicować profil psychologiczny głównego bohatera, tylko delikatnie poruszając jakieś wątki kryminalne. W drugiej połowie akcja ruszyła do przodu i zrobiło się ciekawiej ale miałem wrażenie że poszła tak szybko iż straciliśmy gdzieś po drodze realizm. Na koniec autor zastosował coś czego bardzo nie lubię w kryminałach, czyli wyjaśnił nam co się tak naprawdę wydarzyło i co przegapiliśmy czytając. Dla mnie to zawsze klasyfikuje książkę jako jedną z tych słabszych pozycji, gdzie autor nie potrafi do końca poprowadzić akcji tak aby była sensowna tylko musi na koniec książki wyjaśniać swój zamysł. Do tego jak na kryminał skandynawski to klimatu skandynawskiego w tej książce raczej nie ma. To było moje drugie spotkanie z Jo Nesbo i drugi raz mi jego książka nie podeszła. Cóż… chyba się z autorem nie polubię jednak.

Kasztanowy ludzik - Søren Sveistrup
Jeden z najlepszych kryminałów z tych które czytałem w ostatnich latach. Z jednej strony mamy wątek główny ze zbrodniami które ewidentnie są ze sobą powiązane, z drugiej strony mamy wątki poboczne, w tym w teorii rozwiązaną zbrodnię sprzed lat, co może zaciemniać obraz i stawiać pytania o to co tak naprawdę z czym się wiąże. Do tego dochodzi ego niektórych policjantów, wzajemne uprzedzenia i dupokryjstwo - aż momentami się zastanawiałem czy tak może wyglądać prowadzenie śledztwa, ale później sobie przypominałem jak czasami wygląda praca w korporacji i stwierdzałem, że to jest jak najbardziej możliwe. Autor świetnie prowadzi akcję rzucając kolejne okruchy które możemy wiązać ze sobą i czasami wprowadzając twisty, które wcale nie są nierealistyczne jak to się czasami zdarza. Prawie do samego końca możemy zastanawiać się nad tym jaka jest prawdziwa tożsamość zabójcy, co tym bardziej podkręca emocje podczas czytania. Do tego całość okraszona lekkim klimatem skandynawskim. Naprawdę dobry kryminał, od pierwszej do ostatniej strony.

Czerwony świt - Pierce Brown
Na wstępie wielkie podziękowania dla Shedao, za polecenie tej książki i całej serii. Czerwony świt to całkiem niezła fantastyka. Momentami miałem wrażenie skrzyżowania Igrzysk śmierci z Grą Endera i wyniesienia akcji na Marsa jak w wielu książkach SF. Tak jak Shedao pisał, na początku jest pewien posmak YA, ale nie dajcie się zwieść, czytajcie dalej i będzie dobrze Świetna kreacja postaci i świata, aż ciekaw jestem co będzie dalej - szczególnie, że na razie nam zarysowano tak naprawdę część postaci i to co zobaczymy dalej.

Złoty syn - Pierce Brown
Świetne rozwinięcie, wyprowadzające nas już ze swoistej “piaskownicy” jaką był pierwszy tom, na szerszą arenę. Mamy więcej bohaterów, wprowadzono poważnych graczy, politykę i świat który nie ogranicza się tylko do instytutu. Dostałem to czego się spodziewałem, a nawet więcej. Książka kilka razy potrafiła mnie zaskoczyć soczystymi twistami w miejscach w których myślałem że już doskonale wiem co się wydarzy dalej. Całość czytało mi się nawet lepiej niż pierwszy tom, wciągnęło mnie na tyle że nie mogłem odpuścić aby zobaczyć co dalej będzie.

Gwiazda zaranna - Pierce Brown
Wciąż jest nieźle, ale mam wrażenie już, że słabiej niż w pierwszych dwóch tomach. Może to jednak też i kwestia tego, że czytałem je prawie pod rząd i trochę mi się “przejadło” - może trzeba było większe przerwy zrobić. Problemem była dla mnie przede wszystkim schematyczność, po dwóch tomach zaczynał być widoczny wzór, który w trzecim się praktycznie w 100% powtórzył. Widać było jak autor chce rozwinąć akcję, kiedy można się spodziewać plot twista (przez co nie był nawet zaskakujący już, bo czytając wiedziałem, że zaraz to odkręci) i mniej więcej jak się domknie historia. Miałem wrażenie też, że więcej niż w poprzednich tomach było tutaj szczęścia, które sprzyjało głównym bohaterom - dzięki czemu wychodzili cało z różnych sytuacji, trochę za dużo jak na mój gust - powoli zalatywało pójściem na skróty przez autora. W przypadku pełnoskalowej wojny też trochę mnie mierziła maniera wiecznego inspirowania się starożytnością - wiem, że cała seria jest w tej konwencji, ale sztuka wojenna jednak się trochę zmieniła w związku z postępem technologii. Mimo tego wszystkiego jednak książkę dalej czytało mi się bardzo dobrze. Przyzwoite domknięcie trylogii i cała trylogia jako całość naprawdę przyjemna. Za jakiś czas sięgnę pewnie po kontynuację, ale na razie kilka miesięcy przerwy.

Schronisko, które przestało istnieć - Sławomir Gortych
Kryminał, którego akcja rozciąga się od czasu końcówki II wojny światowej, przez PRL aż po czasy współczesne (z większością osadzoną w czasach współczesnych). Najmocniejszą stroną tej książki jest bardzo silne osadzenie jej w Karkonoszach. Autor odrobił porządnie zadanie domowe, przedstawiając akcję w różnych partiach gór, schroniskach i miejscowościach - mieszając rzeczywistość z fikcją. Jeśli ktoś zna chociaż trochę te okolice to będzie miał olbrzymią frajdę śledząc wydarzenia. Szczególnie, że opisy gór i tego co bohaterowie spotykają są naprawdę dobrze zrobione. Sama intryga, akcja i jej rozwiązanie też stoi na dobrym poziomie. To co natomiast wypada przeciętnie to dialogi, czasem zachowanie i przemyślenia bohaterów - trochę zalatywało mi infantylnością zbliżoną bardziej do książek young adult niż kryminałów. Na pewno jednak, z uwagi na piękne osadzenie akcji w Karkonoszach, sięgnę po kolejne tomy… a może i zrobię sobie w któryś cieplejszy weekend wycieczkę po rejonach z książki i odświeżę sobie je, bo dawno tam już nie chodziłem

An Illustrated History of Thailand - John Hoskin
Książka opisuje historię Tajlandii, zaczynając od zagłębienia się w to co się działo na jej obecnym terenie w czasach sprzed uformowania się królestwa, poprzez historię trzech królestw (Sukhothai, Lanna, Ayutthaya) aż po przeniesienie stolicy do Bangkoku i czasy współczesne. Nie jest to jakaś długa i bardzo szczegółowa pozycja, bo ma całe 240 stron, z czego około 100 zostało zajętych przez zdjęcia, ale udaje się w niej przejść pobieżnie przez całą historię. Czegoś takiego szukałem od dawna, bo za dużo pozycji o tym rejonie świata jest albo przewodnikami (z historią bardzo po łebkach opisaną na kilkunastu stronach) albo reportażami/wspomnieniami (znowu, historia to tylko mały dodatek) albo skupia się szczegółowo na ostatnich dwóch stuleciach, pomijając starsze okresy. Szybka, przyjemna lektura, dająca o historii tego kraju jak dla mnie taki poziom wiedzy, którego szukałem - czyli ogólny obraz tego z czym się zmagała i jak rozwijała Tajlandia na przestrzeni wieków.

An Illustrated History of Cambodia - Philip Coggan
To samo wydawnictwo i ta sama struktura książki jak wcześniejsza dotycząca Tajlandii. Czyli na ok 200 stronach (tu pierwsza różnica, bo książka jest trochę krótsza od poprzedniej) mamy opisane losy Kambodży od prehistorii, poprzez czasy Angkoru, kolonialne aż po współczesność. Równie bogato ilustrowana, mniej więcej połowa to zdjęcia. Niestety porównując do poprzedniej to wypada słabiej. Prawie połowa książki skupia się na ostatnich 150 latach - czyli tym co jest najlepiej już i tak opisane w wielu innych pozycjach, a starsze czasy traktuje dosyć pobieżnie lecąc przez nie. Końcówka książki wręcz przypominała mi nasze podręczniki do historii opisujące partie polityczne i ich zmiany w okresie międzywojennym - zbyt dużo szczegółów w stosunku do ogólników podawanych w poprzednich rozdziałach. Wciąż jest to dobra pozycja do poznania ogólnej historii, ale ja się zawiodłem - za dużo już wiedziałem wcześniej o Kambodży a akurat te obszary, w ramach których wiedzę chciałem poszerzyć były najsłabiej opisane.

LINK
  • I kwartał 2025

    bartoszcze 2025-04-04 21:06:46

    bartoszcze

    avek

    Rejestracja: 2015-12-19

    Ostatnia wizyta: 2025-04-19

    Skąd: Jeden z Wszechświatów

    Liczba przeczytanych mi spadła, na co może się składać wiele czynników - ale i tak jestem znacznie powyżej średniej krajowej, sądzę.

    Sebastian Barry - Tysiąc księżyców

    O autorze wiele słyszałem dobrego, więc wziąłem do ręki. Realistyczna opowieść ze świata dość Dzikiego Zachodu, opowiadana przez dziewczynę indiańską wychowywaną przez białych po tym jak jedyna ocalała z masakry wioski. Historia ludzi dobrych, złych, oportunistycznych, rasistowskich... jak to w życiu.

    Petra Soukupova - Sprawy na które przyszedł czas

    PIsarkę kojarzyłem jako autorkę przyzwoitego kryminału, a że miałem potrzebę na coś lżejszego, to postanowiłem sięgnąć. Ha! Liczyłem na kryminał, dostałem psychologiczną wiwisekcję życia pary na przestrzeni lat, od zawiązania związku przez wszystkie perypetie małżeńskie. Można to zrobić byle jak, Soukupova zrobiła to znakomicie.

    Juan Gomez-Jurado - Czerwona królowa

    Zapamiętałem tę nazwę podczas subskrypcji Netflika, i stwierdziłem że jak mam pod ręką książkę to spróbuję. Well, spróbowałem. Czytadło kryminalne aspirujące do wielkości, ale tylko aspirujące. Odrobina hiszpańskich realiów (choć wolę jak je opisuje Alicia Gimenez-Bartlett) to za mało żebym sięgnął po kolejne tomy (nie mówiąc o oglądaniu adaptacji).

    Cormac McCarthy - Krwawy południk

    Jeżeli tak ma wyglądać Wielka Amerykańska Powieść, to wolę czytać mniejsze amerykańskie powieści. Ale może mi po prostu nie po drodze z Cormakiem, bo Drogi też nie wspominam dobrze.

    Terry Pratchett - Mgnienie ekranu

    Zbiór małych form Pratchetta, czasem wcześniej publikowanych, czasem nie. Przyjemna lektura.

    Terry Pratchett - Pasterska korona

    Ostatnia książka ze Świata Dysku, ostatnia książka z cyklu o Tiffany. Rozczarowanie, bo sprawia wrażenie napisanej na siłę, bez pomysłu.

    LINK
  • Moje obecne lektury

    Kasis 2025-04-08 14:02:26

    Kasis

    avek

    Rejestracja: 2005-09-08

    Ostatnia wizyta: 2025-04-19

    Skąd: Rzeszów

    W zeszłym tygodniu był Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci i tak powiem, że teraz to są moje najczęstsze lektury Zaglądam do tego tematu, patrzę co czytacie, ale u mnie teraz kiepsko z dorosłymi tytułami. Coś tam czytam, ale pomału i z przerwami. Pogodziłam się z tym, bo to taki moment w życiu. Mało czasu, a do tego pesel mnie dopadł i muszę iść do okulisty po okulary, ponieważ wieczorem, po całym dniu, to już ciężko coś czytać :/

    Dlatego moje czytelnicze potrzeby zaspokajam dziecięcymi książkami. Co oczywiście nie oznacza tylko krótkich książeczek. Tylko nabawiłam się jakiegoś FOMO Boję się, że dzieciaki nie przeczytają w odpowiednim momencie wszystkiego co jest fajne, wartościowe i akuratne w danym wieku. Teraz jest tak niesamowity wybór książek dla najmłodszych, że nie wiadomo za co chwytać najpierw. Nie dość, że chcę żeby poznali to co my z promilem jako dzieci lubiliśmy, to jeszcze tę klasykę, której sama nie przeczytałam (przy okazji sobie uzupełniam ), a do tego tyle jest ciekawych nowości na rynku. U nas regularnie stoi stos około 30 książek i komiksów z bibliotek, bo nie byłoby gdzie trzymać tego wszystkiego gdybyśmy po prostu kupowali. A tak jest rotacja. Biblioteki są teraz super zaopatrzone jeśli chodzi o dziecięce pozycje. Byliśmy w piątek w dwóch i natargaliśmy nowe tytuły. I nawet planszówki od niedawna można pożyczać. Dzieci lubią te wypady do biblioteki. To jest coś zupełnie innego niż jak my byliśmy dziećmi.

    I choć mniej czytam teraz dla siebie, to nie narzekam na tą sytuację, bardzo lubię czytać z dziećmi i podobają mi się przeważnie te książki, które czytamy. Fajnie jest wracać do ulubieńców sprzed lat czy w końcu zapoznać się z czymś na co nie było okazji lata temu. Do książek dla starszych jeszcze wrócę I tylko kręcę nosem, że czasami za mało tego czasu na wspólne czytanie. Doba taka krótka…

    LINK
  • The Expanse

    Shedao Shai 2025-04-14 11:40:39

    Shedao Shai

    avek

    Rejestracja: 2003-02-18

    Ostatnia wizyta: 2025-04-18

    Skąd: Wodzisław Śl. / Wrocław

    Rzeczą której nie cierpię najbardziej przy omawianiu ekranizacji są wypowiedzi smutnych nerdów, płaczących że filmowcy zrobili coś inaczej niż w ich ukochanych książkach. Szczególnie jeśli efekt końcowy jest jakościowy... tylko inny niż w oryginale. Jest to rzadkie, ale się zdarza. Martinowcom narzekającym na House of the Dragon odcinałbym od razu internet i kazał wrócić jak dojrzeją.
    Oczywiście, czasem to ja jestem tym smutnym nerdem, bo są serie z którymi jestem emocjonalnie związany i bardzo mi się nie podoba, kiedy jakieś hollywoodzkie beztalencia przejeżdżają piłą mechaniczną po nerkach książki, którą uwielbiam. Tak też bywa.

    W uniwersum The Expanse wciągnąłem się poprzez serial, który uważam od początku do końca za dzieło konsekwentnie wybitne. To moje top 3 ulubionych seriali. Oglądałem go kilka razy i wciąż nie mam dość. I co jakiś czas tęsknie googluję "expanse season 7" w nadziei, że coś w końcu ruszyło w temacie

    To tak słowem wstępu, żeby narysować kontekst w jakim podchodziłem do lektury książek na których oparto serial. Zwlekałem z lekturą do zakończenia produkcji tegoż, ponieważ nie chciałem sobie go zaspoilerować. Trochę też nie dowierzałem, że w swojej kategorii wagowej książki okażą się tak dobre, jak serial w swojej.

    Zabierałem się do pisania tego tekstu kilka razy, bardzo usiłując nie odnosić się do serialu (z powodu który opisałem w pierwszym akapicie, nie chcę być tu smutnym nerdem nieumiejącym spojrzeć na dzieło w oderwaniu od adaptacji). Aż doszedłem do wniosku, że to niemożliwe, bo moja miłość do Expanse`a tak przesączała się na mój odbiór książek, że nie umiem ocenić jednego w oderwaniu od drugiego. Co szczególnie uświadomiła mi lektura tomu 7, czyli pierwszego niezekranizowanego, ale o tym za chwilę. Zatem podejdę do tego inaczej.

    Ksiązkowe Expanse weszło mi wyśmienicie. Książki 500+ stron czytałem w tempie szybszym niż inne o połowę krótsze. Trochę to paradoksalne, że przecież wiedziałem co się dalej stanie, a mimo to nie umiałem oderwać się od lektury.

    Corey(owie, ale dla uproszczenia będe używał liczby pojedynczej) pisze śwetnie, z jednej strony niespiesznie rozbudowując świat i prezentując nam postacie, a z drugiej trzymając w napięciu i utrzymując zainteresowanie czytelnika. Nie było chwili nudy. Uniwersum The Expanse jest bardzo przemyślane, spójne i logiczne. Postacie to dla mnie był samograj, bo od samego początku widziałem w nich aktorów, ich sposób wysławiania się, zachowywania. I tu muszę powiedzieć, że casting w serialu przeprowadzono perfekcyjnie, wszyscy byli maksymalnie spójni z książkowym pierwowzorem.

    Lektura pierwszego tomu to było prawie jak rewatch pierwszego sezonu, bo został on zekranizowany właściwie 1:1, wyłączywszy wątek Avasarali, którego w pierwszym tomie... nie ma. I skoro już poruszyłem ten wątek - serial to bardzo wierna adaptacja książek. Zmiany są, ale są to zmiany w duchu opowieści, a co ważniejsze... najczęściej są to zmiany na plus. Ksiązkowa Avasarala jest fajna, ale nie dorasta do pięt serialowej, co oczywiście zawdzięczamy brawurowej roli Shohreh Aghdashloo. Zszokowało mnie też, jak nieistotna w książkach jest Drummer, która w serialu z sezonu na sezon kradnie serce coraz mocniej i szybko staje się równie ważną postacią co czwórka z Rosynanta czy wspomniana Avasarala. Chylę czoła przed showrunnerami za rozbudowanie roli Drummer.
    Na osobną wzmiankę zasługuje postać Klaesa Ashforda, która w ksiązkach pojawia się tylko w tomie 3 i jest irytującym wypierdkiem, bardziej narzędziem do popychania dalej fabuły, podczas gdy w serialu otrzymaliśmy jedną z najbardziej pamiętnych postaci. O, ja pier...ę, jaki tam popis dał David Strathairn. I oczywiście twórcy, którzy inaczej poprowadzili tę postać.
    Serialowa Bobbie również została świetnie rozbudowana. W ogóle, kobiety im lepiej wyszły niż w książkach
    Zeby nie było tak słodko, są dwie zmiany które mi nie podeszły. W książkach w tomie czwartym na Ilus pojawia się Basia Merton, ojciec Katoi, chłopczyka porwanego przez Protogen na eksperymenty z protomolekułą. W serialu z tego zrezygnowano i jest to jakiś anonimowy laczek. Szkoda, bo to dawało nową warstwę emocjonalną do tamtejszego konfliktu. I druga rzecz, w książce mamy wątek z przebywającym na orbicie Havelockiem, czyli byłym partnerem Millera. Bardzo fajny smaczek, też szkoda że z niego zrezygnowano.

    Podoba mi się róznorodność tematyczna, jaką zaserwował nam autor. Mamy tu wiele. Z jednej strony, oczywiste wątki space operowe, choć osadzone, we współcześnie znanej nam nauce, więc z drugiej strony możnaby powiedziec, że to hard sci-fi, tylko takie nie nudne. Z drugiej mamy tu kryminał. Mnóstwo polityki. Horror, i to zróżnicowany: taki oczywisty, w postaci potworów protomolekuły, ale i taki slow-burnowy, w tomie czwartym, patrząc na deteriorację sytuacji na Ilusie. I taki egzystencjonalny, w postaci choćby ciężkiego losu Pasiarzy - jak tak pomyśleć, jak oni musieli żyć... dramat. Jest wojna, jest nawet postapo (tom 5). W tomie 4 poczujemy i posmak westernu. Mamy wyraziste komentarze społeczne. To zróżnicowany koktajl, będący świadectwem talentu autora.

    Mój odbiór serii nieco siadł przy tomie 7. Sądzę, że korelacja z faktem, że jest to pierwszy tom niezekranizowany, jest mocna. W momencie, kiedy przestałem podczas lektury odtwarzać sceny z serialu, przestało mi się podobać tak mocno. Wciąż mocno, ale nie aż tak. Cały wątek Lakonii jest... odważny, pomysłowy, dobrze przemyślany i zrealizowany, nie mogę się do niego obiektywnie przyczepić. Po prostu subiektywnie poszło to w stronę, w jaką nie do końca chciałem, żeby poszło. Proszę mojego marudzenia nie odbierać jako "ostatnie trzy tomy słabsze". Tak NIE twierdzę. Od początku do końca Expanse prezentuje wysoki poziom.

    Końcówka mocna, dobra, satysfakcjonująca. Zabolało, wzbudziło emocji, ale i ucieszyło. Tak jak powinno być.

    Tom opowiadań dobrze uzupełnia luki w serii.

    Cała seria to dla mnie 10/10. Nacisnęła mi wszystkie właściwe guziczki we właściwej kolejności. Po to właśnie czytam książki. Zyczyłbym sobie więcej.

    Co do oceny poszczególnych tomów:
    1: 5,5/6
    2-5: 6/6
    6: 5,5/6
    7-9 + opowiadania: 5/6

    LINK
    • Re: The Expanse

      Rusis 2025-04-14 16:36:39

      Rusis

      avek

      Rejestracja: 2004-02-28

      Ostatnia wizyta: 2025-04-19

      Skąd: Wrocław

      Shedao Shai napisał:
      Rzeczą której nie cierpię najbardziej przy omawianiu ekranizacji są wypowiedzi smutnych nerdów, płaczących że filmowcy zrobili coś inaczej niż w ich ukochanych książkach. Szczególnie jeśli efekt końcowy jest jakościowy... tylko inny niż w oryginale. Jest to rzadkie, ale się zdarza. Martinowcom narzekającym na House of the Dragon odcinałbym od razu internet i kazał wrócić jak dojrzeją.

      Połowę internetu byś zarżnął, jakbyś zabronił smutnym nerdom narzekać

      Zmiany są, ale są to zmiany w duchu opowieści, a co ważniejsze... najczęściej są to zmiany na plus. (...) W ogóle, kobiety im lepiej wyszły niż w książkach

      Tak i to jestna prawdę fenomenalne jak bardzo udało im się nie tylko w serialu utrzymać ducha tej opowieści, ale jeszcze zmianami poprawić co nieco. Obsada na prawdę fenomenalnie dobrana, a zmiany w kontekście kobiecych ról rzeczywiście świetnie wypadły.

      Mój odbiór serii nieco siadł przy tomie 7. Sądzę, że korelacja z faktem, że jest to pierwszy tom niezekranizowany, jest mocna.

      Ja właśnie nie byłbym taki pewien czy to to. Ja już od 5 tomu wyprzedzałem serial, a odbiór przy 7 też mi siadł trochę - później na szczęście poprawiło mi się z odbiorem. Więc przynajmniej w moim przypadku nie była to kwestia tego, że wyprzedziło serial, a odczucie podobne. Ogólnie ze wszystkich tomów chyba tylko 4 mnie męczył, ale z 4 sezonem serialu też miałem problemy - więc tu zbieżnie jest.

      Tom opowiadań dobrze uzupełnia luki w serii.

      Dla mnie to jeden z lepszych tomów opowiadań wydanych jako dodatek do serii jakie widziałem. Zazwyczaj podchodzę z rezerwą do takich pozycji, a tu świetnie dobudowywał lore w wielu miejscach.

      LINK
    • Re: The Expanse

      Karaś 2025-04-14 16:42:24

      Karaś

      avek

      Rejestracja: 2007-01-24

      Ostatnia wizyta: 2025-04-18

      Skąd: София

      Zazdroszczę

      LINK
    • Re: The Expanse

      bartoszcze 2025-04-14 21:06:22

      bartoszcze

      avek

      Rejestracja: 2015-12-19

      Ostatnia wizyta: 2025-04-19

      Skąd: Jeden z Wszechświatów

      Ja na razie przeczytałem 4 pierwsze tomy, i na tle serialu, najwyżej cenię czwarty. Może dlatego, że pierwsze trzy w serialu wyszły o poziom lepiej (bitwa z trzeciego tomu była strasznie przeciągnięta), a czwarty wypadł porównywalnie.
      Przed piątym się zatrzymałem pamiętając, że sezony były słabsze, zostawiłem na później (a 7+ nie zamierzałem ruszać dopóki nie wiadomo co z adaptacją, wolę się dowiadywać z ekranu póki co).

      LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..