Jak zapatrujecie się na tę, chyba najgłośniejszą komercyjną parodię SW. mnie nawet po latach śmieszy i choć humor miejscami jest dość rzygowinowy - np. postać Johna Candy`ego to po polsku tyle co "paw" - bynajmniej nie ptak.. Ale powiem, że z perspektywy czasu Melowi Brooksowi udało się balansować na krawędzi - mało śmiesznego i złego gustu, ale nie przekroczył jej - jak np. Straszny Film 2 - który mnie ani nie śmieszył, ani nic. Nie chodzi o to, że czułem się jakoś zdegustowany, ale raczej znurzony filmem w którym połowa dowcipów polega na tym, że ktoś kogoś obrzygał.