Naturalnie, że robienie z ludzi niewolników jest niemoralne. Co więcej to jest nie tylko niemoralne, lecz również nielegalne... przynajmniej u nas na Ziemi. Mój sprzeciw budzi nie tylko sposób traktowania klonów za życia, ale w takim samym stopniu to czemu zostali poddani wcześniej - mówię o manipulacji genetycznej, która przyspieszała ich rozwój oraz czyniła z nich istoty w jakiejś mierze ubezwłasnowolnione, posłuszne rozkazom. Samo klonowanie jest nie jest złe, o ile oczywiście nie dochodzi do nadużyć, a one niestety miały miejsce na Kamino. Może ktoś kiedyś napisze o tym książkę i o reakcjach w Republice na wykorzystywanie takich klonów jako mięsa armatniego, choć nie wiem czy to spotkałoby się z zaciekawieniem czytelników. Powiedziałbym, że samo użycie gotowych klonów da się jeszcze jakoś obronić (bo były już stworzone i coś trzeba było z nimi zrobić), ale gdyby na polecenie Republiki tworzono kolejne zmanipulowane genetycznie jednostki, to byłoby to zupełnie sprzeczne z zasadami jakimi rzekomo się kierowano.
Teraz coś o uczuciach klonów. Niby Kaminoanie dokonywali zmian genetycznych, ale ciekawe jest pytanie na ile w laboratorium można w człowieku zniszczyć człowieka. Przychodzą mi na myśl dinozaury z Parku jurajskiego, u których usunięto możliwość rozmnażania się. Jak wiemy nic z tego nie wyszło, bowiem, jak to zostało wytłumaczone, natura zawsze znajdzie wyjście i na dłuższą metę nie da się jej oszukać. Nie możemy oczywiście powiedzieć nic na pewno, choć mi się wydaje, że w człowieku uczucia również by odżyły pomimo zmian genetycznych. Może nie u wszystkich, ale u części tak.