...wytoczyłeś ciężkie działa
No to jedziemy:
Operujesz potocznym rozumieniem mitu, a co więcej, rozumieniem obiektywnym. W definicji tekstu objawionego posługujesz się natomiast narzędziami subiektywnymi. I tutaj leży pies pogrzebany, bowiem aby uznać tekst za objawiony, potrzebna jest wiara w dogmat (abstrahując od tego, że objawienie tekstu nie jest normą gatunkową, lecz charakterystyką wewnętrzną, ale to chyba jasne). Innymi słowy, tekst objawiony dla kogoś, kto nie wierzy w objawienie, nie jest tekstem objawionym (trochę tautologicznie to brzmi, ale cóż...). Czym więc jest? Mitem w rozumieniu przez Ciebie podanym. Ja z kolei odwołam się do definicji Mircei Eliadego, zawartej - o ile mnie pamięć nie myli - w "Micie wiecznego powrotu", ale powtarzającej się we wszystkich chyba jego dziełach (nie daję jednak za to głowy, bo nie ze wszystkimi się spotkałem). Po krótce, żeby zwrócić uwagę na interesujący nas aspekt: mit (czy szerzej: mitologia) jest zestawem opowieści, które wśród kultur tradycyjnych pełniły bądź pełnią funkcję pierwotnego tekstu naukowego, artystycznego i legislacyjnego o dominującym charakterze sakralnym. I tę sakralność chcę podkreślić: dla kultur, w których dany mit funkcjonuje (Campbell powiedziałby: jest żywy), jest on podstawą i uzasadnieniem kultu, bardzo często zawiera wskazówki praktyczne, rytualizujące kult, natomiast zawsze wiąże się z osobą mającą status natchnionej czy też naznaczonej przez siłę wyższą; szamanem, kapłanem etc., który to szaman jest strażnikiem mitów. Nie można mu w żadnym razie odmówić statusu tekstu objawionego (przez tekst rozumiem każdą formę przekazu, nie tylko pisaną). To, że jego wartość sakralna uległa wyczerpaniu, nic nie zmienia.
Niektóre rodzaje powieści są pisane wierszem
Jako alternatywę dla sklasyfikowania SW jako tekstu objawionego podajesz epos. Ok. Pomijając fakt, iż tekst objawiony czy też potencjalnie objawiony nie stanowi klasyfikacji gatunkowej, a epos tak, nie pozostaje mi nic innego, tylko się zgodzić, bo generalnie rzecz biorąc SW można traktować jako epos. Co nijak nie przeszkadza w dostrzeganiu ich quasi-sakralnego charakteru.
Co do samej definicji eposu, opartej o pracę tej kobiety, na którą się powołujesz, skądinąd ciekawie ujmującej kwestię SW, to brakuje stwierdzenia, że pierwsze eposy były osadzone w tematyce sakralnej właśnie (chociaż wydaje się to być sugerowane, poprzez odniesienia do kwestii czasu mitycznego i bohatera mitycznego, które to pojęcia pojawiły się na gruncie religioznawstwa i do religii się odnoszą). Co więcej, moja najwyraźniej starsza koleżanka z uczelni trochę się zagalopowała, pomijając kilka wymogów formalnych, jakie winien spełniać epos, inwokację chociażby (a więc zwrot do bóstwa - kolejna pozostałość po mitycznych korzeniach eposu). Doktor Bednarek, z którym polemizuje autorka tego tekstu, zjadłby ją na śniadanie
W każdym razie kategoria eposu nie wyczerpuje charakterystyki gatunkowej SW. Tym bardziej, że - no właśnie - częściej bywają określane one jako saga, w rozumieniu początków rodu Skywalkerów. Obaj się jednak zgadzamy, że takie ujęcie nie oddaje charakteru SW. Nie wiem, czy to dobry czas i miejsce na rozważania na temat gatunku SW, chociaż same w sobie mogłyby być fascynujące. Kończąc myśl chcę powiedzieć, że ja nie widzę przeszkód, by podciągnąć Biblię pod epos (pod względem tematyki, rzecz jasna, bo formalnie to nie przejdzie): są bohaterowie tak legendarni, jak i historyczni, są momenty przełomowe dla danego narodu, jest patos, postacie ludzkie, boskie, demoniczne, główny wątek dotyczy rodu Abrahama, potem Dawida, jest opowieść o całym ludzie... to wszystko wyjąłem z przytoczonej przez Ciebie definicji eposu i to wszystko się zgadza. Biblię można bowiem czytać na dwa sposoby i oba znajdują swoje odzwierciedlenie w perspektywie filologicznej: jako księgę świętą (podejście wewnętrzne) albo tekst literacki (podejście zewnętrzne). W tym drugim ujęciu określanie gatunku Biblii w jakikolwiek sposób jest uzasadnione, i można się w niej dopatrzeć cech eposu. Tak samo, jak nie ulega wątpliwości klasyfikacja Biblii jako mitu.
SW nie są objawione z naszej perspektywy, ale są na tym świecie łebki, które widzą to inaczej, o czym już zresztą mówiliśmy. Tym bardziej, że SW spełniają cechy monomitu, a tak napisane teksty można uważać za objawione. Żeby było jasne: nigdy nie napisałem, że SW jest święte albo że stoi za nimi jakaś boska istota, a Lucas to prorok. Nie. Od kilku postów usiłuję powiedzieć, że ze względu na wzorowany na monomicie charakter SW jest pod względem przede wszystkim konstrukcyjnym tekstem zbliżonym do tekstu o charakterze sakralnym. Kropka. I nie ma znaczenia, czy Lucas sobie sam wymyślił SW, czy go Moc natchnęła. To jest mit, o którym przeczytasz w końcówce "Bohatera o tysiącu twarzy" (i znów pojawia się pokusa wszczęcia dysputy o charakterze gatunkowym SW, bo mit może być realizowany w różnej formie). Co do "Diuny", to wprawdzie nie wiem o niej wiele (nie lubię s-f), ale z tego, co wiem, nie byłoby problemu z analogiami do Biblii.
Tylko, że "Flash Gordon" jest osadzony na monomicie
Co do zamierzeń twórców, to nie czarujmy się; nigdy nie jest tak, że ktoś programowo ma zamiar napisać arcydzieło, po czym pisze i wychodzi mu arcydzieło. To kombinacja wielu czynników. Tak samo tutaj, Lucas mógł kierować się tym wszystkim, o czym pisze Denker w swojej książce, co wspomniano w jednym czy drugim filmie dokumentalnym, ale nie ulega wątpliwości, że miał wizję. A ta wizja zakładała wykorzystanie monomitu. Polecam "Potęgę mitu", wydaną już po SW, gdzie Campbell osobiście i wyraźnie określa Lucasa jako swojego najlepszego ucznia.
Jeszcze krótko o Star Treku: nie, nie dyskredytuję ST, wręcz przeciwnie. Wskazuję tylko na inne źródła startrekomanii i inną koncepcję startową. Bez wartościowania. Wygrzebujesz z ST elementy monomitu, w porządku. Ale nawiązania intertekstualne jeszcze nie oznaczają zaistnienia schematu monomitu. Nie każde użycie kontekstu mitycznego to oznacza; "Apollo i Marsjasz" Herberta nie mają z monomitem nic wspólnego. Na tyle, na ile się orientuję, w ST nie ma schematu monomitycznego, a w SW jest. Campbell precyzuje charakter monomitu, odwołując się do kilku teorii m.in. Freuda i Junga, to nie jest wolna Amerykanka. W żadnym wypadku.
Błąd w mechanice polega na pogwałceniu praw elementarnych, rządzących wszechświatem. Mechanika określa reguły, nazwijmy to, fizyczne, które stanowią podstawę pod realia danego uniwersum. Tak, jak w RPG. Podstawy mechaniczne daje przede wszystkim Lucas i Saga. Mechanika mówi, że parsek to jednostka szybkości, karbonit wygląda inaczej, niż w rzeczywistości, Moc pozwala unosić obiekty, dzieli się na jasną i ciemną stronę... i tak dalej, i tak dalej. Pogwałceniem mechaniki będzie tutaj manewr Saesee Tiina w "Jedi Council - Acts of War", gdzie skoczył on w nadprzestrzeń przez cień planety. Na przykład. Ale wskrzeszanie zmarłych przez Cade`a Skywalkera już się w mechanice mieści, bo EIII dało podstawy, by sądzić, że jest to możliwe. Niespójność fabularna to to, co opisałeś. Ktoś zapomina o czymś, a pamięta o czymś, o czym pamiętać nie powinien, etc. I moim zdaniem jest więcej fabularnych, mimo wszystko.
Asertywność jest umiejętnością nabytą, ale - właśnie - umiejętnością. Silny/słaby umysł to cecha. Słaby umysł nie będzie asertywny, natomiast silny może być asertywny, jak i nieasertywny, jeśli umiejętności tej nie nabył. Ja to rozumiem, znowu, poprzez analogię do RPG: jedna postać ma 10 inteligencji, druga 15, trzecia 18. Skuteczność mind tricka opiera się na tym współczynniku, podobnie, jak możliwość rzutu obronnego. Dla kolesia z 10 int pozostali mają zbyt silne umysły, by mind trick się udał. Dla gościa z 18 pozostali mają wystarczająco słabe umysły, zaś dla postaci z 15 jeden ma słaby, drugi silny umysł. A że statystyki można podnosić, możliwe jest, że gość z 15 po treningu podniesie int do 19 i będzie miał najsilniejszy umysł. A ten z 18 się upije i jego statsy spadną. To jest właśnie mechanika, i tak na to patrząc, nie widzę problemu. Oczywiście nie czytałem DN, więc nie wiem, jak to wyjaśnienie się sprawdza, ale jest moim zdaniem sensowne. Także poczekałbym z tymi psami, mimo wszystko.