TWÓJ KOKPIT
0

Andor

Twórcy drugiego sezonu „Andora”

2022-11-10 11:30:39

Jakiś czas temu poznaliśmy już nazwiska scenarzystów drugiego sezonu „Andora”, którzy wraz z Tonym Gilroyem stworzyć mają historię, którą będziemy śledzić na ekranach. Dwóch z nich pracowało z nim nad pierwszym sezonem: Dan Gilroy i Beau Willimon, a jako nowy dołączył do nich Tom Bissell. Tony przyznał w wywiadzie, że planowanie drugiego sezonu zrobili w podobny sposób jak to miało miejsce w przypadku pierwszego. Zebrał wszystkich scenarzystów w jednym miejscu, aby przemyśleć i rozpisać plan na poszczególne arki i odcinki serialu. Taka intensywna praca twórcza zajęła im trochę więcej czasu niż w przypadku pierwszego sezonu, spędzili bowiem na intensywnych dyskusjach całe siedem dni.

Jeśli chodzi o reżyserów drugiego sezonu to do ogłoszonego we wrześniu Ariela Kleimana dołączył Janus Metz i Alonso Ruizpalacios. Z tym drugim Diego Luna grający Cassiana Andora miał okazję już współpracować wcześniej przy serialu „Narcos: Mexico”.

Showrunnerem drugiego sezonu, trzymającym pieczę nad całą produkcją, tak samo jak w przypadku pierwszego sezonu będzie Tony Gilroy.

Zdjęcia do drugiego sezonu rozpoczną się już niebawem, bowiem 21. listopada. Data premiery nie jest jeszcze znana, ale biorąc pod uwagę czas potrzebny na jego wyprodukowanie powinniśmy go dostać na początku 2024 roku.
TAGI: Andor (serial) (251) Beau Willimon (11) Dan Gilroy (8) Tony Gilroy (104)

KOMENTARZE (15)

  • Stuntman Mike2022-11-16 23:48:08


    "XD mnie akurat niespecjalnie obchodzi co się "podoba fanom", tak jak nie obchodzi to George`a. Piszę tu dla celów informacyjnych, sprostowywania pewnych faktów i wytykania podwójnych standardów, stąd @Rusis zdanie o jechaniu na OT."

    Nic nie wyjaśniłeś tylko potwierdziłeś, że jesteś z deczka odklejony od rzeczywistości.

    "Przykro patrzeć, kiedy "fani" zaczynają jechać po Oryginalnej Trylogii jak po burej suce. Dochodzi taka refleksja, czy w ogóle byli fanami in the first place. Bastion zszedł na psy XD"

    Nikt nie jedzie po OT, raczej wszyscy ją uwielbiają. Zatem błędna refleksja, że nie byli fanami, bo byli od początku. I to nie bastion zszedł na psy tylko ty masz "dziwne" postrzeganie Gwiezdnych Wojen.


    "I nie bez powodu Gwiezdne wojny są nazywane "space operą". Operę cechuje m.in melodramatyzm i teatralne aktorstwo. Dodajmy do tego jeszcze klasyczny amerykański romantyzm - heroiczne postacie kierujące się intuicją i emocjami."

    Tak jak napisałem Andor nie musi być space operą ze wszystkimi wytycznymi gatunku o których piszesz. To, że w pewnych aspektach odbiega od tych wytycznych świadczy o jego innym charakterze. Nie musi być przez to gorszy. Star Wars to nie tylko saga Lucasa ale cały wszechświat. Tak jak Star Trek DS9 okazał się najlepszym serialem ST a odbiegł od konwencji Roddenberrego, tak Andor może być świetnymi Gwiezdnymi Wojnami nie będąc stricte space operą jak u Lucasa. Liczy się przede wszystkim jakość na wszystkich płaszczyznach a nie wpasowywanie się dokładne założenia twórców.

    "Jeśli nie potrafisz docenić dialogów w Andorze [...] "

    "Casus "Andor jest wybitny". Brak argumentów. Next "

    Ja nie twierdzę, że Andor jest wybitny. Jest bardzo dobry, miejscami rewelacyjny, na pewno najlepszy pod względem dialogów ze wszystkich tworów SW. Same dialogi są po prostu dobre na tle tych słabych z prequeli zwłaszcza.

    "Lotr 1 i Andor to najpiękniej i najbardziej realistycznie wyglądające SW od czasów OT.
    Patrz punkt wyżej. "

    Jeśli chodzi o połączenie piękna i realizmu to takie są fakty. Prequele są piękne wizualnie ale technologia CGI nie była jeszcze tak realistyczna a nadmiernie jej używanie spotęgowało ten efekt sztuczności.

    "Teraz fani pokochali Andora za to czym jest, bo prezentuje wysoki poziom w każdym aspekcie opowiadania tej historii. "

    "Nie mam z tym zupełnie żadnego problemu. Gorzej jak ktoś nazywa to Gwiezdnymi wojnami :) "

    Gwiezdne Wojny mają wiele oblicz. Od książek w konwencjach thriller, poprzez gry - symulatory lotów, klasyczną space operową sagę Lucasa aż po seriale w konwencjach westernu czy połączenia szpiegowski/polityczny/dramat. To uniwersum, które można przedstawiać na różne sposoby i w różnych konwencjach i wszystko to mieści się w świecie Gwiezdnych Wojen i jest generalnie bardzo spójną historią kanoniczną.

    "Znowu zero zrozumienia. Różne zakątki to i możesz obejrzeć w Sadze, a sedno uniwersum cały czas pozostaje to samo. A skoro pasi ci porównywanie do Expanse czy BSG, wystarczy porównywać do Expanse czy BSG, a nie do Gwiezdnych wojen :) "

    To ty cały czas nic nie rozumiesz. Nie o takie, fizyczne zakątki mi chodzi. Chodzi o pokazanie życia zwykłych obywateli, jak funkcjonuje IBB, senatorowie i szpiedzy rebelii. Sedno uniwersum pozostanie takie same, walka dobra ze złem, bunt przeciwko totalitarnemu systemowi. Andor jest w tym aspekcie bardzo Gwiezdno-wojenny a konwencją owszem bardziej przypomina inne seriale mu podobne. I to jest na plus bo w takim formacie może eksplorować zagadnienia, które w sadze Lucasa zostały zaledwie liźnięte.

    "R1 i Andor nie są już space operami. I wcale nie chcą być. To inne SW. Bardziej ludzkie, bardziej przyziemne, bardziej realistyczne niż wielbione przez ciebie prequele.

    "Wątki "realizmu" i "bardziej ludzkie" były już podejmowane w innych newsach i na tym polu się niestety nie popisałeś. Patrz casus "Andor jest wybitny". "

    Jak zwykle nic nie zrozumiałeś. Andor jest w tym aspekcie "bardziej ludzki", bo dotyka problemów przeze wszystkim rasy ludzkiej. To że nawet kosmici są tam tylko tłem świadczy o tym, że twórcy chcieli położyć nacisk na sprawy ludzi. W OT sceny z kosmitami były zazwyczaj ograniczone do jednego pomieszczenia (kantyna, pałac). Owszem kosmici cały czas się tam przewijali ale nie tak bardzo jak w prequelach. Tam mamy przykładowo całą bitwę bez ludzi, antagonistami są Neimoidanie, Grievous i separatyści, droidy. Efekt jest taki, że mamy różnorodną galaktykę, popisy efektów specjalnych, piękne projekty ale mniej czynnika ludzkiego. Andor to serial w którym zobaczymy przede wszystkim aktorów, dialogi i nas samych. Łatwiej się nam, widzom z tym utożsamić. Bardziej to nas dotyka. Nie twierdzę, że w OT było inaczej. Proporcje były inne. Andor idzie jeszcze bardziej w pewną stronę, eksplorując pewne rzeczy bardziej. Prequele z kolei poszły w stronę efekciarstwa. Realizm natomiast wynika po części z powyższego a po części z faktu, że obecnie robi się lepsze efekty specjalne, które są miksem praktycznych i CGI z większym naciskiem na praktyczne niż odwrotnie. (patrz podejście Abramsa przy Przebudzeniu Mocy.) Trzecią rzeczą jest coś co nazywam komiksowością. Jest to nieliczenie się z fizyką przedmiotów w stopniu wysokim i zamienianie postaci na superbohaterów (patrz skoki na platformki przy lawie i przy tym machanie świetlówkami) Efekt końcowy jest taki, że Andor nie jest komiksem, bajką dla dzieci tylko poważniejszym, bardziej realistycznym spojrzeniem na świat SW.

    że przy sporej dozie dobrego powrzucał do klasyki CGI, co się niesamowicie gryzło z klasycznym podejściem analogowym.

    "Mnóstwo filmów od tego czasu stosuje efekty cyfrowe i analogowe jednocześnie, dla przykładu sequele, Rogue One, Solo i na logikę jaką zaprezentowałeś, również się ze sobą gryzą. "

    Oh przepraszam. Nie dodałem z pośpiechu słówka "postacie CGI" i już nie zrozumiałeś :P. Efekty komputerowe i analogowe w R1 i Solo się ze sobą nie gryzą bo są robione przy użyciu technologii dostępnych w czasach, w których powstawały te filmy. Nowa Nadzieja to film całkowicie z epoki przedcyfrowej i wrzucenie stworków CGI z epoki gdzie CGI było jeszcze niezbyt realistyczne sprawia że te dwie rzeczywistości się ze sobą bardzo gryzą. (patrz Jabba w ANH) Przy obecnym podejściu kosmitów przykładowo robi się głównie jako efekty praktyczne i dlatego jest to spójne i bardziej realistyczne. Dlatego właśnie Andywan i Despecialized usuwają te rzeczy. Średnio to wygląda. Ale niech zgadnę, nie dodałem "stworki CGI" i już widzisz tylko to co napisałem bo domyślić się nie potrafisz :P Bardziej czepiasz się słówek niż meritum.



    "Nie dowiem się czym przegiął w prequelach, ale Special Editions właśnie wyszły po to, aby uczynić Sagę bardziej spójną. I pozostają jedynymi kanonicznymi wersjami tych filmów.
    https://www.youtube.com/watch?v=xaeTOMvf67c "

    Czytaj ze zrozumieniem i domyślaj sie trochę. Przegiął z nadużywaniem CGI. Przykładowo nie zrobił ani jednego klona jako faceta w kostiumie. To jest w efekcie " niespójną tonalnie sagą, gdyż dwie trylogie należą do zupełnie innego porządku." Andor czy R1 to w dużej mierze powrót do klasycznego podejścia z wykorzystaniem CGI na dalszych planach. SE w założeniach miały uczynić sagę bardziej spójną ale w efekcie tylko częściowo to wyszło. Tak jak powinno to wyjść robi Andywan i jego wersje Revisited.



    "Patrz "Andor jest wybitny". Again, nie wiem po co o tym piszesz, co innego gdybyś pokwapił się o obalanie czegokolwiek co napisałem, a tak kręcisz elaborat o sobie i swoich odczuciach, "poziomach" i "przewagach". "

    Andor jest bardzo dobry. Tylko tyle i aż tyle. Ja cały czas obalam to co sobie wmówiłeś w przeciwieństwie do ciebie, który nigdy nie odnosi się do meritum tego co piszę, bardziej kręci elaboraty o sobie i swoim "wyjątkowym podejściu" i "swoich wyjątkowych odczuciach." Ja jestem jednym z wielu, którzy cię przytłaczają za każdym razem argumentami a ty jesteś jedynym, który sobie coś wmówił i nie widzi sprawy tak jak wszyscy inni. Jak widzisz nikt nie myśli tak jak ty więc zastanów się nad tym ekstremalnym podejściem, w większości nietrafionym. Ludziom się podoba coś co ich chwyta za serce i jest dobrze zrobione a nie dywagacje, że Andor to nie Gwiezdne Wojny albo, że saga Lucasa świetnie odzwierciedla jego życie i dzięki tym odniesieniom jest dobra.



    "Dostrzegam zarówno niedoskonałości prequeli, co i nieliczne "świetne" rzeczy w Andorze."

    Dziwnie bo jakoś nigdy nie można o tym przeczytać.

    "Problem w tym, że to kompletnie inne rzeczy niż ci się zdaje i które wymieniasz, bo robią to dziesiątki innych osób i łatwiej zrobić kopiuj wklej."

    To napisz konkretne rzeczy żeby było jasne.

    " A traktowanie "na poważnie" nie jest równoznaczne z pozamerytorycznym błędem konfirmacji."

    Traktowanie na poważnie równa się uczciwe przyznanie, że Andor to w każdym aspekcie świetna historia, dobrze zagrana i zrealizowana, wywołująca emocje. Właściwie wszyscy to dostrzegają oprócz ciebie. Ty cały czas piszesz tylko czym powinny być SW i wobec tego wszystko inne musi być chałą. Wmawiasz sobie, że gra aktorska jest zła, kpisz z emocjonujących scen i poruszających przemówień, czy by się działo czy nie działo nigdy nie docenisz twórców bo tylko Lucas potrafił robić SW. Nikt inny nie jest w stanie zrobić spoko Gwiezdnych Wojen. Zawsze to muszą być wg ciebie gnioty. Ponadto wywyższasz się na każdym kroku, z nikim nie jesteś w stanie się zgodzić, wypracować jakiegoś gruntu porozumienia, komuś przyznać rację, zmienić zdanie. Masz potrzebę ciągłej atencji i wbijania kija w mrowisko. Dawno już nie interesujesz się światem SW a piszesz z uporem maniaka zawsze coś przy każdym nowym odcinku. Kto tak robi?


    "Nom, a ja za to widzę, stoi tam taki gostek w kreskówkowym, komiksowym kostiumie i zaczyna nawijać o przewadze eterycznej energii nad technologicznym terrorem. A potem jeden dziadek zapewnia grupkę oficerów, że ten gostek w czarnym znajdzie tajną bazę rebeliantów, a jak stacja Imperium się naładuje to zrobi tej bazie rebelii wielkie bum :)"

    Dopóki nie wszedł to stał tam a oni wcześniej rozmawiali, to po pierwsze. Po drugie moje porównanie miało na celu pokazać, że scena z ANH i z Andora są w tej samej tonacji i dotyczą podobnych kwestii. W prequelach mamy kreskówkowo wyglądające postacie wygłaszające w kreskówkowy sposób kreskówkowe kwestie. Naucz się rozróżniać poziomy. To naprawdę widać gołym okiem. OT, R1 i Andor są ze sobą tonalnie w miarę spójne a prequele odbiegają w stronę kina komiksowego. Nie chodzi o to, że znajdziesz mi przykłady w OT na kreskówkowośc tylko o to, że w prequelach jest to do kwadratu, wobec tego trylogie należą do innego porządku. Pomiędzy Mrocznym Widmem i Andorem jest przepaść. Gratuluję jeśli to pierwsze bardziej przemawia ci do serca i trafia w twój gust.


    "Nom, a teraz porównajmy do scenek z Andora i Grieviousa na mostku coś z EPV czy EpVI, gdzie śmieszny zielony ludzik z aparycją kartofla deklaruje bycie wielkim mistrzem Jedi, grzebie Luke`owi w obiedzie, czy też napieprza droida o wyglądzie kosza na śmieci, bo ten mu zabrał batonika. Inny zupełnie ton. Ale jak widzisz, ja wolę spójne klimaty :) "

    Naprawdę jesteś mało rozumnym człowiekiem :) Porównuje się rzeczy, które są porównywalne. W obrębie OT są różne sceny, różne tony ale nigdy nie schodzą poniżej pewnego poziomu. Ich geniusz polega na odpowiednim wyważeniu. Scena z Yodą jest urocza i działa bo on potrafi być z początku zwariowanym staruszkiem a potem poważnym mistrzem Jedi. Natomiast Jar Jar i Grievous zawsze będę tylko śmieszni i crindżowi. Yody bym nigdy nie wywalił w takie postaci w jakiej się zaprezentował w OT, podczas gdy postacie z prequeli dało się zrobić o dużo dużo lepiej. Już nawet samo CGI Yody jest dużo słabsze niż kukiełka. Co za tym idzie jego scena z walką na miecze jest śmieszna. Elementy baśniowe, czy komiczne też trzeba umieć zrobić dobrze. Lucas na etapie prequeli już tego nie umiał.

    Nie widziałem, że saga jest dla wyrobionego widza :P

    "Też kiedyś nie wiedziałem, ale przekonałem się o tym po odpowiednim riserczu. "

    Otóż nie jest tak :) Saga jest generalnie dla młodych ludzi i wszyscy powinni ja zrozumieć bez wstępnego większego przygotowania czy poziomu wyrobienia. Natomiast to co w niej zauważą po wielokrotnym seansie to już inna sprawa. Sugerowałeś, że prequele tak dobrze działają bo wyrobiony widz zauważy to i tamto. Otóż nie w tym rzecz. Wyrobiony widz zauważy przede wszystkim średni poziom tych filmów i żadne ciekawostki i nawiązania do życia Lucasa tego nie zmienią.


    W necie piszą, że space opery to BSG, The Expanse, Babylon 5, Star Trek DS9. Wątpię czy cokolwiek z tego co napisałeś można tu przyłożyć.

    "Wszystkie te seriale mają miejsce w naszym wszechświecie w dalekiej przyszłości, którym bliżej do hard sci-fi, a Star Wars to mariaż baśni z kosmosem, gdzie wszelaka technologia robi za dekorację i środek stylistyczny. "

    Star Wars też się dzieje w naszym wszechświecie, tyle że w bardzo odległej galaktyce.:D No i zamiast w przyszłości to w przeszłości :) BSG czy DS9 to nie takie znowu hard s-f. Wojny klonów mogłyby być na podobnym poziomie co wojny z Cylonami czy z Dominium. No ale woleli zrobić to jako kreskówkę dla dzieci. Andor z kolei robi z tego świata bardziej hard s-f i mi się właśnie niezmiernie to podoba bo niezbyt lubię te elementy baśniowe. Tak jak pisałem Star Wars wiele ma oblicz i jest to na tyle pojemne i różnorodne uniwersum, że można w nim zrobić i kreskówkę i Andora. Ja akceptuję oba chociaż wolę poważniejsze SW w takiej formie. Ty natomiast nie akceptujesz innych podejść. To jest właśnie Twój problem. Inni jakoś tego problemu nie mają i cieszą się nowym, innym obliczem Star Wars. Zresztą adekwatnie do ich wieku. W końcu to najbardziej dorosłe SW.


    "Rzeczywiście. Na pytanie “And what do you sacrifice?” naturalną reakcją mózgu po 5 sekundach jest wygłoszenie poetyckiego monologu odhaczającego każdy możliwy checkbox jaki sobie ustaliliśmy w charakterystyce naszej postaci, ale nie potrafiliśmy jej przedstawić w finezyjny sposób, gdyż zabrakło screentajmu, pomimo niemal 12-godzinnego metrażu :P "

    Nie trzeba było poświęcać screentajmu, żeby pokazać na czym polegało poświęcenie Luthena tak jak nie trzeba było kręcić serialu o Palpatinie i jego mistrzu a wystarczyło, że on o tym opowie. Monolog Luthena jest świetnie skonstruowany, dobitny, łapiący za serce. On nie musiał się nad nim zastanawiać, bo to tkwiło w nim. Było całym nim. W każdym dobrym filmie taki monolog mógłby mieć miejsce i byłbym uznany na genialny. Jak go obejrzałem to od razu chciałem sięgnąć do tych słów bo były tak przejmujące i tak dobrze wygłoszone. Jak widać na każdego to tak samo działa tylko nie dla ciebie. No cóż. Nie rozpoznajesz świetnych rzeczy albo wmawiasz sobie, że są złe.

    Zarzucałeś mi kiedyś wishful thinking a tymczasem to ty chciałbyś, żeby wszystko co SW była takie jak u Lucasa. Jesteś po prostu jego ultrafanatykiem, pochodzisz w końcu z jego szuflady i nie akceptujesz niczego innego co odbiega od jego kreacji. Masz zamknięty umysł i będziesz jechał po wszystkim z ery Disneya nie patrząc czy to jest jakość Fetta czy Andora. Dla Ciebie wszystko to jedno szambo i faktycznie za bardzo nie ma po co dyskutować.

    "To, że Gwiezdne wojny są dziełem Lucasa, nie jest dziełem przypadku ani myśleniem życzeniowym, to po prostu rzeczywistość. Jesteś zaznajomiony z czymś takim jak "autheur theory"?

    Nie o tym piszę. SW są dziełem Lucasa, to on stworzył 6 pierwszych filmów ale potem sprzedał prawa to tego uniwersum i inni twórcy je uzupełniają. To co jest poza sagą chronologicznie bardzo ciężko dopasować do jego wizji bo nie ma wytycznych. To co jest natomiast w jej obrębie da się ładnie dopowiedzieć będąc w zgodzie z myślami i ramami ojca założyciela. Oczywiście nie w zgodzie 100 procentowej bo tego się nie da. Zwyczajnie jest to niemożliwe. Ty natomiast byś chciał, żeby SW poza Lucasem nie istniało. To dopiero jest naiwność i wishful thinking. Czy trylogia Thrawn`a albo Bane`a to muszą być automatycznie złe książki bo nie stworzył ich Lucas? Albo gry komputerowe? Wylewa się z nich SW i to widać. Fani to widzą i doceniają. Tak jak Andor.




    "Wszystko, co dotyczy star łorsów - miłość Lucasa do szybkich samochodów, wpływy sobotnich seriali z lat 50-ych, inspiracje Kurosawą, Josephem Campbellem, jego daddy issues, styl montażu, wszystko to - to życie Papcia na ekranie. Gwiezdne wojny są tym, co dzieje się, gdy bierzesz jego doświadczenia życiowe, rzeczy, które wchłonął i które go zainspirowały, i wrzucasz je razem do garnka. Gulasz, który powstaje to właśnie Gwiezdne wojny.
    Całym powodem, dla którego interesowałem się prequelami był George Lucas, a nie moja percepcja uniwersum po Oryginalnej Trylogii i garści książek i komiksów. "

    Tak więc masz podejście inne niż 99% fanów SW. To co piszesz jest prawdą i za to można Lucasa podziwiać i doceniać. Co nie zmienia faktu, że nie do końca udane było to jego dzieło życia zwłaszcza w jego drugiej części (prequelowej). Można się interesować Lucasem i jego dziełem. Można też się interesować Gwiezdnymi Wojnami jako uniwersum. Albo i tym i tym. Nie znaczy to że wszystko co powstanie nie z woli Lucasa jest automatycznie złe. Są różne rzeczy i o różnej jakości. Lucas był w zasadzie tylko wybitnym kreatorem tego świata. Inni ludzie, po prostu lepsi reżyserzy i scenarzyści są w stanie wycisnąć z tego uniwersum więcej niż on.

    "Właściwie nie ma w historii filmu porównywalnej sytuacji, w której jeden człowiek miałby stworzyć historię i na taką skalę, z takim budżetem i przez 30 lat robić to wszystko po swojemu, nie oddając w żadnym momencie kontroli. To jedyny raz w historii, kiedy o takim projekcie można powiedzieć, że tworzy go jeden autor. To właśnie mnie interesowało, zobaczyć, co on zrobi. "

    Cała prawda. Szkoda tylko, że prequele nie dorównały jakością OT.

    "Jak widać, są osoby, które do sprawy podchodzą inaczej i bez widocznej ironii twierdzą, że Lucas powinien odpowiadać przed nimi, i że jest winien fanom robienie filmów, które kazano mu robić. Oczywiście to ci sami ludzie, którzy nigdy nie stworzyli niczego w swoim życiu, mówiący o tym, że wiedzą więcej o robieniu filmów niż facet, który zrobił filmy, na punkcie których mają obsesję XD "

    Nie wiem o których osobach teraz piszesz ale ja przykładowo nigdy nie twierdziłem, że Lucas coś powinien albo jest komuś coś winien. Patrzymy na jego filmy i oceniamy je. Każdy znakomity twórca może popełnić coś gorszego. Prequele zawsze będą tym czymś gorszym w historii kinematografii w porównaniu do OT.



    "Idę zobaczyć film, bo chcę aby twórca pokazał mi coś nowego, na co sam bym nie wpadł. W przeciwieństwie do niektórych, idąc na Mroczne widmo nie miałem przygotowanej checklisty w własnym fanfikiem w łapie. Nie są to filmy, które sam bym zrobił, i dobrze, nie dałoby to mi nic jako widzowi. Gdybym chciał obejrzeć jakieś fanfiction, napisałbym własne."

    W przypadku całkiem nowego filmu można mieć takie podejście. W przypadku kontynuacji takiej kultowej sagi jak SW naturalnym jest, że ma się jakieś oczekiwania, tym bardziej, że zarys tej historii już był. Normalnym było wyobrażać sobie jak Anakin przejdzie na CSM. Albo jak będzie wyglądał ten świat. Czy będzie spójny tonalnie z Ep 1-3? Mroczne Widmo było niestety częściowym rozczarowaniem bo nie do takiego uniwersum przyzwyczaił nas Lucas. Nie do Jar Jarów i sztucznych bitew oraz infantylizmów na niespotykaną dotąd skalę. Sam film też jakoś nie porywał przygodą jak ANH. Można było to zrobić lepiej.

    Ty widzę gardzisz Andorem i wszystkim od Disneya bo nie widzisz w tym jednej ręki i wizji twórcy. To prawda. To nie są rzeczy całościowo genialne i odzwierciedlające wizję jednego człowieka. Takie bardziej zwykłe można by rzecz. Efekt kolaboracji. Niemniej jednak w takich rzeczach mogą znaleźć się historie, które po prostu zachwycają fanów. Takie, które świetnie uzupełniają uniwersum. Pokazują je z innej strony. Co więcej w porównaniu z poszczególnymi aspektami prequeli mogą je zdecydowanie przewyższać, jak np dialogi, gra aktorska czy wykonanie efektów. Sama historia może być tej dojrzalsza. Dlatego właśnie fani pokochali Andora.

  • JJ Abrakad Abrams2022-11-12 23:17:19

    Według mnie postacie zarówno w prequelach jak i w Andorze są nadmiernie wygadane, więc nie widzę tu żadnej nieścisłości.

  • Mister S.2022-11-12 15:46:22

    Faktycznie, Atak Klonów niektórymi dialogami dorównuje tym festiwalom cringu z romantycznych oper. Good job Lucas!
    Za to Gllroy nigdy nie zrozumie kwintesencji Star Wars.

  • disclaimer2022-11-11 18:10:41

    XD mnie akurat niespecjalnie obchodzi co się "podoba fanom", tak jak nie obchodzi to George`a. Piszę tu dla celów informacyjnych, sprostowywania pewnych faktów i wytykania podwójnych standardów, stąd @Rusis zdanie o jechaniu na OT.

    Przykładowo seria gier X-Wing czy Jedi night też nie mają formuły space opery a są kapitalnymi tworami SW.

    "podgatunek fantastyki naukowej koncentrujący się wokół romantycznych przygód, podróży międzygwiezdnych i kosmicznych bitew, w którym głównymi wątkami są konflikt międzyplanetarny i osobiste przeżycia bohaterów. Często, jawnie lub niejawnie, wykorzystuje elementy konwencji fantasy oraz baśniowe."

    Jeśli nie potrafisz docenić dialogów w Andorze [...]

    Casus "Andor jest wybitny". Brak argumentów. Next

    Lotr 1 i Andor to najpiękniej i najbardziej realistycznie wyglądające SW od czasów OT.
    Patrz punkt wyżej.

    Teraz fani pokochali Andora za to czym jest, bo prezentuje wysoki poziom w każdym aspekcie opowiadania tej historii.

    Nie mam z tym zupełnie żadnego problemu. Gorzej jak ktoś nazywa to Gwiezdnymi wojnami :)

    Zabiera widza do innych zakątków świata SW. Poza tym to jest serial.

    Znowu zero zrozumienia. Różne zakątki to i możesz obejrzeć w Sadze, a sedno uniwersum cały czas pozostaje to samo. A skoro pasi ci porównywanie do Expanse czy BSG, wystarczy porównywać do Expanse czy BSG, a nie do Gwiezdnych wojen :)

    R1 i Andor nie są już space operami. I wcale nie chcą być. To inne SW. Bardziej ludzkie, bardziej przyziemne, bardziej realistyczne niż wielbione przez ciebie prequele.

    Wątki "realizmu" i "bardziej ludzkie" były już podejmowane w innych newsach i na tym polu się niestety nie popisałeś. Patrz casus "Andor jest wybitny".

    że przy sporej dozie dobrego powrzucał do klasyki CGI, co się niesamowicie gryzło z klasycznym podejściem analogowym.

    Mnóstwo filmów od tego czasu stosuje efekty cyfrowe i analogowe jednocześnie, dla przykładu sequele, Rogue One, Solo i na logikę jaką zaprezentowałeś, również się ze sobą gryzą.

    Z prequelami przegiął w tym swoim zapatrzeniu na CGI, tworząc w efekcie niespójną tonalnie sagę, gdyż dwie trylogie należą do zupełnie innego porządku.

    Nie dowiem się czym przegiął w prequelach, ale Special Editions właśnie wyszły po to, aby uczynić Sagę bardziej spójną. I pozostają jedynymi kanonicznymi wersjami tych filmów.
    https://www.youtube.com/watch?v=xaeTOMvf67c

    Nie ma takiego świata, w którym TPM przykładowo jest lepsze od R1. Finałowa bitwa i cały trzeci akt w R1 bezapelacyjnie przebija tą w EP1. K2 jest bezapelacyjnie zabawniejszy niż Jar Jar. Jeśli chodzi o wykonanie i efekty te z R1 królują nasz sztucznym CG1. Historia w Łotrze jest o ludziach i jak oni giną na polu bitwy i to łapie za serce a nie crindże i wygłupy podczas bitwy Jar Jara. Takich przewag można wymieniać wiele. Także to są tonalnie dla mnie odpowiednie Gwiezdne Wojny, sorry. Jak widać dla większości fanów też. I nie muszą być space operą.

    Dopóki nie zaczniesz dostrzegać niedoskonałość prequeli przy jednoczesnym dostrzeganiu świetnych rzeczy w Andorze nikt nie będzie cię traktował na poważnie.


    Patrz "Andor jest wybitny". Again, nie wiem po co o tym piszesz, co innego gdybyś pokwapił się o obalanie czegokolwiek co napisałem, a tak kręcisz elaborat o sobie i swoich odczuciach, "poziomach" i "przewagach".

    Dopóki nie zaczniesz dostrzegać niedoskonałość prequeli przy jednoczesnym dostrzeganiu świetnych rzeczy w Andorze nikt nie będzie cię traktował na poważnie.

    Dostrzegam zarówno niedoskonałości prequeli, co i nieliczne "świetne" rzeczy w Andorze. Problem w tym, że to kompletnie inne rzeczy niż ci się zdaje i które wymieniasz, bo robią to dziesiątki innych osób i łatwiej zrobić kopiuj wklej. A traktowanie "na poważnie" nie jest równoznaczne z pozamerytorycznym błędem konfirmacji.

    "Pamiętasz Disclaimer taką scene w ANH gdzie siedzą imperialni za stołem konferencyjnym? Fana scena. Fajnie się ogląda ich naradę. Miło posłuchać dobrych aktorów. No i w Andorze mamy takie sceny w IBB gdzie także za stołem imperialni coś ustalają. Widzisz różnicę w tonie? No nie bardzo."

    Nom, a ja za to widzę, stoi tam taki gostek w kreskówkowym, komiksowym kostiumie i zaczyna nawijać o przewadze eterycznej energii nad technologicznym terrorem. A potem jeden dziadek zapewnia grupkę oficerów, że ten gostek w czarnym znajdzie tajną bazę rebeliantów, a jak stacja Imperium się naładuje to zrobi tej bazie rebelii wielkie bum :)


    Teraz porównajmy to ze sceną z EpIII gdzie kaszlący, kreskówkowy Grievous wchodzi na mostek i zaczyna gadać z efektami CGI. No taka jakby gra komputerowa dla dzieci. Inny zupełnie ton.

    Nom, a teraz porównajmy do scenek z Andora i Grieviousa na mostku coś z EPV czy EpVI, gdzie śmieszny zielony ludzik z aparycją kartofla deklaruje bycie wielkim mistrzem Jedi, grzebie Luke`owi w obiedzie, czy też napieprza droida o wyglądzie kosza na śmieci, bo ten mu zabrał batonika. Inny zupełnie ton. Ale jak widzisz, ja wolę spójne klimaty :)

    Nie widziałem, że saga jest dla wyrobionego widza :P

    Też kiedyś nie wiedziałem, ale przekonałem się o tym po odpowiednim riserczu.

    W necie piszą, że space opery to BSG, The Expanse, Babylon 5, Star Trek DS9. Wątpię czy cokolwiek z tego co napisałeś można tu przyłożyć.

    Wszystkie te seriale mają miejsce w naszym wszechświecie w dalekiej przyszłości, którym bliżej do hard sci-fi, a Star Wars to mariaż baśni z kosmosem, gdzie wszelaka technologia robi za dekorację i środek stylistyczny.

    Takie coś to tylko u króla drewnianych dialogów :)

    Rzeczywiście. Na pytanie “And what do you sacrifice?” naturalną reakcją mózgu po 5 sekundach jest wygłoszenie poetyckiego monologu odhaczającego każdy możliwy checkbox jaki sobie ustaliliśmy w charakterystyce naszej postaci, ale nie potrafiliśmy jej przedstawić w finezyjny sposób, gdyż zabrakło screentajmu, pomimo niemal 12-godzinnego metrażu :P

    Zarzucałeś mi kiedyś wishful thinking a tymczasem to ty chciałbyś, żeby wszystko co SW była takie jak u Lucasa. Jesteś po prostu jego ultrafanatykiem, pochodzisz w końcu z jego szuflady i nie akceptujesz niczego innego co odbiega od jego kreacji. Masz zamknięty umysł i będziesz jechał po wszystkim z ery Disneya nie patrząc czy to jest jakość Fetta czy Andora. Dla Ciebie wszystko to jedno szambo i faktycznie za bardzo nie ma po co dyskutować.

    To, że Gwiezdne wojny są dziełem Lucasa, nie jest dziełem przypadku ani myśleniem życzeniowym, to po prostu rzeczywistość. Jesteś zaznajomiony z czymś takim jak "autheur theory"?

    “The auteur theory of film actually is very true if you know directors, because they are very much like their movies. And in the case of somebody who writes and directs, you know, it is my life. I mean, everything I write is my life, I’m not writing some sort of hypothetical thesis on something, I’m writing a story that I have to get extremely emotionally involved in because it’s going to take two or three years of my life to do it. So I can’t just sort of say, ‘Oh this will be fun,’ and knock it off in a week. This is like a marriage … you have to be in love with this thing for at least four or five years, and probably for the rest of your life”

    Wszystko, co dotyczy star łorsów - miłość Lucasa do szybkich samochodów, wpływy sobotnich seriali z lat 50-ych, inspiracje Kurosawą, Josephem Campbellem, jego daddy issues, styl montażu, wszystko to - to życie Papcia na ekranie. Gwiezdne wojny są tym, co dzieje się, gdy bierzesz jego doświadczenia życiowe, rzeczy, które wchłonął i które go zainspirowały, i wrzucasz je razem do garnka. Gulasz, który powstaje to właśnie Gwiezdne wojny.
    Całym powodem, dla którego interesowałem się prequelami był George Lucas, a nie moja percepcja uniwersum po Oryginalnej Trylogii i garści książek i komiksów. Właściwie nie ma w historii filmu porównywalnej sytuacji, w której jeden człowiek miałby stworzyć historię i na taką skalę, z takim budżetem i przez 30 lat robić to wszystko po swojemu, nie oddając w żadnym momencie kontroli. To jedyny raz w historii, kiedy o takim projekcie można powiedzieć, że tworzy go jeden autor. To właśnie mnie interesowało, zobaczyć, co on zrobi.
    Jak widać, są osoby, które do sprawy podchodzą inaczej i bez widocznej ironii twierdzą, że Lucas powinien odpowiadać przed nimi, i że jest winien fanom robienie filmów, które kazano mu robić. Oczywiście to ci sami ludzie, którzy nigdy nie stworzyli niczego w swoim życiu, mówiący o tym, że wiedzą więcej o robieniu filmów niż facet, który zrobił filmy, na punkcie których mają obsesję XD
    Idę zobaczyć film, bo chcę aby twórca pokazał mi coś nowego, na co sam bym nie wpadł. W przeciwieństwie do niektórych, idąc na Mroczne widmo nie miałem przygotowanej checklisty w własnym fanfikiem w łapie. Nie są to filmy, które sam bym zrobił, i dobrze, nie dałoby to mi nic jako widzowi. Gdybym chciał obejrzeć jakieś fanfiction, napisałbym własne.

  • Stuntman Mike2022-11-11 12:50:58

    Jeszcze dopowiem bo znalazłem idealny przykład :) Pamiętasz Disclaimer taką scene w ANH gdzie siedzą imperialni za stołem konferencyjnym? Fana scena. Fajnie się ogląda ich naradę. Miło posłuchać dobrych aktorów. No i w Andorze mamy takie sceny w IBB gdzie także za stołem imperialni coś ustalają. Widzisz różnicę w tonie? No nie bardzo. Teraz porównajmy to ze sceną z EpIII gdzie kaszlący, kreskówkowy Grievous wchodzi na mostek i zaczyna gadać z efektami CGI. No taka jakby gra komputerowa dla dzieci. Inny zupełnie ton. Tak więc widzisz, ja wolę spójne klimaty, do których OT mnie przyzwyczaiła. Bo OT jest w tym sensie także genialne, że ma idealny balans między baśnią a bardziej realistycznym s-f. Lucas z kolei skręcił w przeciwnym kierunku a dopiero Gilroy idzie w tym, który mnie jeszcze bardziej kręci niż w OT bo on go po prostu jeszcze bardziej poszerza i jest to jeszcze bardziej na serio.

    PS1 Nie widziałem, że saga jest dla wyrobionego widza :P

    PS2 W necie piszą, że space opery to BSG, The Expanse, Babylon 5, Star Trek DS9. Wątpię czy cokolwiek z tego co napisałeś można tu przyłożyć. Ja tylko wiem że Andor dołączył to tego zacnego grona i takie coś lubię oglądać

    PS3 "a wyuczone na pamięć formułki dialogów gotowych "podbić serca" jak u Emmericha." Takie coś to tylko u króla drewnianych dialogów :)

    Zarzucałeś mi kiedyś wishful thinking a tymczasem to ty chciałbyś, żeby wszystko co SW była takie jak u Lucasa. Jesteś po prostu jego ultrafanatykiem, pochodzisz w końcu z jego szuflady i nie akceptujesz niczego innego co odbiega od jego kreacji. Masz zamknięty umysł i będziesz jechał po wszystkim z ery Disneya nie patrząc czy to jest jakość Fetta czy Andora. Dla Ciebie wszystko to jedno szambo i faktycznie za bardzo nie ma po co dyskutować.

  • Peter_D2022-11-11 12:17:56

    Może disclaimer zatrzymał się na etapie gimnazjum, gdzie nikt nie lubi pewnych osób, a oni za wszelką cenę próbują sie pokazać ze swoją innością tylko po to by robić na przekór. A efekt jest odwrotny do zamierzonego, że jeszcze bardziej się ich nie trawi, a dyskusja z takimi ludźmi jest zupełnie bezcelowa ;)

  • SW-Yogurt2022-11-11 10:46:21

    @Rusis - wiadomo, że w samotności pije się do lustra. ~:)

  • Stuntman Mike2022-11-11 10:08:03

    @disclaimer Ależ cię boli to, że fanom może się podobać coś czym gardzisz. Ty swoją drogą chyba życia nie masz bo każdą godzinkę poświęcasz na wylewanie hejtu na tym forum. Ale do rzeczy. Oryginalna trylogia pozostaje dla mnie wzorem trylogii filmowej i najpięknięjszą opowieścią wszechczasów. Nie wiem więc co za pomylone zdanie popełniłeś na początku. Tobie chyba nie mieści się w głowie, że od początku istnienia OT jest coś takiego jak EU i różni twórcy robią od tej pory różne rzeczy z różnym skutkiem. Przykładowo seria gier X-Wing czy Jedi night też nie mają formuły space opery a są kapitalnymi tworami SW. Podobnie jak masa książek, które są w różnych tonacjach i gatunkach. My fani interesujemy się poszerzonym uniwersum w różnych jego przejawach a nie tylko sagą Lucasa.

    Jeśli nie potrafisz docenić dialogów w Andorze, które są po prostu najlepsze jak do tej pory w SW i przebijają te z prequeli o kilka poziomów to masz po prostu zły gust. Przemowa Luthena była najbardziej przejmującą przemową odnośnie poświęcenia dla rebelli jaką można uświadczyć. Jak tego nie dostrzegasz to nie masz serca a na pewnie nie gwiezdnowojjennego. Albo po prostu wybitnie się nie znasz.

    Nie znasz się też na stronie wizualnej bo akurat Lotr 1 i Andor to najpiękniej i najbardziej realistycznie wyglądające SW od czasów OT. A opowiadanie obrazem też jest, choćby w przypadku wątku Syrila. Masowy widz to chyba ten sam co pokochał SW jak się sam wyraziłeś za to czym były. Teraz fani pokochali Andora za to czym jest, bo prezentuje wysoki poziom w każdym aspekcie opowiadania tej historii.

    Jak widać nie rozumiesz, że Andor jest UE czyli czymś innym niż saga. Zabiera widza do innych zakątków świata SW. Poza tym to jest serial. Ciekawe czy w serialu The Expanse albo BSG, do których Andora można zacząć porównywać, a które uchodzą za najlepsze w gatunku, można by zrobić taki sam myk z wyłączeniem dźwięku i czy by masowy widz wszystko zrozumiał. Albo z jakimkolwiek innym dobrym serialem. Możesz takie zabiegi włożyć między bajki.

    R1 i Andor nie są już space operami. I wcale nie chcą być. To inne SW. Bardziej ludzkie, bardziej przyziemne, bardziej realistyczne niż wielbione przez ciebie prequele. Prequele a także wcześniej Special Editions pokazały, że Lucas nie miał wyczucia wizualnego w tej kwestii, że przy sporej dozie dobrego powrzucał do klasyki CGI, co się niesamowicie gryzło z klasycznym podejściem analogowym. Poza tym nie omieszkał dodać masy infantylizmów. Poprawiają go do dzisiaj Andywan i goście od despecialized. Z prequelami przegiął w tym swoim zapatrzeniu na CGI, tworząc w efekcie niespójną tonalnie sagę, gdyż dwie trylogie należą do zupełnie innego porządku. Jako reżyser był sporo lat w zastoju i wszystkie dobre rzeczy wyszły głównie na papierze i jako pojedyncze sekwencje. Jako filmy prequele się nie bronią i nigdy nikt ich nie uzna za dzieła wybitne kinematografii. Nie tak jak OT.

    Nie ma takiego świata, w którym TPM przykładowo jest lepsze od R1. Finałowa bitwa i cały trzeci akt w R1 bezapelacyjnie przebija tą w EP1. K2 jest bezapelacyjnie zabawniejszy niż Jar Jar. Jeśli chodzi o wykonanie i efekty te z R1 królują nasz sztucznym CG1. Historia w Łotrze jest o ludziach i jak oni giną na polu bitwy i to łapie za serce a nie crindże i wygłupy podczas bitwy Jar Jara. Takich przewag można wymieniać wiele. Także to są tonalnie dla mnie odpowiednie Gwiezdne Wojny, sorry. Jak widać dla większości fanów też. I nie muszą być space operą.

    Dopóki nie zaczniesz dostrzegać niedoskonałość prequeli przy jednoczesnym dostrzeganiu świetnych rzeczy w Andorze nikt nie będzie cię traktował na poważnie.

  • Rusis2022-11-11 09:11:27

    disclaimer -> Ale do czego Ty pijesz w pierwszym zdaniu z tym jechaniem po OT?

  • disclaimer2022-11-11 04:20:53

    Przykro patrzeć, kiedy "fani" zaczynają jechać po Oryginalnej Trylogii jak po burej suce. Dochodzi taka refleksja, czy w ogóle byli fanami in the first place. Bastion zszedł na psy XD
    Ludzkie historie, w których to nie ludzie liczą się najbardziej, a wyuczone na pamięć formułki dialogów gotowych "podbić serca" jak u Emmericha. Pretensjonalny, ekspozycyjny monolog Luthena dobitnym tego przykładem ;P Tony Gilroy jest kompletnie pozbawiony wyczucia wizualnego, umiejętności opowiadania obrazem - stąd ten brak subtelności i przeciągnięty metraż. Przypuszczam, nie za ma zbyt dobrego zdania ani o sobie ani o masowym widzu i musi stawiać wszystko kawa na ławę, nic dziwnego, że masowy widz Gilroyowi wtóruje.
    Meanwhile w Sadze wystarczy wyłączyć dźwięk, zostawić muzykę, a wyrobiony widz, inteligentna jednostka i tak wszystko zrozumie. Tak jak to było za czasów niemych filmów. Kolejna ciekawostka, o której ludki en masse często nie mają pojęcia. Nie bez powodu każdy z epizodów wieńczył historię charakterystycznym utworem muzycznym, w większości nie wydobywając z ust postaci ani słowa. https://youtu.be/OMBYDXbkf3s I nie bez powodu Gwiezdne wojny są nazywane "space operą". Operę cechuje m.in melodramatyzm i teatralne aktorstwo. Dodajmy do tego jeszcze klasyczny amerykański romantyzm - heroiczne postacie kierujące się intuicją i emocjami. Andor operą nie jest, a wytworem dystopijno-podobnym na współczesną modłę, czyli jak to określił mąż Mon Mothmy "Must everything be boring and sad?" xd - ostatecznie wyszło jakby Gilroy przemycił do swojego "dzieła" niespodziewaną dozę samokrytyki. Także teksty o przywracaniu odpowiedniego tonu można włożyć między bajki, sorry memory.

  • Stuntman Mike2022-11-10 22:04:41

    Tony Gilroy to generalnie bardzo solidna firma. Na naszych oczach zbawia Gwiezdne Wojny. Przywrócił im odpowiedni ton i jakość a z drugiej strony pozbawił crindżu i infantylności. Pokazał, że można pisać przemyślane, wciągające i co ważne bardzo ludzkie historie. w których aktorzy błyszczą a dialogi nie żenują. Historie na serio, z większą dozą realizmu, bez efekciarstwa, za to w pięknej otoczce wizualnej. Ma więc ogromny kredyt zaufania jeśli chodzi o drugi sezon. Ufam, że wie co robi z odpowiednimi ludźmi, bo na razie wszystko wychodzi wyśmienicie.

  • Rusis2022-11-10 18:24:53

    Peter_D -> ciężko powiedzieć, w przypadku seriali reżyserzy to są zadaniowcy - bardziej scenarzyści i showrunner się liczą. Może bardziej taka ekipa im pasowała pod to co mają w planach? Może się dowiemy za jakiś czas

  • Peter_D2022-11-10 17:00:17

    Mandalorian nie miał problemu ze zmianą co 3 odcinki, bo on zmieniał questy co odcinek, a sam bohater obok rozwoju postaci nawet nie stał ;)

  • disclaimer2022-11-10 13:31:33

    Mnie ciekawi czy Tony już się zorientował, że character arki powinny opierać się na rozwoju postaci, a nie zmianie lokacji i aktualizowaniu quest loga co 3 odcinki. Zważywszy na grono yes menów w cast&crew i na forach raczej nie :P

  • Peter_D2022-11-10 12:54:35

    Ciekaw jestem dlaczego zmieniają reżyserów. W S1 wszystko grało idealnie. Może będzie więcej akcji? Może jakieś kosmiczne starcia.

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..