TWÓJ KOKPIT
0

Wojny Klonów

Wojny Klonów na ranczu

2007-09-24 10:23:42 StarWars.com

Kiedy w lipcu Pete Vilmur po raz pierwszy zaczął na oficjalnej pisać o TCW, kiedy pojawiały się informacje z Celebration IV i Celebration Europe, reżyser Dave Filoni zasugerował, żeby wspomnieć o duchowym centrum Gwiezdnych Wojen o Ranczu Skywalkera. W końcu jest to miejsce, gdzie Gwiezdne Wojny powstawały od lat, gdzie saga wciąż żyje, czy to w oryginalnych przedmiotach, konceptach artystycznych, kostiumach, manuskryptach, a to wszystko powoduje, że ten dom i jego otoczenie jest dla wielu fanów ziemią uświęconą. I nie zapominajmy o ludziach, tu wciąż pracuje wiele osób od lat związanych z sagą, czy to pośrednio, czy bezpośrednio są oni częścią dziedzictwa.

A wraz z "The Clone Wars", Dave Filoni dołączył do ekipy Skywalkera, pracując w siedzibie głównej Lucasfilm Animation w Big Rock Ranch, które geograficznie dzielą wspólna granicę. Nie uważajcie błędnie, że Big Rock to ranczo Skywalkera, tak się składa, że ma osobną bramę, nazwę i bezimienną skałę. A wjazd do studia znajduje się tam gdzie są inne Hollywoodzkie bramy. A to co najbardziej różni oba te miejsca od każdej innej pracy w Los Angeles, mówi Filoni, to, że każdy kto tu przyjeżdża ma to samo uczucie, czuje się jak na wsi, daleko od centrum miasta, a budynki które zaprojektował i stworzył George są fantastyczne i przepiękne. To już wtedy działa inspirująco.

Inną zaletą pracy tutaj jest to, że Gwiezdne Wojny wpłynęły też na krajobraz. Otóż zdaniem Filoniego, patrząc na niektóre drzewa widzi się przelatujące między nimi speedery, a wzgórza wokół Big Rock przypominają Naboo, gdzie Gunganie stoczyli bitwę. Jest tu jeszcze kilka innych rzeczy przypominających o tym, co stworzył George Lucas, a rozwijając sagę dalej w tym samym miejscu, czujemy wpływ i kreatywność poprzedników. I zdaniem reżysera, wszyscy czują dokładnie to samo.

Dla większości z nas, Skywalker Ranch zawsze było czymś w rodzaju Xanadu, bogatej, ekskluzywnej posiadłości z Obywatela Kane’a, gdzie przechowywano pamiątki z czasów naszej młodości, gdzie znajdują się magazyny z archiwami, z kostiumami i przedmiotami. Mając dostęp do tych archiwów, trudno sobie nie wyobrazić zazdrości większości fanów, jak można by przejść na kolanach obok oryginalnego miecza z ANH? Ale daje to pewność, że pracuje się nad GWIEZDNYMI WOJNAMI na ranczu SKYWALKERA.


Jeśli chcemy zobaczyć jak wyglądał miecz Anakina Skywalkera w szczegółach, tłumaczy Filoni, dzwonimy, i zostaje nam przyniesiony. Gdy chcemy zobaczyć kostium, który nosiła Padme, dostajemy go i możemy mu robić zdjęcia. Gdy chcemy obcować z białym strojem księżniczki Lei czy hełmem Boby Fetta, wszystko tu jest. I używamy tego, by inspirować artystów i scenarzystów TCW. Dotyczy to także konceptów artystycznych, ciągnie Filoni. I to wielka rzecz, bo ludzie pamiętają kostiumy, ale nie pamiętają jak to wyglądało w oryginalnych malunkach Ralpha McQuarriego czy szkicach Joe Jonhstona. To materiały sprzed czasów nim nastały Gwiezdne Wojny, gdy były to tylko pomysły. Wszystko to tu fizycznie istnieje, bo George o to zadbał i zabezpieczył, a na dodatek używamy tego, by rozbudować nasz serial.

Filoni przyznaje też, że gdyby produkcja nie odbywała się w Skywalker Ranch, trudniej byłoby dostać dostęp do wszystkich tych pamiątek i materiałów, a to by nie działało już tak twórczo. Wtedy trzeba by wszystko nagrywać na taśmach, wszyscy byliby zdenerwowani gdy opuszczali by Ranczo, a teraz wystarczy tylko przejść się drogą, a ludzie tu są super mili i nas wpuszczają. Oczywiście zatrudnieni pracownicy na ranczu SKywalkera są jedną z zalet TCW, dostarczają nie tylko swoje talenty, wiedzę, czas i zasoby, ale także siłę napędową, która pozwala utrzymać produkcję w skali TCW w ruchu. A co najważniejsze wielu z nich jest żywymi połączeniami sagi z nową produkcją. Są ludzie połączeni na zawsze z dziedzictwem Gwiezdnych Wojen, tacy jak Matt Wood, który pracował nad prequelami pod czujnym okiem Bena Burtta, który niesie ze sobą mit, tak jak Ben niósł go przez prequele. Teraz Matt pracuje nad TCW. Jest wielu ludzi w Lucasfilm, którzy pracowali nad sagą przez lata, rozwijali ją. To działa bardzo pobudzająco, gdy wie się ilu ludzi dba tu o sagę, dla ilu jest ona ważna. A to właśnie powoduje, że ranczo przenosi nas na najbardziej twórczy poziom. Swoją drogą Matt Wood podkładał też głos Grievousa.

A to co najbardziej unikalne w pracy w Skywalker Ranch, to zdaniem Filoniego, wspólne uczucie, które dzielą wszyscy członkowie ekipy, czując, że TCW to ich projekt, ich dzieło, i oddają się mu na każdy możliwy sposób. Myślę, że to ważne dla każdego, kto pracuje u Skywalkera, że czuje połączenie naszego projektu z Gwiezdnymi Wojnami, mówi Filoni. Nie robimy tego w oddzielnym studiu, tworzymy to jako część rodziny Lucasfilm. Nawet ludzie w archiwum czują, że współtworzą nasz serial, tak jak pracownicy kafeterii czy sklepu, gdzie sprzedają zabawki Gwiezdnych Wojen wszystkim moim pracownikom. To wielka grupa ludzi, która pracując w tym miejscu przez prawie 30 lat, a to pozwala odczuć oddech historii i powiązanie naszego serialu z Gwiezdną Sagą.
KOMENTARZE (5)

Wojny Klonów

Sojusznicy w Wojnach Klonów

2007-09-15 19:30:35 StarWars.com


Być może pamiętacie jak kilka lat temu Lucasfilm ogłosił, że otwiera nowe studio animacji w Singapurze, z pewnością wiele osób nie za bardzo wiedziało, co to oznacza tym bardziej, że Lucasfilm wciąż utrzymywał przynajmniej część LAL (Lucasfilm Animation Limited) w Marin, umieszczając ich w Big Rock Ranch (drugim po Skywalker Ranch). A więc jaka jest różnica między oboma studiami, i co to oznacza dla serialu The Clone Wars?

Zdaje się być całkowicie jasne, że sercem i duszą TCW, czyli scenariuszem, historią, reżyserią, projektowaniem, nadzorowaniem wizji czy panowanie nad całością, znajduje się w Północnej Kalifornii. Ale sama produkcja serii, w skali 18 odcinków będących jednocześnie w różnych stadiach produkcji wymaga aby Lucasfilm Animation wykorzystał mnóstwo talentów z zagranicy, w szczególności z Azji. Zgodnie z tym, co mówi producentka Catherine Winder, rodzina produkująca TCW, dotychczas składająca się z zespołów w Północnej Kalifornii i Singapurze, niedawno zdobyła trzeciego członka, na Tajwanie. Warto jednak zastanowić się przez chwilę, co dany oddział wnosi do serialu.

Studio Lucasfilm Animation znajdujące się w Big Rock Ranch, to kreatywny rdzeń i duchowe centrum TCW. To właśnie tu ustala się historię, scenariusze są pisane i poprawiane, postaci projektowane, ustala się wizję artystyczną, powstaje historia 3-D, to tu śledzi się ścieżki dźwiękowe, a przede wszystkim koordynuje cała produkcję. Także tutaj znajdują się zespoły odpowiedzialne za takielunek, modele, tekstury czy kolory (więcej o technologiach można przeczytać tu), które tworzą postaci, pojazdy, środowisko. Wynik ich prac zostaje przesłany do Singapuru i Tajwanu, ze szczegółowymi wskazaniami reżyserskimi, gdzie całość jest animowana i nadaje jej się odrobinę magii.

Studio Lucasfilm Animation w Singapurze zostało powołane do życia jednocześnie z tym w Marin. Tu głównie zajmują się animowaniem i oświetlaniem epizodów TCW. W między czasie powołano też studio na Tajwanie, które zajmuje się robotą pośrednią, tworzy własne tekstury, modele, takielunek itp. oczywiście bazując na informacjach przysłanych im przez Lucasfilm Animation w USA.

Jak można było się spodziewać, każde ze studiów ma swoje własne unikalne siły, które zostały wbudowane w proces animacji. W Singapurze jest to płynność działania, umiejętność dobrania i synchronizacji odpowiednich ruchów ust oraz zrozumienie zachodniej gestykulacji i manieryzmu. Kiedy nadzorujący reżyser, Dave Filoni mówi, że „koleś przytaknął”, oni wiedzą, że chodzi o ostre skinięcie głową, ruch trochę podobny do innego amerykańskiego – „wassup” (acz może w innym kierunku). Takie subtelności właśnie wyłapują artyści w Singapurze i wprowadzają w swój proces animacji.

Estetyczność, owszem jest cechą która łączy wszystkie grupy, ale jedną z najbardziej znaczących kontrybucji Tajwańczyków dla serii, jest ich oświetlenie tego, co wyrenderowali. Catherine Winder mówi, że technika oświetlenia, pomogła serii osiągnąć unikalny wygląd i inspirowała drużyny w Marin i w Singapurze.

Przy takim umieszczeniu talentów, Winder musiała zrobić jeszcze jedną rzecz, sprawić by oddziały współpracowały razem, więc wysyłała artystów z Singapuru do Tajwanu i na odwrót, tak by jedni mogli uczyć się od drugich. I choć jedne odcinki są wysyłane do Singapuru, a inne Tajwanu, gdzie są animowane, doświadczone oko będzie w stanie odróżnić, które gdzie zostały zanimowane, w szczególności w pierwszych. Z czasem te różnice się zacierają, a studia zaczynają bardziej synchronizować we wspólnej produkcji.

Z obu studiów – w Singapurze i na Tajwanie, kompletna animacja jest przesyłana do Marin, gdzie jest recenzowana. Każde ujęcie jest dokładnie przeglądane, także sprawdza się jakość, nie tylko animacji, oświetlenia czy renderingu, ale trzeba sprawdzić każdy szczegół, zanim zmontuje się ostateczny film. Potem dochodzi muzyka, która jest komponowana w Los Angeles, i wysyłana do Skywalker Sound (również w Marin), gdzie odbywa się postprodukcja i finalny mix.

Podczas gdy Singapur i Tajwan zawsze rywalizują w przyjaźni między sobą, o tyle relacje między nimi a studiem w Marin są inne. Generalnie przy produkcjach używających kilku studiów, praca jest przekazywana z jednego do drugiego. W przypadku TCW całość działa inaczej, próbują działać jak jedna, wielka, globalna rodzina, gdzie wolno wymieniać informację i pracować nad osiągnięciem wspólnego celu – wyprodukowaniem niesamowitej animacji komputerowej, innej niż to, co dotychczas widzieliśmy.
KOMENTARZE (6)

Wojny Klonów

Lucas a produkcja TCW

2007-09-02 23:10:00 oficjalna

George Lucas zaangażował się bardzo w produkcję powstającego serialu "The Clone Wars". Jak opowiada producentka Catherine Winder, gdy zaczynali pracę nad serialem nie wiedzieli jak często ojciec "Gwiezdnych Wojen" będzie się z nimi spotykać. Mógł to robić kilka razy w roku lub raz w miesiącu. Natomiast wraz z upływem czasu coraz bardziej angażował się w produkcję i spotykał się z nimi o wiele częściej.
Lucas nalegał by skupić się bardziej na postaciach, lepiej je przedstawić, rozwinąć. Miał wpływ na scenariusz. Podsuwał własne pomysły, pisał kwestie, które później scenarzyści dołączali do tekstu. Domagał się zwiększenia ilości dialogów. Pociągnęło to za sobą pokaźne przeróbki scenariuszów. Ale jak twierdzi Winder - było warto.
Podczas jednego z pierwszych spotkań poświęconych fabule zaczął opowiadać czym są „Gwiezdne Wojny” oraz rycerze Jedi, kazał zapomnieć im o tym co wiedzą. Oświadczył:
- Nauczę was jak tworzyć "Gwiezdne Wojny".

Cały artykuł o współpracy Lucasa z twórcami TCW znajdziecie (oczywiście w języku angielskim) w tym miejscu, na Oficjalnej.
KOMENTARZE (55)
Loading..