TWÓJ KOKPIT
0

Lucasfilm :: Newsy

NEWSY (820) TEKSTY (9)

NASTĘPNA >>

„The Mandalorian & Grogu” to dopiero początek trylogii?

2024-09-30 20:15:41


Zaczniemy od informacji, którą pominęliśmy, celowo zresztą, ale nadaje ona ciekawego kontekstu dzisiejszemu newsowi. Informator Daniel Richtman, który jest co pewien czas dość powszechnie cytowany przez media, bo dawno temu, miał niezłe dojścia jeśli chodzi o animacje, niedawno rzucił kolejne plotki o „Gwiezdnych Wojnach”. Niestety w kwestii seriali aktorskich, czy filmów trudno mu obecnie dowieść wiarygodności, ale klikalność jest ważna. Więc jeśli Richtman powiedział, że nie będzie czwartego sezonu „The Mandalorian” (co mniej więcej wiemy od dawna, na razie nie powstanie i nie wiadomo, czy w ogóle do tego wrócą w tej formie), przyjęto to za dobrą monetę. W końcu, mniej więcej się to zgadza z wiedzą, którą mamy. Natomiast dodał jeszcze jedną rzecz. Jego zdaniem „The Mandalorian & Grogu” to będzie zamknięcie historii Mandaloriana. Potem będą jakieś kontynuacje pewnych wątków, ale ta historia z tymi postaciami dobiega końca. To ma być pożegnanie z Mandalorianinem i Grogu. To poszło w świat. Patrząc na zaangażowanie Pedro Pascala wydaje się to wielce prawdopodobne.

Ale teraz na konwencie Dragon Con wypowiedział się aktor Giancarlo Esposito, mówiąc że sytuacja wygląda wręcz odwrotnie. Rozmowę zapisało Culture Slate. On mówi wprost, to nie koniec. To dopiero początek. Disney szuka sposobu jak powtórzyć sukces MCU i Mandoverse jest na najlepszej drodze by to zrobić. Postaci z różnych seriali spotkają się w końcu w jednym filmie, czy serialu. Będąc blisko z Jonem Favreau i Davem Filonim Esposito wie, że oni mają bardzo wyraźną wizję tego, co chcą zrobić. I zamierzają kontynuować film o „Mandalorianie”. Więc jak to zaskoczy, będzie jeszcze jeden, a potem może zrobić się z tego trylogia lub nawet więcej filmów. Czas Nowej Republiki to okres, który zamierzają rozwijać w Lucasfilmie, a „The Mandalorian” to jego podstawa.

Na ile wierzyć z kolei Esposito? Na tyle, że pewnie w Lucasfilmie chcą to kontynuować. I liczą, że się sprawdzi. Ale wszystko będzie weryfikowane po premierze, gdy będziemy wiedzieć jak został przyjęty ten film i jakie wygenerował wyniki. Obecnie Bob Iger stawia na dwie rzeczy, rozrywkę i cięcie kosztów. Projekty Disneya mają bawić i zarabiać pieniądze, reszta jest mało ważna.

Natomiast z plotek, a raczej ich sprawdzeniu, informacja o tym, iż Ezra Bridger pojawi się w „The Mandalorian & Grogu” była chyba fałszywa. Źródło, które to puściło, przyznało, że chyba coś źle zrozumiało.

Miejmy nadzieję, że na Celebration zobaczymy już większy zwiastun „The Mandalorian & Grogu”. Premiera filmu w maju 2026, zdjęcia trwają.
KOMENTARZE (10)

Kilka słów o oryginalnym planie na „Obi-Wana Kenobiego”

2024-09-28 13:28:23

Na kanale Star Wars Theory został umieszczony wywiad z Stuartem Beattiem jednym ze scenarzystów serialu „Obi-Wan Kenobi”. Tyle, że Beattie z projektem był związany dużo dłużej niż choćby Deborah Chow i wspomina o tym, jakie mieli oryginalne plany na tę historię.



To, że miał to być film, wszyscy pamiętają. Jednakże słabe przyjęcie przez widzów „Hana Solo” sprawiło, iż Lucasfilm zmienił swoje podejście. Sukces „The Mandalorian” i pandemia pchnęły ich w stronę serialu. Co wymagało zmian.

Już dwa lata temu Beaty mówił o wcześniejszych scenariuszach i potwierdził fakt, iż były plany aby była to filmowa trylogia. Tym razem jednak mówił nie o tym, co było wówczas uzgodnione, a o tym, co on chciał zrobić. Stąd jest tu kilka różnic, względem wcześniejszych doniesień.

Pomysł na trylogię miał pokazać trzy kolejne ewolucja charakteru Obi-Wana, które miały pokazać pełną drogę od Kenobiego po „Zemście Sithów”, do tego, którego znamy z „Nowej nadziei”. Miała to być mroczna i ciężka trylogia. Pierwszy film, nad którym pracowali stał się kanwą dla serialu, choć jak Beattie wspomina, wiele się tam zmieniło.

Pierwszy film miał zacząć się od brutalnej sceny, w której widzimy Vadera w pełnej sile, gdy walczy i zabija pięciu innych Jedi. Natomiast Kenobi oczywiście miał być załamany i bezsilny, mocno wycofany. W pewien sposób odcięty od Mocy. Ten film miał skończyć się ewolucją, która sprawi, iż Ben ponownie podda się woli Mocy i połączy się z nią. Zaakceptuje wiele rzeczy. Pomóc mieli mu w tym inne osoby, wrażliwe na Moc, które chciały by je szkolił. Echo tego wciąż przebija się przez serial.

Mrok miał być ukazany także przez brak dobrych zakończeń. Reva miała zostać zabita przez Vadera, nie udało się jej nawrócić. Kenobi zaś bał się, że zawiedzie jako nauczyciel Luke’a i ten ostatecznie przejdzie na Ciemną Stronę. Miał mieć wizję walki z Lukiem na Mustafar. To także już słyszeliśmy wcześniej.

Jednak najciekawsze jest to, że Stuart odniósł się do jednej z największych kontrowersji serialu, czyli rewanżu stulecia. Mówił o scenie z „Nowej nadziei” (która w opinii wielu, w tym choćby Nicka Gillarda, odnosi się wprost do pojedynku na Mustafar). Ale Beattie wskazał na scenę z „Powrotu Jedi”, w której Vader mówi Luke’owi, że Obi-Wan myślał kiedyś tak jak on, próbując nawrócić Vadera. To miała być esencja ponownego spotkania dawnego mistrza i ucznia. Serial jednak poszedł w innym kierunku.

Obecnie Ewan McGregor wciąż zabiega o kontynuację serialu.
KOMENTARZE (9)

Budżet „Akolity” został przekroczony, milionowe straty

2024-09-27 22:22:49

Prawdę mówiąc szansę na drugi sezon „Akolity” obecnie były niewielkie. Ale Forbes rzuca zupełnie nowe światło na sytuację serialu. A ta wygląda dużo gorzej, niż było to wcześniej prezentowane.



Przede wszystkim wcześniej słyszeliśmy, że budżet serialu to 180 milionów USD. Być może taki właśnie był planowany budżet, ale na pewno serial tyle nie kosztował. Forbes dotarł do realnych danych Disneya i wychodzi, że serial ten kosztował 230,1 miliona USD, czyli jakieś 50 milionów USD więcej. Jak się doda do tego spadek zainteresowania serialem po dwóch pierwszych odcinkach, „Akolita”, który miał być największym sukcesem Disney+ w tym roku, faktycznie jest największym rozczarowaniem włodarzy.

Forbes delikatnie sugeruje, że kwota 230,1 miliona USD może być niepełna, bo to są koszty, które podliczono jeszcze w trakcie postprodukcji (inne źródła podnoszą ten fragment, ale nie dostarczają realnych szacunków). Natomiast zauważają, że wcześniej Disney mówił, iż serial zmieścił się w planowanym budżecie. Warto też dodać, że kręcenie serialu w Wielkiej Brytanii, z powodu tamtejszego wsparcia przemysłu filmowego, gwarantowało zwrot nawet do 25% kosztów.

Jeśli chodzi o wybujałe koszta serialu to wiele osób zastanawia się, gdzie podział się budżet. Pieniądze poszły głównie na efekty specjalne, scenografię i rekwizyty. Faktycznie budowano sztuczny las, czy całkiem spore sceny do kręcenia walk. Jednocześnie cały czas zakładano, że będą kolejne sezony. W takich wypadkach pozwala się zwiększyć budżet serialu, licząc, że wykorzysta się to w kolejnych sezonach i tam obniży koszt. Dodatkowo niektóre źródła szacują, że prawie 20% budżetu zostało zmarnowane przez korporacyjny sposób zarządzania w Disneyu i Lucasfilmie. Co wiązało się choćby ze zmianami scenariusza, o które prosił zarząd, co z kolei przekładało się na niedotrzymywanie terminów i konieczność robienia dokrętek.

Obecnie Bob Iger co pewien czas powtarza o konieczności cięcia kosztów produkcji. W tej materii ekipa Leslye Headland niestety się nie popisała.
KOMENTARZE (10)

Piraci w „Załodze rozbitków”

2024-09-19 20:41:00

Wygląda na to, że w „Załodze rozbitków” zobaczymy piratów. Wcześniej słyszeliśmy plotki, więc zaskoczenia nie ma. Ale są konkrety z Entertaiment Weekly.

Potwierdził to Christopher Ford. Zobaczymy kosmicznych piratów. Na zdjęciu w magazynie od lewej znalazł się Vane (w tej roli Marti Matulis), cyborg Gunter (Jaleel White), Brutus (głos: Fred Tatasciore, ciało: Stephen Oyoung), Pax (ciało: Mike Estes) oraz Chaelt (Dale Soules).



Akcja serialu dzieje się w czasach „The Mandalorian”, stąd obecność Imperium będzie znikoma, co doskonale wykorzystują sobie przestępcy. Panuje tu bezprawie. I jak mówi Jon Watts piraci i Lucasfilm mają swoją długą historię. Niektórzy mianem pirata nazywali Hana Solo, piraci pojawiają się w „The Mandalorian” czy animacjach. No i przecież inna wspaniała marka Lucasfilm tu piracka saga gier z cyklu „Małpia wyspa”. Twórcy „Załogi rozbitków” gdzieś celują pomiędzy tymi wszystkimi pomysłami. Oczywiście Dave Filoni pilnuje, by nie przekroczyli pewnych barier.

Tak swoją drogą to Production Weekly zapowiedziało właśnie kolejną produkcję gwiezdno-wojenną pt. „Star Wars: Pirates”. Zobaczymy, czy coś faktycznie wiedzą i będzie to kolejny spin-off, czy może po prostu coś im się pomyliło.

Na „Załogę rozbitków” musimy poczekać do grudnia.
KOMENTARZE (9)

Disney pozwany za „Łotra 1”

2024-09-11 17:09:46

Wygląda na to, że „Łotr 1” nawet po latach generuje problemy. Wydawało się, że film, pomimo problemów produkcyjnych, został dobrze przyjęty i raczej jest dobrze pamiętany, ale jak się okazuje nie przez wszystkich. Firma Tyburn Film Productions właśnie pozwała Disneya z powodu wykorzystania tam obrazów przedstawiających wizerunek Petera Cushinga.



Firma Tyburn Film Productions powołuje się na umowę, którą zawarła z Cushingiem, która dała możliwość zawetowania jakiegokolwiek użycia obrazów przedstawiających aktora, choćby z wykorzystaniem efektów specjalnych. Zatem odtworzenie cyfrowe aktora jak najbardziej pod to podchodzi. Zwłaszcza, że ani Lucasfilm, ani Lunak Heavy Industries (firma powołana do produkcji „Łotra 1”) nie prosiły o zgodę Tyburn Film Productions.

Zdaniem Lucasfilmu, wykorzystali jedynie fragmenty produkcji z 1977. Co więcej, poprosili o zgodę także spadkobierców Cushinga. Carrie Fisher dała im jeszcze zgodę na użycie jej wizerunku, jak jeszcze żyła. Zmarła tuż przed premierą filmu.

Obecnie użycie cyfrowych efektów i sztucznej inteligencji do odtwarzania zmarłych aktorów jest jednym z dyskusyjnych tematów w Hollywood, więc nic dziwnego, że Tyburn Film Productions sobie o tym przypomniało akurat teraz. Na razie jeszcze nie wyznaczono daty procesu.

Dla przypomnienia, „Łotr 1” miał swoją premierę 8 lat temu.
KOMENTARZE (11)

Aktorzy o skasowaniu „Akolity”

2024-09-05 21:16:40

Jak pamiętamy, „Akolita” został skasowany z powodu słabych wyników. Serial nie zdobył takiej popularności na jaką liczył Lucasfilm. Kilku głównych aktorów skomentowało te wieści.

Lee Jung-jae powiedział, że wszyscy wiemy, iż jego postać nie przeżyła pierwszego sezonu, więc nie za bardzo miałby co robić w drugim. Jednocześnie przyznał, że bardzo podobało mu się to jak scenariusz napisał Leslye Headland, która jego zdaniem jest wspaniałą scenarzystką i reżyserką. Udało się jej doskonale stworzyć i poprowadzić postacie, a także zbudować intrygującą i znaczącą strukturę narracyjną opowieści. Aktor bardzo chciał zobaczyć ją tworzącą drugi sezon. Dodał też, że osobiście ma nadzieję, że przyszłość jednak przyniesie zmianę tej decyzji.

Manny Jacinto był mniej wylewny. Najpierw wrzucił tylko takiego posta.



Natomiast na konwencie Dragon Con, zapytany o swój życiowy cel odparł krótko – drugi sezon „Akolity”, co spotkało się z brawami ze strony publiczności.

Amandla Stenberg z kolei umieściła w sieci na Instagramie krótki filmik (jako Story), który niby znikł, ale w sieci nic nie ginie. Jest kopia z YouTuba.



Stwierdziła, że skasowanie go nie jest dla niej zaskoczeniem. Zauważa w nim, że serial spotkał się z dużą niechęcią, wręcz atakiem jadu, w momencie, w którym został ogłoszony, zanim ktokolwiek go zobaczył. Wspomina o bigotach, mowie nienawiści, a także ultrakonserwatystach, ale również wspomina o nienawiści, która ją dotknęła i że musiała się z tym mierzyć. Warto tu przypomnieć filmik, który nagrała specjalnie dla rasistów. Mówiła też, że tym, że wiele osób lubiło serial i wspierało go. Bardzo cieszyły ją różne fanowskie teorie. Za co podziękowała.

Jej starania by dać z siebie wszystko, pomimo tego jak została ona oceniona, poparł Ahmed Best.



Na tę chwilę jedynym serialem aktorskim, który dopiero trafi do produkcji będzie drugi sezon „Ahsoki”. Choć słyszeliśmy, że to nie koniec z serialami, wygląda na to, że w 2026 główny nacisk będzie położony na kina, a w przyszłym roku poza częścią odcinków „Załogi rozbitków” zobaczymy jedynie drugi sezon „Andora”.
KOMENTARZE (39)

Keanu Reeves nie zagrał w „Akolicie” z powodu konfliktu

2024-08-31 08:08:55

Jak donosi Jeff Sneider, ale nie tylko on, Keanu Reeves był jednym z kandydatów do roli mistrza Sola w serialu „Akolita”. Co więcej, aktor był zainteresowany tą rolą i bardziej wystąpieniem w „Gwiezdnych Wojnach”, co zostało dobrze przyjęte w Lucasfilmie. Jednakże w tym przypadku na przeszkodzie stanęły inne zobowiązania aktora.



Fakt, że miałby grać razem z Carrie-Anne Moss, z którą przecież wystąpił w „Matrixie” zmotywował go jeszcze bardziej. Podobno nawet poszedł do studia Lionsgate z pytaniem, czy nie da się przesunąć jakoś zdjęć do filmu „Ballerina”. To spin-off serii „John Wick”. W „Ballerinie” Reeves gra drugoplanową rolę, jednakże studio odmówiło. Konflikt harmonogramów sprawił, że Reeves wybrał „Wicka”. Ostatecznie rolę mistrza Sola przejął koreański aktor Lee Jung-jae.

W przypadku Jung-jae, Leslye Headland mówiła, że pomyślała on nim jak tylko zobaczyła „Squid game”. Nie odniosła się jednak do tego, czy było to już po tym jak nie udało się z Keanu.

Najważniejsze jest to, że to może jeszcze nie być koniec przygód Reevesa z uniwersum „Gwiezdnych Wojen”.
KOMENTARZE (12)

Film Taiki Waititiego skasowany?

2024-08-26 20:10:05

Skasowanie „Akolity” uruchomiło lawinę plotek i przedziwnych teorii. Według nich nożyce Disneya poszły w ruch i tną gwiezdno-wojenne projekty jak popadnie. Jedne mówią o tym, że seriale skończą się na drugim sezonie „Ahsoki”, inne, że cięcia dotyczą także filmów.



Problem tkwi w tym, że ciężko dziś z jednej strony bagatelizować kompletnie informacje, a z drugiej wszystko traktować poważnie. Dobry przykład to związany z „Akolitą” problem ze sklepem DisneyStore z którego zniknęły produkty powiązane z serialem. Wiele osób mówiło, że to znak, iż Disney usuwa wszystko, co jest związane z serialem. Inne, że to raczej normalne i tam te produkty z serialami nie utrzymują się długo. Disney wkroczył do gry i produkty związane z „Akolitą” wróciły. Co prawda tylko koszulki, ale zawsze. Pokazuje to, że trudno dziś znaleźć właściwy punkt ciężkości tego, co się dzieje.

I tu wchodzą informacje o tym, że wśród skasowanych filmów znalazł się film Taiki Waititiego. Za wieści odpowiada Cosmic Book News. Problem z tym newsem polega na tym, że nie wiadomo, na ile oni faktycznie coś wiedzą, a na ile analizują sytuację (i ta analiza może być całkiem prawdopodobna, choć raczej nie ma to powiązania z sytuacją „Akolity”).

Po pierwsze Taika Waititi pracuje nad swoim filmem od ponad czterech lat. Po drodze odeszła od niego Krysty Wilson-Cairns, która była współscenarzystką. Wszystkie wieści od Waititiego wskazują, że jego scenariusz wciąż nie jest na tyle zaawansowany, by móc ruszyć dalej. Natomiast nie pomogło mu na pewno przyjęcie filmu „Thor: Miłość i grom”. Wciąż był to kasowy hit, ale nie wszystkim podeszło, mówiąc delikatnie, nazywano go totalnym bałaganem. Prawdę mówiąc już wcześniej Lucasfilm pozbywał się twórców, którym powinęła się noga.

Warto tu dodać, że nie zawsze pomaga czarująca osobowość Taiki, który nie bywa zbyt poważny i lubi trollować. O ostatnim „Thorze” mówił, że zrobił go dla pieniędzy i nie interesowały go komiksy, których nie czytał. Przy filmie gwiezdno-wojennym wspomniał, że ma nadzieję wkurzyć wielu fanów, a także sugerował, że jak dostarczy scenariusz to nie wie czy ten film w ogóle powstanie.

Natomiast bardziej prawdopodobne jest to, że film utknął gdzieś w procesie twórczym na linii z Lucasfilmem. Pomijając kwestię Davida Benioffa i D.B. Weissa, wszystkie kasacje w Lucasfilmie odbywają się w sposób stonowany. Projekty trafiają na półkę, na czas nieokreślony. Czasem ich twórcy dowiadują się, że ktoś inny przejął dany projekt (jak w przypadku „Lando” Justin Simien dowiedział się z prasy), a czasem twórcy mimo wszystko nie poddają się i nadal próbują namawiać Lucasfilm do swojego projektu (ostatnio robiła tak Patty Jenkins).

I choć Lucasfilm w 2026 zamierza wypuścić dwa gwiezdno-wojenne filmy (i trzeci w 2027), to na razie wiemy o pięciu, które są w jakimś etapie zaawansowania i jakoś posuwają się do przodu. To film „The Mandalorian & Grogu” (zdjęcia trwają) Jona Favreau, film o Rey Sharmeen Obaid-Chinoy, film Dave’a Filoniego, a także filmy Shawna Levy’ego i Jamesa Mangolda. Wcześniej był wśród nich też film Taiki, więc możliwe też, że fakt odłożenia go na półkę wcale nie jest decyzją z ostatnich dni. Warto dodać, że Jeff Sneider mówi wprost, że Lucasfilm pracuje nad nowymi projektami, tak filmowy mi jak i serialowymi, lecz na razie nie chcą nic zdradzać publicznie. Możliwe, że z zapowiedziami czekają na Celebration Japan.
KOMENTARZE (21)

P&O 607: Co to znaczy wskazówka LYMIRN?

2024-08-25 07:04:04



Kolejne pytanie dotyczące kulis „Zemsty Sithów”.

P: W materiałach ukazujących kulisy produkcji „Zemsty Sithów”, prócz zielonego ekranu, dworek i czegoś, co pewnie było sceną pogrzebu Padme, zauważyłem dziwną kartę z napisem. Inskrypcja mówi: CLUE – LYMIRN. Dobra, nie wiem, jak to rozgryźć, o co chodzi z tym LYMIRN?

O: Wszystko zaczęło się od kamer ukazujących zdjęcia na planie, które transmitowały to do sieci w ramach usługi Hyperspace. Gdy w Lucasfilmie zdali sobie sprawę, z tego, że jest wierna grupa osób, które faktycznie to śledzą i szukają jakichkolwiek wskazówek, co do tego, co będzie w filmie, mimo, że jedynie obraz w sieci odświeżał się co 20 sekund i często kamera była ustawiona w dziwnych miejscach, skąd mało co widać, w Lucasfilm postanowiono się z ludźmi pobawić. John Knoll, kierownik produkcji efektów specjalnych, był jednym z najbardziej zaangażowanych w te zabawy. Próbował nawet inscenizować filmiki poklatkowe (tak by złapały się w te okno 20 sekundowe) zarówno z ludźmi jak i rekwizytami.

Inni próbowali przekazywać ukryte informacje osobom, które kochają. Zwłaszcza dotyczyło to członków ekipy, którzy nie byli mieszkańcami Sydney, a musieli tam przebywać dość długo. Jedną z takich osób był Ralph Nelson Jr. Wydrukował kartki z napisem LYMIRN i porozwieszał je po planie, tak by załapały się na kamerę. To było zadanie godne fanów „Kodu Da Vinci”. Ale nie było szans, by to ktokolwiek rozwiązał. Bowiem była to wiadomość do jego żony. Rozszyfrowana wygląda tak:
Love You.
Mean It.
Ralph Nelson.

KOMENTARZE (6)

„Akolita” nie jest skasowany, tylko nie przedłużony

2024-08-23 17:45:52

W sieci jest sporo głosów i opinii na temat tego, co się stało z „Akolitą”. Oczywiście, jak to zwykle bywa, nie brakuje specjalistów, którzy narzekają na fandom, lub upolitycznienie produkcji i niechęć drugiej strony. Inni zauważają, że zabawki związane z serialem zniknęły z oficjalnego sklepu Disneya i wieszczą rychłe wycięcie serialu z Disney+. Ten temat przegadali John Rocha i Jeff Sneider rzucając kilka ciekawych faktów, które lepiej obrazują proces. Nie zawsze się zgadzają, ale mają też swoje źródła, bliżej Lucasfilmu i tym samym wiedzę. Oczywiście jak dobrze wiemy, Sneider ma ją zdecydowanie większą.



Zacznijmy jednak od Johna Rochy. Oznajmił on na twitterze, że Leslye Headland nie tylko zebrała scenarzystów do pracy nad drugim sezonem jeszcze w lutym, to jeszcze od miesiąca szukano już reżyserów, weryfikując ich harmonogramy. Aż do momentu, gdy wiadomo, przyszło skasowanie. Rocha twierdzi ponadto, że według jego źródeł w Disneyu nie używa się języka „skasowany”, a mówi o tym, że serial nie został przedłużony.



Rocha wrzucił swoje wieści w sieć na twitterze, za nim podali je dziennikarze. Ostatecznie spotkał się w swoim podcaście ze Sneiderem i przedyskutowali to w szczegółach.

Rocha był trochę zdziwiony tym, w kontekście wypowiedzi Leslye, że nie pracowali nad drugim sezonem. I tu właśnie wszedł Sneider, mówiąc, że właściwie jedno i drugie niespecjalnie się ze sobą kłóci. Bo przy dużych produkcjach w firmach takich jak Disney, dostają one zielone światło, takie lekkie i warunkowe, bardzo szybko. Nie po to, by faktycznie zrealizować serial, ale by nie siadać do drugiego sezonu po pierwszym i dopiero wtedy szukać ludzi. Czyli raczej nie tyle angażują ich bezpośrednio w samą produkcję, co raczej ściągają i dbają o to, by w razie decyzji, mogli natychmiast usiąść do pracy. Jednak decyzja zależy od wielu czynników, a najważniejszy jest taki, serial musi się zwrócić. Musi mieć oglądalność.

Sneider powiedział wprost, że z tego, co słyszał, Leslye Headland doskonale rozumie tę sytuację. Zrobiła serial jaki chciała, publiczność nie dopisała, kończymy zabawę, nikt na nikogo się nie obraża. „Akolita” nie spełnił oczekiwanych rezultatów, więc nikt nie wyłoży na niego pieniędzy.

Tu John Roca trochę zaprotestował, mówiąc, że z tego, co słyszał, to wcale nie jest o serial taki jaki chciała Headland. Miał być dużo bardziej mroczny i pójść w innym kierunku. Sporo zmienił w nim Dave Filoni wysyłając bardzo wiele uwag i domagając się zmian. Jeff Sneider odparł, że Leslye doskonale wie jak działa ten biznes. Póki nie jest twórczynią z ekstra ligi, będzie dostawała uwagi i musi się podporządkować. Zrobiła serial jaki chciała, w takich warunkach jakie są w Lucasfilmie.

Obaj panowie rozmawiali także o kwestii skasowania, w kontekście słabych wyników „Andora”. Roca stwierdził, że „Andor” miał dużo lepsze wsparcie ze strony Disneya, wliczając to premierę na Hulu, czy zgłaszanie go szybko do nagród filmowych. Jakby dużo bardziej wierzyli w projekt. Tymczasem w przypadku „Akolity” raczej zrobiła się burza o politycznych podtekstach. Sneider twierdził, że możliwe, że tak jest, że marketing nawalił, ale jednocześnie problemem „Akolity” nie jest to, że marketing położył serial, bo dwa pierwsze odcinki miały dobry start. Tyle, że one nie zaciekały ludzi, widownia odeszła. Zabrakło też wielkiego powrotu w finale, który by pokazał, że może warto jeszcze zainwestować w tę produkcję. Obaj stwierdzili, że nawet mniejszości etniczne czy seksualne, które niby dostały swoją reprezentację, niespecjalnie były zainteresowane tym serialem, co ewidentnie nie zadziałało jak liczyli twórcy.

Roca zastanawiał się, czy serial zostanie wycięty z Disney+, tak jak stało się to z „Willow”. Sneider twierdzi, że nie. Mówił, iż w przypadku „Willow” była to próba stworzenia marki, nie wyszło. W tym wypadku jest to część uniwersum, choć serial nie zaskoczył ma swoich fanów, będących fanami „Gwiezdnych Wojen”. Disney i Lucasfilm nie będą chcieli ich alienować, więc jego zdaniem, serial zostanie na platformie.



Na koniec chwilę porozmawiali o innych produktach. Roca uważa, że Lucasfilm i Disney przystopują, że będzie mniej seriali po tym. Sneider powiedział, że nic takiego nie słyszał, ale wie, że my jeszcze wielu rzeczy nie wiemy. Lucasfilm ma projekty o których jeszcze się nie zająknął i one zostaną ujawnione bliżej czasu, gdy będą gotowe. Wiec nie wierzy w przerwę.

Z innych wieści, jest petycja o przedłużenie „Akolity”. Można ją podpisać tutaj, ale zdecydowanie poza pisaniem, lepiej obejrzeć serial parę razy, by podbić jego wyniki.
KOMENTARZE (44)

Dave Filoni współscenarzystą „The Mandalorian & Grogu”

2024-08-22 18:29:21

Na początek coś z Hollywood Reporter. Otóż opublikowali oni krótką rozmowę z Davem Filonim i opisie kim jest wspomnieli wprost, że jest współscenarzystą filmu „The Mandalorian & Grogu”. Nie jest to duże zaskoczenie, bo obok Jona Favreau był wymieniany jako jeden z dwóch głównych twórców i producentów. Wiemy, też że obaj panowie dzielą się robotą. Ale teraz mamy potwierdzenie.



Druga sprawa dotyczy Temuery Morrisona i ostatnich wieści. Jak wiemy, na panelach, które nie są transmitowane do sieci często musimy bazować na tym, co ktoś zapamiętał, usłyszał i puścił w sieć. A wygląda, że tym razem Morrison nie był uważnie słuchany, albo wprost są to kłamstwa i oszustwa. Po Internecie rozeszła się wiadomość, że w przypadku filmu „The Mandalorian & Grogu” Lucasfilm się do nie go nie zgłosił. Problem tkwi w tym, że jeśli chodzi o sprawy z Mandoverse były tam trzy pytania i ewidentnie ktoś usłyszał pytanie i połączył je z trzecią opowiedzią.

A pytania wyglądały następująco. Najpierw zapytano Morrisona o to, czy wystąpi w „The Mandalorian & Grogu”. Odparł krótko, acz stanowczo: „bez komentarza”. Potem było pytanie o sezon 4 „The Mandalorian”. Tu aktor potwierdził, że miał w nim zagrać, ale obecnie nie jest on w ogóle produkowany, skoncentrowano się na filmie, wiec jest to nieaktualne. Trzecie pytanie dotyczyło drugiego sezonu „Księgi Boby Fetta” i tu właśnie Temuera odparł, że Lucasfilm się z tym do niego nie zgłosił. Jak wiemy, serialowi na razie się nie szykuje kontynuacja, więc odpowiedź jest bardzo jasna. Natomiast mając tę wiedzę, którą teraz mamy, spekulacje o obecności Boby Fetta w filmie można zacząć na dobre. Zwłaszcza, że ostatnio aktor odwoływał część swoich występów konwentowych, nie podając szczegółowych powodów.

Natomiast jeśli chodzi o innych członków obsady to Katee Sackhoff również odparła tak, by unikać odpowiedzi. Zapytana o swój udział w filmie stwierdziła, że nawet gdyby wiedziała, to nie zdradziłaby tego. Natomiast otwartym pytaniem pozostaje, czy Pedro Pascal pojawi się w filmie. Hollywood Reporter podało, że aktor jest obecnie zajęty do końca roku „Fantastyczną czwórką” oraz zdjęciami do „The Mandalorian”. Późniejsze informacje dodają kontekst do tego, otóż Pascal jest rozważany jako zastępca Joaquina Phoenixa w gejowskim romansie Todda Haynesa, co może wymusić zmiany w jego planach. O ile „Fantastyczna czwórka” nie wydaje się zagrożona, o tyle film „The Mandalorian & Grogu” tak.

Premiera „The Mandalorian & Grogu” planowana jest na maj 2026.
KOMENTARZE (5)

„Akolita” skasowany po pierwszym sezonie

2024-08-20 07:31:24

Niestety nie tylko my patrzymy na wyniki oglądalności „Akolity”. Były one uważnie obserwowane i analizowane przez Lucasfilm i Disneya. Efekt jest taki, że włodarze podjęli decyzję, iż nie będzie drugiego sezonu (jak donosi Deadline.



Od finału „Akolity” minął mniej więcej miesiąc, to wystarczający czas by zgromadzić dane i podjąć decyzję. Ta jednak nie jest zaskakująca, nie tylko z powodu wyników oglądalności. Choć krytycy na Rotten Tomatoes ocenili serial na 78%, fani „Gwiezdnych Wojen” podzielili się. Nie chodzi tu nawet o zorganizowane zaniżanie ocen. „Akolita” miał dobry start, z 4,8 miliona obejrzeń w dniu premiery. Była to najlepsze premiera serialowa na Disney+ w tym roku. Premierowe odcinki globalnie przekroczyły 11 milionów oglądnięć po 5 dniach, co dało wg Nielsena 488 milionów obejrzanych minut i 7 miejsce. W kolejnym tygodniu było nawet 6.

Tyle, że za negatywnymi opiniami, poszło również odejście publiczności. Serial nie tylko wypadł z ratingu Nielsena, ale zaliczał kolejne spadki. Pojawił się po finale, ale ledwo na 10 pozycji (z 335 milionami minut). To zdecydowanie najgorzej przyjęty finał seriali gwiezdno-wojennych.

Budżet serialu, przekraczający ponad 100 milionów USD także nie pomagał. Choć Leslye Headland miała pomysły na drugi sezon, zarówno przekazane Lucasfilmowi, jak i rozrzucając pewne sugestie w samym serialu, okazało się, że jedyne co ma w sprawie drugiego sezonu to nadzieja. A to było zdecydowanie za mało.
KOMENTARZE (79)

Nawiązanie do „Kapitana EO” w „Załodze rozbitków”

2024-08-12 23:55:42

„Załoga rozbitków”, bo tak brzmi polski tytuł serialu, trafi na Disney+ już w grudniu. Serial ten jest zachowany w klimacie filmów z lat 80. Głównie mówiono o „E.T.” czy „Goonies”, ale okazuje się, że to nie jest jedyna inspiracja. Jedną z nich, którą krótko widać w zwiastunie jest „Kapitan EO”.

„Kapitan EO” to musical SF z 1986, który jest też pierwszą koprodukcją Lucasfilmu i Disneya. Powstał na potrzeby atrakcji w parkach Disneya i był pierwszą produkcją 4D, czyli prócz 3D, były tam też efekty choćby zapachowe czy dymne (i lasery). W roli głównej w filmie wystąpił słynny i popularny w latach 80. muzyk Michael Jackson. Producentem i jednym ze scenarzystów zaś było złote dziecko Hollywoodu i spec od SF, czyli George Lucas. Reżysera także dobrze znamy, to przyjaciel George’a, czyli Francis Ford Coppola.



„Kapitan EO” był wystawiany w parkach Disneya aż do 1998. Potem w 2010 wrócił, ale atrakcję zdjęto w 2015.



Jednym z pomocników tytułowego kapitana EO, którego grał Michael Jackson, był futrzak. I to właśnie jego można zobaczyć na zwiastunie „Załogi rozbitków”. Zobaczymy, czy to nawiązanie, czy może coś więcej.



Tymczasem polski oddział Disneya zaprezentował plakat i polski zwiastun serialu.



Premiera 4 grudnia na Disney+.
KOMENTARZE (15)

Shawn Levy ponownie o swoim filmie

2024-08-08 20:18:39

Shawn Levy święci właśnie tryumfy. Jego najnowszy film „Deadpool & Wolverine” jest już olbrzymim sukcesem finansowym, a dopiero się rozkręca. W związku z tym, reżyser był więc gościem w podcaście Happy Sad Confused, gdzie zamienił też kilka słów na temat „Gwiezdnych Wojen”. Choć sam poprosił, by nie było tam pytań wspomagających, czyli odpowiedzi miały być ostateczne, nawet jeśli nie wyczerpały tematu.



Levy mówił o historii nad którą pracuje. Jak twierdzi, jest obecnie wiele przestrzeni czasowej w „Gwiezdnych Wojnach”, ale filmy często są osadzone bardzo blisko siebie. On nie chciałby tworzyć ani filmu, który byłby zbyteczny względem innych (powtarzał historię), ani służył jako fragment innego filmu. Pragnie stworzyć coś nowego, zwłaszcza jeśli chodzi o ton opowieści czy postaci. Oczywiście będzie tam Moc i fakt, że jesteśmy połączeni z czymś większym, co sprawia, że jesteśmy potężni. Chce bawić się tymi tematami, a także stroną wizualna. Bo tym właśnie są dla niego „Gwiezdne Wojny”.

Tu warto zwrócić uwagę na jedną rzecz. Reżyser mówi o nowych bohaterach. Na początku roku Jeff Sneider mówił o tym, że może się tam pojawić Rey. Jednocześnie mocno odciął się od radykalnych stwierdzeń. Raczej sugerował, że może się pojawić, bo z tego co słyszał, film Levy’ego ma się dziać po tym jak Rey odtworzy zakon Jedi, tym samym wywrze wpływ na to, co się będzie dziać później. Wygląda jednak na to, że Levy chce mieć swoją własną, zamkniętą historię. Zobaczymy, czy powiązanie z Rey.

Sama Daisy Ridley na razie chyba będzie chciała trochę odpocząć. Obecnie można na Disney+ oglądać jej najnowszy film „Dziewczyna i morze”, który był dla niej wymagającym obrazem. Przy okazji promocji, aktorka wyznała, że myślała iż ma stresującą pracę, co odbija się na jej zdrowiu. Okazało się, że cierpi na chorobę Gravesa-Basedowa. Jest dość otwarta w sprawie dzielenia się problemami zdrowotnymi, z którymi się mierzy, licząc na szersze zrozumienie choroby przez ludzi.

Levy obecnie pracuje nad scenariusze razem z Jonathanem Tropperem. Wiele wskazuje, że ten gwiezdno-wojenny projekt będzie kolejnym filmem Shawna. Natomiast nie wiadomo, kiedy powstanie. Kiedyś strzelano, że to może być nawet 2029. Raczej mało prawdopodobne, byśmy się czegoś dowiedzieli na D23, ale kto wie. Po sukcesie „Deadpoola” Levy to gorące nazwisko w Hollywood, w końcu Colina Trevorrowa również ogłoszono dość wcześnie, kiedy jego gwiazda błyszczała najbardziej. Więc zobaczymy, jak to widzą w Lucasfilmie.
KOMENTARZE (7)

Justin Simien ma żal o „Lando”

2024-08-07 22:03:59

Justin Simien jak pamiętamy był ogłoszony jako jeden z twórców serialu „Lando”. Niestety lata minęły, serial wciąż nie powstał, a Simien pożegnał się z projektem. Jego miejsce zajął Donald Glover, czyli także odtwórca głównej roli. Simienowi z pewnością nie pomógł „Nawiedzony dwór”, który delikatnie mówiąc okazał się klapą. Pamiętamy, że Lucasfilm po cichu potrafił usuwać reżyserów, którym omsknęła się noga. Teraz Justin w rozmowie z Colinder wspomina o serialu i swoich odczuciach.



Simien przyznał wprost, że prace nad serialem były dość mocno zaawansowane. Mieli swoją biblię, ale również mieli już ukończone scenariusze (nie wiadomo, czy wszystkie). Jego zdaniem projekt był gotowy by pójść dalej, ale nie było mu to dane. Jak dodał, mocno przeżył stratę tego projektu, wspominał nawet o terapii. Przede wszystkim mówi o żalu jaki czuje. Jak sam mówi, nie miał nigdy dzieci, ani tym bardziej nie stracił dziecka, ale ból który czuje, wydaje mi się właśnie takim bólem. To jest tak, że w projekt angażuje się swoje serce, swoją duszę, a potem traci nad wszystkim kontrolę, której właściwie nigdy się nie miało. Nie od nas zależy, czy ten projekt umrze, czy będzie żyć dalej i to właśnie prowadzi do uczucia żalu.

Powiedział też, że musi się nauczyć żyć z tym żalem i pójść dalej. Są rzeczy, które zostaną. Doświadczenia, które zdobył z pewnością pomogą mu w kolejnych projektach. Ma żal, że nie może ze sobą zabrać postaci czy elementów marki, nad którymi pracował. Choć ta twórczość w dużej mierze jest jego, z powodów prawnych, nigdy jej nie odzyska. Jest zdecydowanie za późno na to.

Bardzo krótko wspomniał też o tym, jak go zwolniono. O czym niestety, jak wiemy, nie poinformowano go wprost. Z mediów dowiedział się, że to Glover przejął kontrolę. Wówczas wszystko, całe uśpienie prac, stało się bardzo jasne.

Obecnie Simien trafił do innej marki, pracuje nad „Star Trekiem”, ale doskonale wie, że nigdy nie uzyska tu pełnej kontroli nad projektem. Chce się cieszyć pracą i współpracą, wiedząc, iż ten nowy projekt także może nigdy się nie zrealizować.

Co się dalej dzieje z „Lando”, tak naprawdę nie wiemy. Może jakieś światło rzuci tutaj prezentacja Disneya na D23 w najbliższy weekend.
KOMENTARZE (6)

„Skeleton Crew” to kolejny gniot od Lucasfilmu?

2024-07-29 17:38:40

„Akolitę” mamy już za sobą, pora powoli przygotować się na kolejny serial. Zakładamy, że to będzie „Skeleton Crew”, ale obecnie plotki zaczynają sugerować coś innego. Prawdopodobnie drugi sezon „Andora” byłby bezpieczniejszym wyborem.

Źródłem pierwszej plotki jest Bespin Bulletin i John Rocha. Tego dziennikarza pamiętamy, gdyż kilka razy jego gościem i źródłem był Jeff Sneider. Tym razem Rocha stwierdził, że Lucasfilm jest trochę zaniepokojony serialem „Skeleton Crew”. Bespin Bulletin powołując się na tę wypowiedź stwierdził, że „Skeleton Crew” jest źle oceniany w Lucasfilmie, co ma już trochę inne brzmienie, sugerując gniota, którego firma Kathleen Kennedy próbuje wypchać na Disney+. Rocha odniósł się do tego, wprost odcinając od takiego wyolbrzymienia jego wypowiedzi.



Co więcej, za Bespin Bulletin wieści rozeszły się w świecie i już słychać, że faktycznie Lucasfilm boi się tego serialu, więc możliwe, że ponownie go przesunie. A jak się właśnie doda kwestię, że pierwotnie oczekiwaliśmy tej produkcji kilka ładnych miesięcy wcześniej, to zaczynają się pojawiać wątpliwości.

Rocha nie wspominał dokładnie o tym, czym martwi się Lucasfilm. A to wcale nie musi być jakość serialu, a kwestia oczekiwań, przyjęcia fanów i ogólnej atmosfery, która panuje wokół „Gwiezdnych Wojen”. Innymi słowy, tego że niewinna, dziecięca przygodówka jaką ma być „Skeleton Crew” znów spotka się z olbrzymią, niekoniecznie w pełni zasłużoną krytyką i raczej niechęcią. A dużym problemem jest to, że serial znów odchodzi od schematu i zmierza w nieeksplorowanym dotychczas kierunku (nie licząc oczywiście powieści młodzieżowych, z serią „Galaxy of Fear” na czele). Obecnie chyba nikt nie jest w stanie przewidzieć jak zostanie to przyjęte.

Pozostaje mieć nadzieję, że jakąś lepszą zapowiedź „Skeleton Crew” zobaczymy na D23 w sierpniu i wówczas podadzą też ostateczną datę premiery.
KOMENTARZE (10)
Loading..