Tytuł oryginału: Battle Above Coruscant Platforma: telefon komórkowy Testowane na: N81, wersja 240x320 Typ: shoot'em up Wydawca: THQ Wireless Rok wydania: 2005 Producent: Universomo |
Recenzja Lorda Barta
Gra z serii samolotowego shoot'em up, czyli lecimy tym razem w górę ekranu (bo można też w prawo) kasując jak najwięcej separatystycznych maszyn. Oczywiście starając się równocześnie przeżyć i wypełnić postawione przed nami zadanie.
Cały, dość krótki tytuł, dzieje się podczas uwiecznionej w początkowych scenach Epizodu III bitwy nad Coruscant. Pilotujemy potocznie zwanego Jedi interceptora, za którego sterami siedzi Anakina Skywalkera. Przez 6 leveli musimy sprostać takim czynnościom jak unikanie rakiet, niszczenie turbolaserów czy kasowanie buzz droidów.
Czyli dokładnie jak w filmie. Finalnym zadaniem jest zniszczenie generatora tarcz umożliwiając bezpiecznie lądowanie uszkodzonego statku Obi-Wana.
Na wstępie muszę zaznaczyć, że jest to chyba jedna gra Java z serii Star Wars, której nie ukończyłem. Skumulowały się tu bowiem dwa czynniki – wyskoki poziom trudności przy dość znikomych możliwościach naszego myśliwca oraz niesamowicie żywe tło większości map.
Zacznijmy od tego drugiego. Gry samolotowe typu shoot'em up charakteryzują się zazwyczaj wzrastającą ilością pocisków i/lub rakiet do ominięcia. Żeby je wszystkie zauważyć twórcy stosują spokojne tło plansz, nad którymi się unosimy.
W BAC zrezygnowano z tego, chcąc zapewne oddać tumult i zgiełk panujący na orbicie podczas tej wielkiej bitwy. Wyszło to grze bokiem, bo nasz wzrok jest odciągany od głównego celu i mylony nieistotnymi stateczkami poruszającymi się pod nami. Dodatkowo wysyłają one laserowe smugi, które można pomylić z realnym zagrożeniem.
Oczywiście po iluś tam podejściach nasz wzrok przyzwyczai się i zacznie wychwytywać realnych przeciwników, ale wiele osób może być zniechęconych lub wręcz wyjątkowo zmęczonych wpatrywaniem się w taką ruchliwość na ekranie.
Szczytem wszystkiego jest unikanie naprowadzanych rakiet, o których ostrzega nas, co prawda nasz pokładowy R-droid, ale zauważenie ich graniczy z cudem.
Znowu po kilkunastu próbach udaje się oddzielić pocisk od tła. Możemy go albo zniszczyć albo poczekać aż sama wybuchnie manewrując statkiem albo spróbować by trafił we wroga. To trzecie rozwiązanie przynosi nam najwięcej punktów, ale ile osób zrezygnuje do tego czasu?
Drugim mankamentem gry jest jej wysoki poziom, który dodatkowo odważni i ambitni mogą zwiększyć włączając w opcjach tryb Jedi Mode. Jest trudniej, ale otrzymujemy więcej punktów za strącenia.
Wysoki poziom to nie tylko skuteczny ostrzał, który prowadzą z różnych stron statki Separatystów czy natłok pocisków do ominięcia. To również brak jakże ważnych w tego typu grach power-up’ów, wzmacniaczy sprawiających, że nasz interceptora staje się prawdziwym narzędziem zagłady.
Owszem, pojawia się regeneracja energii myśliwca (który wytrzymuje zaledwie 2-3 postrzały), tarcze pochłaniające obrażenia czy (wyjątkowo rzadko) coś na kształt sonicznego ładunku, który wystrzeliwał Jango Fett ze Slave’a I.
Jednak w stosunku do poziomu przeciwnika jest to naprawdę stanowczo za mało. Dodatkowo podstawowy ogień z działek można zwiększyć tylko jednokrotnie, do dwóch laserowych smug. Co prawda włączony w opcjach autofire ułatwia walkę, ale 3-4 strzały byłyby uczciwszym i dodającym balansu efektem.
Ostatnia rzecz, które nie przypadła mi do gustu to tylko trzy szanse na przejście gry. Nie możemy zebrać żadnego power-up’owego „życia”, a po każdym zniszczeniu zaczynamy etap od początku. W normalnej grze startowalibyśmy z tego samego miejsca, w którym polegliśmy…
Skoro część grywalna zawiodła to jak zatem przedstawia się warstwa graficzno-muzyczna? Ano też średnio. Wspomniane już tło jest albo (przepraszam za słowo) upierdliwe dla wzroku albo całkowicie nijakie np. gdy przelatujemy nad krążownikami Republiki czy Separatystów. Jedyną aktywną częścią są turbolasery występujące w dość znacznych i uprzykrzających życie ilościach.
Dobrze, że chociaż same statki kształtem przypominają filmowe: Eta-2 Actis-class light interceptora, Variable Geometry Self-Propelled Battle Droid czy droid tri-fighter.
Muzyka z kolei jest monotonna, przewijają się jeden czy dwa motywy znane z sagi. Mam wrażenie, że nagrano ją zbyt głośno, więc jeśli już ktoś będzie grał to polecam opcję turn off.
Za to dźwięków strzałów czy wybuchów nie usłyszymy. To kolejna komórkowa produkcja, którą pozbawiono doskonałych zazwyczaj efektów ze stajni Lucasa.
Jedyna drobną radością jest możliwość wpisania się na listę rekordów w Hall of Fame. Wpisania swoim nickiem, co nie jest tak częste w grach Java Star Wars. Istniejące już zdobycze punktowe należą do słynnych Jedi, w tym pierwsze miejsce do Yody.
Chyba każdy chciałby go zobaczyć za sterami dowolnego statku :P.
Wystawiam grze cieniutko 3/10. Przy możliwościach, które oferuje ten tryb rozgrywki oraz porównując do np. klasyki gatunku Siberian Strike, gra wypada słabo. Chociaż na pewno znajdą się ci, którym wyżej wymienione wady nie będą przeszkadzały.
Zatem – na własną odpowiedzialność.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 3/10 Fabuła: 4/10 Grywalność: 3/10 Grafika: 2/10 Dźwięk: -/10 Muzyka: 4/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 5,20 Liczba: 5 |
|
lujek1232014-07-23 12:12:51
Powiem tak się zacznie to nie chcę się skończyć 5/10
lujek1232014-05-16 20:12:16
epickie
awksom2012-12-19 13:41:43
wygląda beznadziejnie
TheHubertus2011-04-09 17:40:58
Mam tą grę na telefonie.Ogólnie fajna,ale trochę za trudna.Zdziwił mnie jeden fakt:w rekordach drugie miejsce zajmował Qui-Gon Jinn,który zmarł w 32 BBY.
FoX2011-03-29 17:27:37
Nawet fajne, ale nie zbyt łatwe....
takie se :P
energo2011-03-25 15:37:45
genialne! musze w to zagrac!!!!!!!